Podwyższenie przez Standard&Poor's prognozy PKB Polski na ten rok do 3,6 proc. pokazuje, że uwzględniony został potencjał rozwojowy naszego kraju - powiedziała PAP Elżbieta Mączyńska-Ziemacka ze Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie. Dodała, że do końca roku PKB może być w granicach 4 proc.
Agencja Standard&Poor's Global Ratings podwyższyła szacunek dynamiki PKB Polski na 2017 r. do 3,6 proc. z 3,3 proc. - wynika z datowanych na 12 lipca szacunków agencji.
Według prof. Elżbiety Mączyńskiej-Ziemackiej ze Szkoły Głównej Handlowej (SGH) w Warszawie, można było spodziewać się takiego podwyższenia, zwłaszcza że "agencje ratingowe w ostatnim czasie nie rozpieszczały Polski". Zaznaczyła, że wcześniej agencja S&P dość surowo oceniała perspektywy rozwoju i wzrostu gospodarczego naszego kraju.
Jak podkreśliła rozmówczyni PAP, ten wynik pokazuje, że uwzględniony został potencjał rozwojowy, potencjał wzrostu Polski. "A ten potencjał wzrostu wynika z m.in. z ciągle wysokiej siły konsumpcji, czyli tego, że biedniejsze rodziny zasilone programem 500 plus mają większą siłę popytową. A ta luka popytowa jest w tej chwili w globalnym świecie najbardziej dotkliwą barierą wzrostu" - wskazała.
Ekspertka zwróciła też uwagę na to, że ruszają inwestycje. "Te inwestycje związane z uruchamianiem funduszy Unii Europejskiej, inwestycje infrastrukturalne. To tworzy i miejsca pracy, i kształtuje wzrost gospodarczy" - podkreśliła.
Według niej, kolejnym czynnikiem sprzyjającym wzrostowi jest to, że polskie firmy wykazują coraz lepszy potencjał eksportu. "W dodatku przedsiębiorstwa się globalizują. Zwiększają swoje oddziaływanie na rynki zagraniczne. Jest coraz więcej przedsiębiorstw, które uruchamiają swoje oddziały w innych krajach. To dotyczy nie tylko sektora produkcji materialnej, ale także sektora finansowego. Np. bank PKO BP, uruchamia oddziały we Frankfurcie, wcześniej otworzył na Ukrainie. Ta ekspansja będzie się rozwijać" - oceniła Mączyńska-Ziemacka.
Zdaniem ekonomistki, to są czynniki, które "rzutują pozytywnie na wzrost gospodarczy".
Według niej, można też zakładać, że pod wpływem trudnego dla pracodawców rynku pracy (coraz trudniej jest pozyskać pracowników, bezrobocie spada), przedsiębiorcy będą musieli prawdopodobnie zwiększać wynagrodzenia, niezależnie od wzrostu stawki minimalnej. "Ale taka sytuacja, jak dowodzi historia gospodarcza - zawsze jest korzystna dla innowacyjnych inwestycji - takich, które będą mogły zastąpić pracę. Mam na myśli robotyzację, nowoczesne technologie, w tym cyfrowe. Jest sporo przedsiębiorstw, które w zbyt małym stopniu korzystają z technologii cyfrowych - z zamówień internetowych, sprzedaży w sieci. Ale także innych technologii nowoczesnych, które mogą zastąpić pracę ludzką, co określa się, jako internet rzeczy. To są ciągle zasoby do wykorzystania" - wyjaśniła ekspertka z SGH.
Jak wskazała, trudna sytuacja na rynku pracy może zmuszać pracodawców do zainteresowania się nowszymi technologiami, ponieważ im droższa praca, tym więcej przestrzeni tworzy się dla innowacji i nowoczesnych technologii.
Zdaniem Mączyńskiej-Ziemackiej, niewykluczone, że do końca roku, jeśli nie wystąpi zjawisko tzw. czarnego łabędzia, czyli niespodziewane, niekorzystne zdarzenie, także geopolityczne, wzrost PKB sięgnie ok. 4 proc. "Bliskie mi są te oceny, według których PKB będzie oscylował wokół 4 proc. Nie uważam tego za niemożliwe. Może to nastąpić do końca roku" - oceniła. Jak dodała, mimo trudnych wyzwań, jakie wynikają z dużych wydatków budżetowych w związku z rozwojem świadczeń socjalnych, czynniki takie jak innowacyjność, popyt konsumpcyjny oraz popyt inwestycyjny będą przeważały nad problemami.