Protesty pracowników Tesco przybierają na sile. Wkrótce mogą ruszyć w Biedronce. Związki zawodowe grożą paraliżem sprzedaży. Klienci powinni przygotować się na utrudnienia.
Dziś pracownicy Tesco będą pikietować w Gdyni. To już piąta akcja związków zawodowych działających przy tej brytyjskiej sieci. W piątek protesty odbędą się w Bydgoszczy, a w przyszłym tygodniu w Tychach, Rzeszowie i Krakowie.
– Na razie akcja ma delikatną postać, co oznacza, że nie odbija się na funkcjonowaniu sklepów. Ale jeśli na spotkaniu z zarządem zaplanowanym na 27 czerwca nie będzie porozumienia w sprawie podwyżki płac, to może się zmienić. Dojdzie zaostrzenie protestów. W skrajnym przypadku praca może zostać przerwana we wszystkich sklepach – wyjaśnia Patryk Kosela, rzecznik prasowy Komisji Krajowej WZZ „Sierpień 80”, jednego z czterech związków, które organizują pikiety przed Tesco, które ma w kraju ponad 400 placówek. I dodaje, że pracownicy sieci mają doświadczenie w podobnych akcjach. Byli organizatorami pierwszego w Polsce strajku w hipermarkecie w 2008 r. Dziś wchodzi w grę jego ponowne zorganizowanie. Związki zawodowe działające przy Tesco są w sporze zbiorowym z siecią. Wkrótce taką procedurę mogą wszcząć organizacje działające przy Biedronce.
– Tak się stanie, jeśli zarząd do 21 czerwca nie spotka się ze wszystkimi związkami działającymi w sieci. Na razie wyznaczył terminy osobno dla każdego. Takiego rozwiązania jednak nie akceptujemy. Pracodawca musi spotkać się jednocześnie ze wszystkimi związkami, bo tylko wtedy będzie możliwość szybkiego porozumienia w sprawie kierunków zmian – komentuje przedstawiciel Związku Zawodowego „Solidarność” działającego przy Biedronce.
Pracownicy Tesco walczą o podwyżki. Chcą wzrostu wynagrodzeń o 400 zł dla pracowników podstawowych, koordynatorów i pracowników magazynów i o 200 zł dla kierowników. Domagają się także wprowadzenia nagród jubileuszowych. Jak na razie zarząd Tesco zgodził się na 50 zł brutto podwyżki na etat pracowniczy.
Żądania pracowników Biedronki są inne. Domagają się stworzenia regulaminu premiowego, by bonusy nie były, jak obecnie, uznaniowe. Wnioskują też o zamieszczenie w nim zapisu informującego o wpływie oceny pracowniczej na otrzymanie dodatków do pensji. Ponadto oczekują formalnego uregulowania zasad rozliczania i zwrotów kosztów podróży służbowej, ustalania i przyznawania podwyżek stażowych, premii rocznej z zysku czy nagród jubileuszowych.
– Niespełnienie naszych postulatów oznacza wejście w spór zbiorowy z pracodawcą, a docelowo możliwość zorganizowania legalnego strajku, a nie jak 2 maja akcji ostrzegawczej. Tym razem protest może być odczuwalny dla klientów – komentuje przedstawiciel Solidarności. Dodaje, że ich konsekwencją może być na przykład brak towaru w sklepach, bo nie wyjedzie z centrów dystrybucyjnych sieci, a nawet wstrzymanie się od pracy w marketach. Biedronka ma w kraju ponad 2,7 tys. dyskontów.
Obie sieci deklarują, że są w stałym dialogu z organizacjami związkowymi. Jednocześnie zarząd spółki Jeronimo Martins, będącej właścicielem Biedronki, przyznaje, że dwie największe organizacje podpisały wspólne porozumienie. Ich wolą było, by pozostałe centrale spotykały się z zarządem oddzielnie.
– Działając zgodnie z ustaleniami zostały one zaproszone na cykliczne spotkania, które miały się odbyć w tym tygodniu. Dwie organizacje odmówiły. W naszej opinii rezygnowanie ze spotkań, by kolejnego dnia domagać się ich według reguł innych niż uzgodnione, może świadczyć o braku woli prowadzenia rzeczywistego dialogu z pracodawcą – podkreśla biuro prasowe Jeronimo Martins. Spółka uważa też, że utworzenie przez organizacje związkowe działające w JMP wspólnej reprezentacji, w zgodzie z przepisami ustawy o związkach zawodowych, mogłoby rozwiązać kwestie różnicy zdań między poszczególnymi organizacjami i usprawnić współpracę z pracodawcą.