Zapowiedzi rządowego planu naprawczego dla Jastrzębskiej Spółki Węglowej i potencjalnego zaangażowania we wsparcie Polskiej Grupy Zbrojeniowej nie uspokoiły inwestorów. Po załamaniu notowań we wtorek spółka kontynuowała wczoraj trend spadkowy i w momencie zamknięcia GPW wartość jej akcji była o prawie 12 proc. niższa niż na koniec zeszłego tygodnia.
JSW jest największym w Europie producentem niezbędnego dla produkcji stali węgla koksującego, który jest na europejskiej liście surowców strategicznych. Według unijnego Sojuszu Surowców Krytycznych w 2022 r. jastrzębski koncern odpowiadał za ok. 11 z 14 mln ton surowca wydobytych na terenie Wspólnoty.
We wtorek premier Donald Tusk zadeklarował, że rząd zrobi wszystko, by doprowadzić do przekształceń, które pozwolą „uratować tę firmę, a przynajmniej istotną jej część”. – Ten plan jest precyzyjny, to jest kwestia i finansów, i dobrowolnych odejść z pracy – mówił szef rządu, przyznając, że liczy się z tym, że plany dla jastrzębskiego potentata spotkają się z protestami i krytyką. Dodał, że szczegóły programu prezentować będą w najbliższym czasie szefowie resortów energii oraz aktywów państwowych. Premier sugerował także, że przyczyny złej sytuacji spółki leżą po stronie związków zawodowych oraz „niepotrzebnym uleganiu ich presji” przez władze JSW. – Nie może być tak, że im większe tarapaty, tym większe zarobki – powiedział.
Na Śląsku szykuje się bitwa o górnicze płace
Tego samego dnia Robert Kropiwnicki, wiceminister aktywów, poinformował, że w planach jest m.in. zwrot koncernowi 1,6 mld zł zapłaconej w latach 2023–2024 tzw. składki solidarnościowej, która była elementem wprowadzonego w 2022 r. mechanizmu mrożenia cen energii elektrycznej (rząd przychyla się do stanowiska, iż nie była ona beneficjentem nadzwyczajnych zysków z rynku energii), oraz dopuszczenie pracowników JSW do rządowego programu odpraw i urlopów dla osób dobrowolnie odchodzących z branży. Oba te kierunki są zbieżne z postulatami strony społecznej. Ogłosił jednak również, że konieczne będą cięcia płac na poziomie minimum 15 proc. – Tak już było w historii tej spółki, że załoga godziła się na redukcję płac, żeby ocalić firmę. Ten moment się niestety powtarza – mówił Kropiwnicki.
W sobotę wszczęcie prac nad restrukturyzacją biznesową JSW ogłosił zarząd firmy. W piśmie do akcjonariuszy przekazano, że decyzja wynika z „bardzo trudnej sytuacji płynnościowej”. Jednym z pierwszych etapów zapowiedzianych działań na rzecz uzdrowienia finansów koncernu ma być „wypracowanie porozumienia ze stroną społeczną w sprawie dostosowania kosztów wynagrodzeń do obecnej sytuacji Spółki, wypracowanie nowych warunków finansowania z instytucjami finansującymi oraz opracowanie możliwych form wsparcia przez Skarb Państwa”. Wszystko to, zgodnie z planem władz JSW, powinno wydarzyć się do stycznia 2026 r. Spółka zamierza jednocześnie, przy wsparciu zewnętrznego doradcy, jeszcze do końca października „sfinalizować prace nad założeniami planu naprawczego, dokumentem mapy drogowej oraz uproszczonym modelem finansowym”.
