- Zamieszczając banery, musielibyśmy zacząć gonić za wynikami, za coraz lepszą klikalnością. Zamiast na jakości haseł i poszerzaniu wiedzy nasz wysiłek zacząłby się skupiać na monetyzacji - mówi Liam Wyatt w rozmowie z DGP.
- Zamieszczając banery, musielibyśmy zacząć gonić za wynikami, za coraz lepszą klikalnością. Zamiast na jakości haseł i poszerzaniu wiedzy nasz wysiłek zacząłby się skupiać na monetyzacji - mówi Liam Wyatt w rozmowie z DGP.
Pierwsze, co nam się kojarzy z Wikipedią, oczywiście oprócz tego, że to globalna encyklopedia, to coroczne zbiórki w internecie. Naprawdę potrzebujecie aż tyle pieniędzy? Przecież Wikipedia nie płaci swoim autorom?
Oczywiście, że te zbiórki wywołują kontrowersje, bo w dużej części dotyczą tego, jak duża i jak bardzo sformalizowana powinna być struktura, która stoi za Wikipedią. Czy dokładniej za Fundacją Wikimedia, bo to ona zarządza całym środowiskiem wiki, na które składa się już kilkanaście projektów. Ale choć autorzy są wolontariuszami, to przecież cały projekt musi być z czegoś utrzymywany. Co ważne, różne kraje mają różne systemy zbierania tych dotacji. W Polsce macie taki bardzo mądry i wygodny system: 1 proc. Podobne rozwiązanie w stosunku do Wikimedii z tego, co wiem funkcjonuje tylko we Włoszech. W pozostałych mamy baner, którego kliknięcie przekierowuje do banku, a więc pieniądze są zbierane w klasycznych zbiórkach. Plus dodatkowo zdarzają się dotacje od filantropów. Ale większość globalnego budżetu fundacji wynoszącego ok. 70–80 mln dolarów pochodzi z drobnych wpłat po 5–10 dolarów. To nam pozwala na niezależność i elastyczność. Nie jesteśmy zależni od żadnego dużego darczyńcy czy pomocy konkretnych rządów. Tym samym jest pewność, że jakość wpisów nie jest stymulowana koniecznością odwdzięczenia się komukolwiek.
W ubiegłym roku te wpłaty wyniosły 82 mln dolarów. To nie jest jakoś szczególnie dużo. Choć z roku na rok rosną, w 2014 r. wyniosły ok. 50 mln.
Rzeczywiście to wcale nie są jakieś ogromne sumy, szczególnie jak na piątą najpopularniejszą na świecie stronę internetową. Ale to nam wystarcza. Większość, czyli ok. 3/4 kwoty, pokrywa koszty funkcjonowania centrali. Globalnie zatrudniamy ok. 300 pracowników, ale oczywiście cały system opiera się na dziesiątkach tysięcy wolontariuszy, stąd te wydatki są niewielkie. Ale oczywiście są i stałe koszty: utrzymanie technologiczne, serwery, ochrona przed atakami hakerskimi, ale także przed restrykcjami rządowymi w niektórych państwach, oraz granty dla oddziałów fundacji działających w poszczególnych państwach.
Centrala działa od 2003 r. w Stanach Zjednoczonych zgodnie z prawem stanu Floryda. Jak wygląda lokalna organizacja Wikimedii? Czy poszczególne krajowe Wikimedie to jej oddziały, czy niezależne twory prawne?
Są niezależne, oparte na lokalnym systemie prawnym, używają tylko wspólnej marki. Centrala z każdą z nich współpracuje w trochę inny sposób, w zależności od lokalnej sytuacji. Po pierwsze, funduje wspomniane stypendia, granty na rozwój tak lokalnych wersji językowych encyklopedii i innych portali z grupy, jak i samych ludzi tworzących Wikipedię. Co więcej, bywa tak jak z polskim oddziałem fundacji, że jest on w regionie na tyle ważny, że to przez niego kierujemy działania na inne państwa, w których nie ma oddziałów Wikimedii.
Ile jest lokalnych organizacji powiązanych z Wikipedią? Tyle ile państw na świecie?
Jest ok. 20–30 dużych krajowych, sformalizowanych oddziałów. Polskie stowarzyszenie to taki właśnie oddział. To organizacja pozarządowa, ma statut, radę. W większości działają one w Europie i Ameryce Północnej. Dodatkowo jest całe mnóstwo drobnych, niesformalizowanych grup działających lokalnie czy międzynarodowo, zajmujących się wspólnymi pracami. Na przykład Sao Paulo jest grupą poświęconą tematyce brazylijskiej.
„Jeśli widzisz reklamy na Wikipedii, twój komputer został najprawdopodobniej zaatakowany przez złośliwe oprogramowanie”, „Nigdy nie będzie u nas reklam” – zarzekają się zarządzający Wikipedią. Naprawdę nigdy? Przy takich zasięgach to byłoby ogromne źródło dochodów.
Nigdy. To by nam nie pozwoliło działać niezależnie. Musielibyśmy zacząć gonić za wynikami, za coraz lepszą klikalnością, potem zaczęłoby się sprawdzanie, jakie treści mają lepsze zasięgi. I zamiast skupiać się na jakości haseł, na ich rozbudowywaniu i poszerzaniu wiedzy, wysiłek zacząłby skupiać się na monetyzacji. Co więcej, dziś Wikipedii nie zależy na tym, by użytkownika u siebie zatrzymać. Wręcz przeciwnie, wolimy odesłać go do źródeł, stąd tak wiele linków, cytatów. Przy zarabianiu na reklamie byłoby to niemożliwe.
Czy fakt, że centrala Wikimedii jest zarejestrowana w Stanach Zjednoczonych, nie przysparza wam problemów w innych krajach?
Tak jest choćby w Rosji z prawem, które każdą organizację pozarządową z dotacjami ze Stanów Zjednoczonych traktuje jako „zagranicznych agentów” i mocno ogranicza możliwość działania. Podobnie, choć może nie aż tak ostro, jest w kilku innych państwach, np. na Białorusi. Tam jest bardzo trudno wspierać lokalne społeczności i staramy się to robić przez oddziały z państw trzecich, tak by dotacje nie były traktowane jako „amerykańskie”.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama