...podczas gdy polityka Fed sprzyja wzmacnianiu się najważniejszej światowej waluty.
/>
„Zielony” pokazuje się ostatnio z wyjątkowo silnej strony. W stosunku do euro kurs obniżył się niedawno do niewiele ponad 1,03 dol. Druga połowa 2016 r. przyniosła znaczące umocnienie wobec japońskiego jena i franka szwajcarskiego. Za funta płaci się najmniej dolarów od połowy lat 80. Prezydent elekt patrzy na to nieprzychylnym okiem.
W wywiadzie dla „Wall Street Journal” Donald Trump powiedział, że dolar stoi zbyt wysoko. I od razu wyjaśnił przyczyny i skutki tej sytuacji. Wśród powodów widzi np. to, że Chiny starają się utrzymywać niski kurs swojej waluty. – Nasze firmy nie są w stanie z nimi konkurować, bo nasza waluta jest zbyt silna. To nas zabija – stwierdził. Eksperci wskazują, że wskazywanie Chin nie odpowiada faktom. W rzeczywistości władze w Pekinie starają się o umocnienie juana. Próbując przeciwdziałać wypływowi kapitału, wprowadzają ograniczenia administracyjne. Zdecydowały się też na interwencję na rynku. Znacząco podniosły stopy procentowe, co sprzyja wzmocnieniu lokalnego pieniądza.
To właśnie stopy procentowe – tyle że w USA – odpowiadają za wzrost kursu dolara. Rezerwa Federalna, czyli amerykański system banków centralnych, w grudniu podniosła stopy o 0,25 pkt proc., do przedziału 0,5–0,75 proc. Na 2017 r. zapowiedziano trzy podwyżki. W efekcie główna stopa może znaleźć się blisko 1,5 proc. Byłby to najwyższy poziom od października 2008 r. Wyższe stopy oznaczają, że lokowanie gotówki na rynku amerykańskim staje się bardziej dochodowe. A ci inwestorzy, którzy w przeszłości pożyczali pieniądze, by kupić za nie aktywa na rynkach wschodzących, spłacają zadłużenie. Kapitał, który w czasie utrzymywania niemal zerowych stóp procentowych – czemu towarzyszyły programy dodruku pieniądza – wypływał ze Stanów, teraz do nich wraca. Popyt na dolara wzrasta, podnosi się więc również jego kurs.
Do listopadowych wyborów w USA notowania dolara były w miarę stabilne. Wyraźne umocnienie nastąpiło, gdy okazało się, że wygrał je Trump. Paradoksalnie jego deklaracje dotyczące polityki gospodarczej sprzyjały amerykańskiej walucie. Mówił np. o obniżeniu podatków dla amerykańskich firm, które zdecydują się na przetransferowanie gotówki trzymanej na kontach w zagranicznych spółkach zależnych (to kwoty idące być może w biliony dolarów). Deklarował też poluzowanie polityki fiskalnej – cięcia podatkowe lub program wydatków infrastrukturalnych. To samo w sobie nie musiałoby być korzystne dla amerykańskiej waluty. Ale wypowiedzi przedstawicieli Fed wskazują, że łagodniejsza polityka budżetowa to dodatkowy argument dla podwyżek stóp. Ostrzejsza polityka pieniężna przyczynia się do zmniejszenia popytu w gospodarce. Może więc oznaczać wolniejszy wzrost PKB; negatywnie na wzrost wpływa także słabość eksportu, a im mocniejsza waluta, tym mniejsza konkurencyjność cenowa eksporterów.
Nowy prezydent do pewnego stopnia będzie mógł wpłynąć na politykę Fed. Chodzi o nominacje do Federalnego Komitetu Otwartego Rynku, który decyduje o poziomie stóp. Już w listopadzie 2016 r. przedstawiciele sztabu Trumpa zapowiadali, że w pierwszych trzech miesiącach urzędowania obsadzi on dwa wakaty. Najwięcej emocji będzie zapewne budziła nominacja następcy Janet Yellen, szefowej Fed, której kadencja kończy się na początku przyszłego roku. Chociaż są analitycy, którzy spodziewają się, że dolar może w tym roku nadal zyskiwać w taki sposób, że stanie się droższy od euro, to dominujący pogląd wśród ekspertów jest taki, że w najbliższych miesiącach kurs amerykańskiej waluty niewiele się zmieni. A później możliwe jest lekkie osłabienie.