Na obniżenie wynagrodzeń nie zgodzą się łatwo górnicze związki zawodowe. Jeszcze w poniedziałek związki zjednoczyły się i reaktywowały Międzyzwiązkowy Komitet Protestacyjno-Strajkowy. Zapowiadają też wspólną manifestację na Śląsku na początku listopada. To odpowiedź na – jak twierdzą – coraz trudniejszą sytuację w przemyśle, która jest efektem „horrendalnie wysokich cen energiibędących wynikiem unijnej polityki klimatycznej” oraz „braku satysfakcjonujących rezultatów rozmów ze stroną rządową”. „Wielu mieszkańców regionu musi się liczyć z zagrożeniem cięcia wynagrodzeń. Istnieje realne ryzyko, że na Śląsku i w Zagłębiu utracimy dziesiątki tysięcy miejsc pracy. Część bezpowrotnie” – czytamy w stanowisku związkowców. Cztery centrale, które przystąpiły do porozumienia – Solidarność, OPZZ, Sierpień '80 i Forum Związków Zawodowych – zarzucają też władzom brak realizacji zobowiązań wynikających z umowy społecznej, a premierowi brak reakcji na kierowane do niego prośby o spotkanie.
Już we wtorek setki pracowników JSW i osób wspierających ich postulaty wyszły na ulice Jastrzębia-Zdroju, blokując ruch na części ulic w mieście. Domagali się m.in. objęcia górników z tej spółki rządowymi programami osłonowymi. Związki z JSW proponują też alternatywne źródła oszczędności, m.in. pozbycie się zbędnych elementów majątku spółki czy cięcia w biurze zarządu grupy. Zdaniem lidera Sierpnia 80 Bogusława Ziętka górnicze kieszenie to ostatnie miejsce, w którym należy szukać środków, a rozpoczynając dyskusję o restrukturyzacji w ten sposób rząd może tylko rozdrażnić załogę JSW. Pracownicy wydobycia przekonują też, że to nie po ich stronie leży źródło problemów spółki, argumentując, że w ostatnim czasie zarówno produkcja, jak i sprzedaż węgla i koksu w JSW rosły.
Węgiel i stal w grupie zbrojeniowej? Nie wszyscy są przekonani
Sygnalizowana przez premiera możliwość włączenia w plany dla spółki przemysłu obronnego współbrzmi z popieraną przez część polityków i związkowców – na czele z przewodniczącym śląsko-dąbrowskiej Solidarności Dominikiem Kolorzem oraz b. szefem MAP Jackiem Sasinem – ideą połączenia aktywów związanych z węglem koksującym i stalą w ze zbrojeniowymi w ramach dużej grupy. Pomysł ten nie budzi jednak entuzjazmu ekspertów. – Konsolidacja sektora rozwojowego z upadającym to zły pomysł, bo problemów górnictwa nie rozwiązuje, a potencjalnie obciąża zbrojeniówkę, która ma przed sobą ważne zadania. Mieszanie cukru w herbacie nie generuje ani cukru, ani nie podnosi temperatury herbaty, wręcz przeciwnie – komentuje pomysły angażowania zbrojeniówki w pomoc JSW Michał Hetmański, prezes Fundacji Instrat. Zwraca też uwagę, że sektor zbrojeniowy odpowiada za niewielki wycinek zapotrzebowania na stal.
Wątpliwości wobec angażowania Polskiej Grupy Zbrojeniowej – która, jak podkreśla, sama ma ogromne potrzeby – w ratowanie JSW ma też Wojciech Dąbrowski, b. szef PGE oraz przewodniczący rady nadzorczej PGZ, dziś prezes Fundacji SET. Wyraża jednocześnie niepokój w związku z sytuacją JSW, która – jak podkreślił – jest jedną ze strategicznych spółek w Polsce i ma olbrzymi potencjał. – Wszystkie znane mi analizy pokazują, że zapotrzebowanie na ten surowiec będzie na świecie wzrastało. Zastanawia mnie, czy „dołowanie” JSW nie ma na celu wyeliminowanie Polski jako głównego gracza na rynkach międzynarodowych – mówi Dąbrowski.
