Dodatki na dzieci, coraz wyższe zarobki, niskie bezrobocie. Efekt? Polacy kupują i to napędza wzrost gospodarczy.
Początek roku był bardzo dobry, wzrost PKB wyniósł w I kw. 4 proc. To najwięcej od końca 2015 r. Dane, które opublikował wczoraj GUS, są wstępne. Ale jedno można stwierdzić na pewno: po słabym 2016 r. mamy solidne przyspieszenie. To zasługa przede wszystkim konsumpcji prywatnej. Miała rosnąć i rośnie. Wskazywały na to twarde dane o sprzedaży detalicznej. Polacy więcej kupują, bo mają pieniądze z programu „Rodzina 500 plus”, których rok temu jeszcze nie mieli. Ale też więcej zarabiają, bo przy rekordowo niskim bezrobociu łatwiej o pracę. To przekłada się na wyraźną poprawę nastrojów konsumentów, co widać w badaniach koniunktury.
Jakub Borowski, ekonomista banku Credit Agricole, wylicza, że do 4-proc. wzrostu gospodarczego konsumpcja dołożyła jakieś 2,6 pkt proc., czyli więcej, niż pod koniec 2016 r. Jego zdaniem rośnie ona teraz w tempie 4,1 proc. Marta Zagajewska z PKO BP obstawia 4-proc. wzrost konsumpcji, a Grzegorz Maliszewski z Banku Millennium 4,6-proc. Pomijając ostatni kwartał 2016 r., kiedy to ujawniły się już wszystkie efekty „Rodziny 500 plus”, a konsumpcja rosła o 4,2 proc. tak dużego kwartalnego przyspieszenia w zakupach nie mieliśmy od czasu wybuchu kryzysu w 2008 r.
Gospodarka ma się dobrze również dlatego, że odbudowują się inwestycje. Tu swoje szacunki ekonomiści budują na razie na danych o produkcji budowlano-montażowej z pierwszych miesięcy roku i informacjach o przyspieszeniu w budownictwie mieszkaniowym. Zadziałał też efekt bazy: przez cały ubiegły rok inwestycje były na dużym minusie, głównie przez zapaść w publicznych projektach. I to głównie przez zastój w inwestycjach mieliśmy koniunkturalny dołek.
/>
– Wkład inwestycji do wzrostu nadal jest bardzo mały, ale jest już na plusie. O ile pod koniec 2016 r. inwestycje odejmowały z dynamiki PKB ok. 2,8 pkt proc., o tyle teraz dodają do niej 0,3 pkt. To najważniejsza zmiana – mówi Jakub Borowski. Grzegorz Maliszewski dodaje, że oprócz danych z budownictwa mocną poszlaką wskazującą na inwestycyjne odbicie jest wyraźny napływ funduszy unijnych. Wniosek: inwestycje publiczne też ruszyły. I widać to choćby w danych o przedsięwzięciach samorządowych, których dynamika w I kw. wyniosła nominalnie 11,2 proc. rok do roku wobec spadku o 35,1 proc. w całym 2016 r.
Na podobny trop wskazuje Marta Zagajewska. – Nasza prognoza to ok. 0,5-proc. wzrost inwestycji w I kw., czyli niewielkie wyjście na plus. Powinny one wyraźnie przyspieszyć w dalszej części roku, a głównym źródłem aktywności będzie aktywność publicznych podmiotów – twierdzi ekonomistka.
Nie bez znaczenia dla tempa gospodarczego wzrostu w Polsce było też to, co wydarzyło się w innych gospodarkach. W całym regionie mamy wyraźne przyspieszenie. Dla nas szczególnie ważne jest to, że solidnie rozwija się niemiecka gospodarka. W I kw. niemieckie PKB wzrósł o 2,9 proc., podczas gdy w IV było to 1,3 proc. Wyraźnie szybciej rośnie też gospodarka czeska: 2,9 proc. na początku tego roku względem 1,9 proc. pod koniec 2016. W zdumienie ekonomistów wprawili zaś Węgrzy, którzy zanotowali 4,1-proc. wzrost w I kw. po 1,6-proc. kwartał wcześniej.
– Wszystko wskazuje na to, że był to kwartał z bardzo dobrym wzrostem eksportu. Średnia dynamika była dwucyfrowa i najwyższa od 2011 r. Jest spora szansa, że eksport wzrósł w I kw. o ok. 10 proc. rok do roku – ocenia Jakub Borowski.
Eksperci trzymają kciuki za koniunkturę za granicą, bo w połączeniu z większym popytem krajowym może ona zachęcić prywatne firmy do inwestowania. Zachowanie przedsiębiorców to na razie największa niewiadoma. Zdaniem Grzegorza Maliszewskego wiele wskazuje na to, że powinni zacząć wydawać pieniądze na nowe projekty, bo rosnący popyt prędzej czy później zderzy się z wysokim wykorzystaniem mocy wytwórczych w firmach. Mówiąc inaczej, żeby zaspokoić zapotrzebowanie rynku, firmy będą musiały zwiększyć produktywność, a trudno to będzie zrobić, zwiększając zatrudnienie.
– Z drugiej jednak strony niepewność co do otoczenia prawno-instytucjonalnego pozostaje czynnikiem ograniczającym skłonność sektora prywatnego do zwiększenia aktywności inwestycyjnej – uważa ekonomista Millennium.