W przyszłym tygodniu stopy procentowe w USA mogą wzrosnąć. To zła wiadomość dla giełd. Także dla naszej, która w tym roku należy do najmocniejszych na świecie.
/>
Perspektywa podwyżki stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych już na marcowym posiedzeniu Federalnego Komitetu Otwartego Rynku (FOMC) sprawiła, że ze światowych giełd wyparował dotychczasowy optymizm. S&P500, główny indeks rynku amerykańskiego, który kilka dni temu osiągnął poziom 2400 pkt, w ostatnich dniach spadł o 1,5 proc. Podobnie było u nas. Warszawski Indeks Giełdowy w minionym tygodniu przebił na chwilę nienotowany od 2007 r. poziom 60 tys. pkt. Wczoraj spadł jednak o 0,5 proc., do niespełna 59 tys. pkt.
Oczekiwania, że FOMC podniesie stopy w USA, przybrały na sile po ostatnich wypowiedziach osób, które decydują o polityce pieniężnej za oceanem. Najpierw za podwyżką „w stosunkowo bliskiej przyszłości” opowiedział się William Dudley, szef Rezerwy Federalnej w Nowym Jorku. Argumentował, że za taką decyzją przemawiają korzystna sytuacja na amerykańskim rynku pracy, wzrost inflacji i rosnący optymizm zarówno właścicieli firm, jak i konsumentów. Jego wypowiedź zrobiła na inwestorach spore wrażenie, bo Dudley uważany jest za gołębia, czyli zwolennika łagodnej polityki pieniężnej.
W piątek w podobnym tonie wypowiedziała się Janet Yellen, szefowa Fed i przewodnicząca FOMC. – Na posiedzeniu w tym miesiącu komitet oceni, czy zatrudnienie i inflacja nadal zachowują się zgodnie z naszymi przewidywaniami. Jeśli tak, to zapewne odpowiednie będzie dalsze dostosowanie stóp procentowych – stwierdziła. Główna stopa w USA jest obecnie utrzymywana w przedziale 0,5–0,75 proc.
Fed ma dbać o pełne zatrudnienie i stabilne ceny. Stopa bezrobocia w USA w styczniu wynosiła 4,8 proc. (w ostatnich miesiącach jest najniższa od wybuchu kryzysu finansowego pod koniec ubiegłej dekady). Roczna inflacja sięgnęła 2,5 proc. (to najwięcej od blisko pięciu lat). Podwyżki stóp powodują zwykle spadki cen akcji. W przypadku Fed – najważniejszego banku centralnego świata – ten efekt rozlewa się praktycznie na cały glob.
Oznacza to, że w najbliższym czasie o dalsze zwyżki na giełdach może być trudno. Inwestorzy w Warszawie i tak mają powody do zadowolenia. GPW należy do najmocniejszych w tym roku rynków akcji. 17-procentowa stopa zwrotu w przeliczeniu na dolary amerykańskie jest niemal trzy razy wyższa niż na giełdzie amerykańskiej i pięć razy wyższa niż średnio w strefie euro.
Niektóre krajowe indeksy w ostatnim czasie biły historyczne rekordy. Tak jest w przypadku WIG-Paliwa, który wczoraj miał najwyższe zamknięcie w historii. Notowaniom spółek paliwowych sprzyjają wzrosty cen surowców energetycznych, dzięki którym możliwe jest osiąganie wyższej marży. Pozytywnym czynnikiem są również działania rządu – pakiet paliwowy, którego celem jest zmniejszenie szarej strefy w obrocie paliwami, skutkuje wzrostem popytu na legalne wyroby Orlenu czy Lotosu.
Niedawno na najwyższym poziomie w historii był również indeks branży medialnej, a kilka procent od szczytów dzieli także spółki spożywcze czy chemiczne. Indeksowi WIG do rekordu z lipca 2007 r. brakuje jeszcze 15 proc. W przypadku WIG20 do pokonania pozostaje jeszcze 78 proc. Dlaczego tak dużo? Wynika to z konstrukcji indeksu, który nie uwzględnia wypłacanych przez spółki dywidend, a wśród największych firm na naszej giełdzie dzielenie się zyskiem z akcjonariuszami to w ostatnich latach stała praktyka. WIG20 Total Return – który zakłada reinwestowanie dywidend – musi urosnąć tylko 7 proc., by pobić szczyt sprzed niespełna dwóch lat.