A czy koniecznym elementem planu naprawczego są cięcia górniczych płac? – Przy obecnych, bardzo wysokich wynagrodzeniach JSW nie jest w stanie konkurować z dostawcami pozaeuropejskimi, co pośrednio obciąża też polską stal – mówi DGP Hetmański. I dodaje: – Musimy inwestować przede wszystkim w niskoemisyjne technologie produkcji stali, oparte o energię elektryczną, przejściowo gaz, docelowo, miejmy nadzieję, biometan. Kiedyś konkurencyjny cenowo węgiel koksujący się skończy tak samo jak ten energetyczny – podkreśla ekspert.
Ale w tle obecnych kłopotów mogą być też błędy w zarządzaniu JSW. – W ostatnich latach spółka bazowała na środkach wcześniej przygotowanych na ciężkie czasy, nie pracując równocześnie nad dalszymi planami restrukturyzacyjnymi, a było wiadomo, że taka potrzeba prędzej czy później się pojawi – uważa Robert Ostrowski, w latach 2016–2019 wiceprezes JSW ds. finansowych.
Zalew chińskiej stali i koksu. JSW pomoże europrotekcjonizm?
Z kolei szef resortu energii Miłosz Motyka oraz sama spółka podkreślają, że oprócz restrukturyzacji konieczna jest ochrona europejskiego rynku stali, którego łańcucha dostaw JSW, jako jedyny duży producent węgla koksującego w UE, jest ważnym ogniwem. Rząd ma w związku z tym podjąć w Brukseli wysiłki – jak przekazał PAP Biznes Motyka – na rzecz „uszczelnienia systemu” poprzez obniżenie kontyngentu i podniesienie ceł na ten metal.
W kierunku tym wydaje się i tak zmierzać, pod naciskiem branży hutniczej, Komisja Europejska. W zeszłym tygodniu oficjalnie ogłosiła ona propozycję podwyżki stawki celnej na stal do 50 proc. (analogicznej do wprowadzonej przez USA) oraz obniżenia o niemal połowę wolumenu dostaw zwolnionych z cła, co – jak wyjaśniała Ursula von der Leyen – ma związek z koniecznością ochrony europejskiego przemysłu przed skutkami globalnej nadwyżki zdolności produkcyjnych. Jej głównym źródłem są Chiny, które same deklarują obecnie dążenie do ograniczenia przerostu w tym sektorze, hamując budowę nowych hut i ograniczając produkcję istniejących.
Sama JSW podkreśla, że problemem jest też rynek koksu, na którym pojawiają się ogromne wolumeny surowca z chińskich koksowni ulokowanych w Indonezji. Jak wyjaśniał na wtorkowej konferencji Forum Nowego Przemysłu dyrektor biura prognoz i analiz handlowych jastrzębskiej spółki Tomasz Światała, ograniczenia „agresywnego importu” surowca wprowadziły już w związku z tym Indie.
Polska nie nadąża za spadającymi cenami. Ale rynek może odbić
Według danych podawanych przez JSW przeciętna cena węgla koksującego kontraktowanego przez spółkę w trzecim kwartale br. wyniosła ok. 650 zł za tonę i była o ok. 24 proc. niższa niż w tym samym okresie roku ubiegłego. Koks był z kolei kontraktowany średnio po ok. 920 zł za tonę, o niemal 30 proc. taniej niż przed rokiem. Mimo tych obniżek, już w poprzednim kwartale średnie notowania koksu w kontraktach JSW były wyższe nie tylko od tych na rynku chińskim, ale też od koksu dostępnego na rynkach europejskich.
Analityk agencji Reutera ds. azjatyckich rynków energetyczno-surowcowych Clyde Russell prognozuje, że ceny surowca odbiją – ze względu na wzrost globalnego zapotrzebowania i blaknące perspektywy szybkiej dekarbonizacji produkcji stali.„Nowe zakłady produkcyjne prawdopodobnie nie wystarczą, żeby zastąpić wycofywane z eksploatacji zasoby, a ceny węgla metalurgicznego będą prawdopodobnie rosły w dłuższej perspektywie czasowej” – komentuje. ©℗