Kraje Grupy Wyszehradzkiej biorą pod lupę jakość produktów sprzedawanych na wschodzie i na zachodzie Europy.
Dziś w Warszawie odbędzie się spotkanie przywódców krajów Grupy Wyszehradzkiej. Jego celem jest przygotowanie wstępnego stanowiska na szczyty UE w Brukseli i Rzymie. Jak potwierdził w rozmowie z DGP Konrad Szymański, wiceminister spraw zagranicznych, ma to być też okazja do rozmów na temat jakości żywności w Europie Środkowo-Wschodniej. Wczoraj trwały jeszcze ustalenia dotyczące tej sprawy. – Dlatego nie mogę ujawniać szczegółów spotkania – dodał Szymański.
Poruszenia sprawy podczas rozmów Grupy Wyszehradzkiej domagała się Słowacja. Ale problem nie jest nowy. Od kilku lat mówią o nim Czechy. W 2015 r. wydział chemii Uniwersytetu w Pradze przeprowadził nawet badania produktów znanych zachodnich marek, sprzedawanych w Czechach i Niemczech. Udowodniono w nich, że napoje dostępne na zachodzie Europy są słodzone wyłącznie cukrem, podczas gdy te na południu sztucznymi słodzikami. Równocześnie te drugie wcale nie były tańsze. Oskarżenia pod adresem zagranicznych producentów formułuje często Andrej Babis, wicepremier w czeskim rządzie, a jednocześnie właściciel koncernu Agrofert, działającego także w branży spożywczej.
W Polsce również pojawiają się głosy, że produkty, jakie trafiają na nasz rynek, są gorszej jakości niż sprzedawane na Zachodzie. Jak dotąd, ani organizacje konsumenckie, ani władze nie podchwyciły tych opinii.
Ostatnio Węgry i Słowacja zapowiedziały, że chcą zwrócić się do Komisji Europejskiej o stworzenie regulacji, dzięki którym producenci nie będą różnicować swoich produktów w ramach tej samej marki. Wniosek w tej sprawie ma być złożony 6 marca, podczas posiedzenia unijnej rady ds. rolnictwa i rybołówstwa.
ikona lupy />
Eksport wart prawie 38 mld euro / Dziennik Gazeta Prawna
Branża spożywcza obawia się ujednolicania jakości produktów.
– Takie oczekiwania są niemożliwe do spełnienia – uważa Andrzej Gantner, dyrektor Generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności. Jak podkreśla, różnice w składzie produktów żywnościowych produkowanych na różne rynki wynikają m.in. z konieczności dopasowania ich do preferencji smakowych i nawyków lokalnych konsumentów oraz zasad produkcji w zgodności z lokalnymi przepisami. Ponadto markowe produkty mogą być wytwarzane przez te same firmy w wielu krajach.
– Nasze kiełbasy bardzo smakują Węgrom. Chcą jednak widzieć w każdej paprykę, co jest nie do zaakceptowania przez polskich konsumentów, którzy wolą łagodniejsze smaki – komentuje Daniel Grzesiak, wiceprezes Zakładów Mięsnych Werbliński.
Andrzej Gantner zaznacza, że nawet w nieprzetworzonych produktach, jakimi są jabłka, występują różnice w preferencjach co do wyglądu i smaku. – Polskie jabłka, które były wywożone do Rosji, miały inne parametry niż te oferowane na naszym rynku, co nie oznacza, że był to objaw dyskryminacji – podkreśla.
Zdaniem producentów działania naszych sąsiadów zmierzają do obrony krajowych wytwórców przez zagraniczną konkurencję. Jeśli odniosą skutek, to polskie firmy mogą tylko stracić. Nasz kraj sprzedaje za granicę więcej żywności niż Czechy, Słowacja i Węgry razem wzięte. Swoje zakłady zlokalizowała u nas duża część międzynarodowych koncernów, którym zarzucane są nierzetelne praktyki uderzające w konsumentów.
– Wysłaliśmy w związku z tym pismo do resortu rolnictwa ze stanowiskiem i obawami branży w tej sprawie. Ujednolicanie jakości jest drogą do ustalenia też tej samej ceny – dodaje Andrzej Gantner.
Wiceprezes ZM Werbliński podkreśla, że o jakości żywności nie decydują wyłącznie producenci, lecz także sieci handlowe, na zlecenie których są wytwarzane poszczególne towary. – W Czechach sprzedajemy za pośrednictwem Kauflanda i Lidla, które składają u nas zamówienia na towary oferowane potem w marketach w całej Europie. Z tego względu nie zgodziłbym się z zarzutami, że różnicuje się jakość żywności trafiającej na konkretne rynki – wyjaśnia Daniel Grzesiak.
Argumentem dla osób przekonanych o „rasizmie żywnościowym”, jaki dotyka kraje naszego regionu, był wywiad, jakiego w 2015 r. udzielił BBC Matt Simister, dyrektor Tesco w Wielkiej Brytanii. Powiedział, że artykuły pierwszej kategorii trafiają choćby do angielskich sklepów, a drugiego gatunku – do Europy Środkowo-Wschodniej, czyli również do Polski.