Zaostrzanie kar nie działa. UOKiK chce zwiększyć wykrywanie zmów cenowych dzięki premiom i rentom wypłacanym informatorom, którzy dostarczą na nie dowody.
Kiedy dwa lata temu wchodziły w życie ostrzejsze sankcje za udział w m.in. zmowach cenowych, Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów liczył, że zachęcą one skruszonych przedsiębiorców do informowania o udziale w takich nielegalnych porozumieniach w zamian za łagodniejsze traktowanie. Przedsiębiorca, który przedstawi dowody potwierdzające niedozwolone porozumienie i współpracuje z UOKiK, może dzięki niemu liczyć na brak kary lub jej obniżenie. Pomysłodawcy mocno się jednak przeliczyli. Według danych przekazanych DGP przez UOKiK do połowy grudnia 2016 r. do urzędu antymonopolowego wpłynął zaledwie jeden wniosek w ramach programu łagodzenia kar (tzw. leniency). Nie lepiej było w 2015 r., kiedy wnioski były zaledwie dwa. Ostatnie dwa lata przyniosły zatem najsłabsze rezultaty od czasu, kiedy program łagodzenia kar zaczął działać, czyli od 2004 r. Po dwa wnioski urząd dostał tylko w latach 2005 i 2011. W pozostałych latach ich liczba wahała się od 3 do 16.
Te dane pokazują, że biznes niespecjalnie przestraszył się większych kompetencji UOKiK. Od stycznia 2015 r. poza przedsiębiorstwami może on bowiem karać także osoby kierujące firmami zaangażowanymi w kartel, a sankcja za to może sięgnąć nawet 2 mln zł. Nowe przepisy wydłużyły też okres przedawnienia w sprawach antymonopolowych do pięciu lat.
Marek Niechciał, prezes UOKiK, nie ukrywa, że zainteresowanie procedurą leniency nie wygląda tak, jak oczekiwał. – Lepsza wykrywalność niedozwolonych porozumień to jeden z naszych priorytetów. Poprawie skuteczności ma służyć pomysł wprowadzenia instytucji tzw. sygnalistów. Chodzi o osoby, które mają bezpośrednią wiedzę o zmowie i mogłyby przekazać ją UOKiK. Będziemy również prowadzili kampanię dotyczącą leniency skierowaną do przedsiębiorców. Liczę, że te działania spowodują, że będzie zgłaszało się do nas więcej uczestników karteli – deklaruje szef urzędu antymonopolowego.
Plan UOKiK zakłada, że projekt przepisów wprowadzający instytucję sygnalisty powstanie w pierwszej połowie przyszłego roku. Funkcjonuje ona już w USA czy niektórych państwach UE i uważana jest za najskuteczniejszą metodę walki z kartelami.
Prezes urzędu nie zdradza, na co potencjalny informator, ryzykujący karierę w biznesie, mógłby liczyć. W rozmowie z DGP deklaruje, że idealnym rozwiązaniem byłoby zapewnienie np. renty waloryzowanej, która pozwoliłaby bez większego uszczerbku utrzymać się po ewentualnym wyłączeniu z branży czy w ogóle z życia zawodowego. – Musiałoby być wyraźne przyzwolenie większości rządzącej na tego typu rozwiązanie, które być może wymagałoby także badań, czy ludzie chętniej przyjdą, jak zobaczą, że dostaną np. 3 mln czy rentę w wysokości powiedzmy 7 tys. zł miesięcznie– mówi Marek Niechciał.
Również eksperci uzależniają powodzenie nowych rozwiązań od systemu zachęt.
– Mało atrakcyjne sprawią, że chętnych nadal będzie niewielu – mówi DGP Przemysław Rybicki z kancelarii Affre i Wspólnicy. Dodaje, że ważny jest też sposób powiadamiania o praktykach, który zapewni sygnalistom ochronę tożsamości oraz zatrudnienia, ponieważ wyjawienie przez nich informacji o zakazanym porozumieniu wiąże się z naruszeniem tajemnicy przedsiębiorstwa. UOKiK zastanawia się nad stworzeniem platformy do kontaktów z sygnalistami.
Entuzjazmu UOKiK związanego ze wsparciem sygnalistów nie podziela Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, główna ekonomistka Konfederacji Lewiatan, organizacji pracodawców.
– Zamiast ustawowego zachęcania do informowania za pieniądze o potencjalnych nieprawidłowościach, UOKiK i ustawodawca powinni pomyśleć raczej o spójnym systemie monitorowania cen na poziomie całego kraju i lokalnie, pozwalającym wykrywać ewentualne zmowy, np. we współpracy z Głównym Urzędem Statystycznym, który zbiera dane dotyczące cen – ocenia.
W ostatnich latach wielkiego progresu w wykrywaniu porozumień ograniczających konkurencję nie widać, przynajmniej sądząc po wydawanych decyzjach o karach. W 2016 r. do połowy grudnia było ich 12, choć urząd liczy, że do końca roku ich łączna liczba wzrośnie do ponad 20. W 2015 r. było to 11 decyzji, a w 2014 r. – 28. Spadek z ubiegłego roku UOKiK tłumaczy częstszymi wystąpieniami miękkimi, które polegają na wezwaniu przedsiębiorcy do dobrowolnej zmiany bądź eliminacji nieuczciwych praktyk. W latach 2010–2013 liczba decyzji wahała się od 19 do 28 rocznie. – Mniejsza wykrywalność zmów cenowych to skutek większego skupienia się pracowników urzędu na ochronie praw konsumentów. Mniej dotkliwe są też kary. Te zasądzane przez urząd są potem często łagodzone przez sąd w ramach prowadzonego przed nim postępowania – dodaje Przemysław Rybicki.
Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek skłania się z kolei ku tezie, że zmów cenowych wśród przedsiębiorców nie jest tak dużo, jak można by się spodziewać. Wskazuje, że aby zawierać takie nielegalne porozumienia, przedsiębiorcy muszą działać na tyle sprawnie, by nie zostały one wykryte, a jeśli już do tego dojdzie, być na tyle silni finansowo, by przetrwać mimo ewentualnych kar.
Tymczasem nasz rynek jest zdominowany przez mikro, małe i średnie firmy, które nie dysponują wielkimi kapitałami i zatrudniają średnio – odpowiednio: 2, 20 i 100 osób.
– Jesteśmy wciąż gospodarką rozdrobnioną, z firmami słabymi kapitałowo, które jeśli walczą o rynek, to przede wszystkim niższą ceną – ocenia.
398,9 mln zł kar nałożył UOKiK od 2010 r. za niedozwolone porozumienia na przedsiębiorców
64 wnioski leniency trafiły do UOKiK od 2004 r.
87 postępowań antymonopolowych i wyjaśniających w sprawie porozumień ograniczających konkurencję prowadzi obecnie UOKiK