Klienci nie stracili na walucie, więc zachęcanie ich preferencyjnym kursem nie wchodzi w grę. Wybraliśmy obniżenie marży kredytowej - mówi w wywiadzie dla DGP Artur Tomaszewski, prezes DNB Bank Polska.
Artur Tomaszewski prezes DNB Bank Polska / Dziennik Gazeta Prawna
DNB Bank Polska kilka lat temu zmienił strategię – zrezygnował z rynku detalicznego, obsługuje wyłącznie duże firmy z kilku wybranych branż. Jakie efekty przyniosła ta zmiana?
Kilka lat temu mieliśmy 50 oddziałów i ponad tysiąc pracowników. Teraz zatrudnienie wynosi ok. 270 osób. Od 2014 r. jesteśmy rentowni. Stopa zwrotu z kapitału utrzymuje się na poziomie powyżej 4 proc. Zwracam uwagę, że ponad połowa naszego bilansu to portfel kredytów hipotecznych udzielonych we wcześniejszym okresie. W bankowości korporacyjnej, która jest naszym podstawowym biznesem, stopa zwrotu z kapitału przekracza 9 proc. Widać więc, że nowy model oparty na bankowości korporacyjnej działa.
Za to stare kredyty hipoteczne ciążą na wynikach.
Ze względu na to, że portfel kredytów hipotecznych obniża zwrot na kapitale całego banku, ciągle rozważamy różne opcje strategiczne związane z tym portfelem. Blisko 90 proc. naszych kredytów hipotecznych jest w euro, praktycznie nie mamy kredytów frankowych. Dotychczas ich sprzedaż nie była możliwa ze względu na ryzyko prawne, jakie wiąże się z hipotekami walutowymi. Teraz jednak to może się zmienić. Pojawiają się sygnały, że nie będzie ustawowego przewalutowania, a niezadowoleni klienci powinni dochodzić swoich praw na drodze sądowej. Nasi klienci są zadowoleni. Kurs euro jest stabilny, stopy bazowe EURIBOR utrzymują się na ujemnym poziomie, dlatego sytuacja klientów, którzy na ogół zadłużali się w euro, jest korzystna. Potwierdza to jakość portfela – mniej niż 1 proc. to kredyty zagrożone.
Czy myślicie o przewalutowaniu tych kredytów na złote? Jakie zachęty mogą dostać klienci? Preferencyjny kurs?
Mamy już taką ofertę. Klienci nie stracili na kursie, więc zachęcanie ich preferencyjnym kursem nie wchodzi w grę. Wybraliśmy obniżenie marży kredytowej. Podczas przewalutowania kredytu na złote jest ona zmniejszana o 0,25 pkt proc., choć nie może być mniejsza od 0,5 pkt proc. W indywidualnych przypadkach możliwe jest wydłużenie czasu spłaty kredytów.
Jak wielu klientów zainteresowały te warunki przewalutowania?
Kilkudziesięciu rozmawiało z nami na temat tej oferty. Kilku z nich zadeklarowało, że będzie składało wniosek o przewalutowanie.
Chociaż byliście jednym z mniejszych graczy na rynku hipotecznym, to przed dwoma laty o banku było głośno. Zaczął twardo egzekwować zapisy umów kredytowych, na podstawie których niższe oprocentowanie było warunkowane np. odpowiednio wysokimi przelewami na konto bieżące. Jak dużo było reklamacji, spraw sądowych wytaczanych przez klientów?
Jest naturalne, że część klientów objętych tą akcją było niezadowolonych. Część z nich złożyło reklamacje – przy ich rozpatrywaniu stosowaliśmy jednak łagodne podejście: rozstrzygaliśmy wszystkie wątpliwości na korzyść klientów i uznawaliśmy nawet reklamacje formalnie niezasadne, jeśli skala naruszeń ze strony klienta była niewielka. Kilkudziesięciu klientów zaskarżyło bank do arbitra bankowego, ale we wszystkich tych sprawach arbiter przyznał nam rację. Jedynie kilku klientów zdecydowało się wystąpić na drogę sądową. Jedna z tych spraw została już zakończona prawomocnym wyrokiem sądu. Ten jednoznacznie potwierdził, że klient, który naruszył warunki promocji, traci prawo do korzystania z obniżonej marży.
Kieruje pan bankiem korporacyjnym, a to właśnie kredyty dla firm miały paść ofiarą nowego podatku bankowego.
Na całym rynku widać trend wzrostu marży kredytowej dla klientów korporacyjnych. Podobnie jest u nas. Nie widzę jednak, żeby klienci uciekali po kredyty za granicę. Współpracujemy z największymi firmami, które miałyby takie możliwości. Nasz rynek jest jednak na tyle konkurencyjny, że przedsiębiorstwa mogą spokojnie uzyskać finansowanie na satysfakcjonujących dla nich warunkach. Myślę jednak, że nie ma powodu, by tak samo opodatkowywać wszystkie rodzaje aktywów. Kredyty inwestycyjne dla firm, zwiększające potencjał wzrostu gospodarczego, powinny mieć jakieś preferencje. Uważam, że wyższa stawka powinna dotyczyć kredytów konsumpcyjnych, którymi nasz rynek jest przesycony, a marża jest tam na tyle wysoka, że podatek nawet w większej skali nie zagroziłby ich zyskowności.
Czy repolonizacja sektora bankowego jest zagrożeniem dla DNB? W państwowych rękach wkrótce znajdzie się Bank Pekao, bardzo mocny w obsłudze przedsiębiorstw.
W czasie kryzysu zagraniczne grupy ograniczały dostępność kredytu. Dlatego zgadzam się z opiniami, że udział krajowego kapitału w naszym sektorze bankowym był zbyt mały. Moim zdaniem repolonizacja – która w praktyce oznacza większą koncentrację w sektorze – przyczyni się do spadku konkurencji. Odbieram sygnały od firm, że gdy współpracują z kilkoma bankami, to chciałyby, żeby miały różne centra decyzyjne. Dla nas to dobry znak.