Ceny żywności na świecie w ciągu roku wzrosły o 10 proc., ale są o 1/4 niższe niż kilka lat temu. A jeśli uwzględnić zmiany w naszych dochodach, okaże się, że za towary rolne od 50 lat płacimy mniej więcej tyle samo.
Jak wygląda typowy świński cykl? Kiedy ceny wieprzowiny są wysokie i korzystne w relacji do cen paszy, rolnicy zwiększają produkcję, co po kilku miesiącach prowadzi do świńskiej górki, czyli przejściowej nadpodaży mięsa na rynku. Ceny spadają, co skłania producentów do ograniczenia inwestycji w rozwój hodowli. Konsekwencją jest świński dołek; wieprzowiny jest na rynku za mało i cała zabawa zaczyna się od nowa. – Żywność zalicza się do artykułów pierwszej potrzeby, na które popyt jest mniej więcej stały. O jej cenach decyduje przede wszystkim podaż. Prawidłowość jest taka, że wzrost podaży o 1 proc. powoduje spadek cen o 10 proc. I na odwrót: gdy podaż spada, to w wielokrotnie większej skali przekłada się to na wzrost cen – wyjaśnia prof. Henryk Runowski ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego.
Właśnie ten mechanizm spowodował, że kurs pszenicy na amerykańskiej Chicago Board of Change, która jest wyznacznikiem cen w skali globu, spadł w tym roku poniżej 4 dol. za buszel (czyli 146 dol. za tonę; buszel pszenicy to 27,2 kg). W ciągu ostatnich czterech lat pszenica potaniała o ponad 50 proc., a jej cena utrzymuje się w pobliżu najniższego poziomu od dekady. Kukurydza podrożała w ostatnich trzech miesiącach o 10 proc., ale też jest o połowę tańsza niż przed czterema laty. Nieznacznie lepiej wygląda soja, notowana na początku grudnia po 10 dol. za buszel (270 dol. za tonę). To 20 proc. wyżej niż w dołku z początku tego roku, ale jeszcze w drugiej połowie 2012 r. za buszel soi trzeba było zapłacić ponad 17 dol.
/>
– Kiedy kilka lat temu ceny zbóż były wysokie, rolnicy zwiększali produkcję. Firmy chemiczne inwestowały w prace nad coraz skuteczniejszymi nawozami i ulepszeniem materiału siewnego, co w rezultacie doprowadziło do wzrostu wydajności produkcji rolnej. Stąd obecnie mamy nadpodaż zbóż na rynku – mówi Michał Koleśnikow, analityk banku BGŻ BNP Paribas. Amerykański departament rolnictwa szacuje, że w sezonie 2016/2017 tamtejsi farmerzy po raz pierwszy w historii zbiorą ponad 50 buszli pszenicy z jednego akra upraw. W porównaniu do średniej z ostatnich pięciu lat wydajność ma być o 15 proc. wyższa. To pochodna nie tylko inwestycji, ale także sprzyjającej pogody.
Teoretycznie cykliczność rynku towarów rolnych, typowa także dla innych surowców, wydaje się dobrze rozpoznana i nie powinna dziwić. Tym razem jednak wszystko ma się trochę inaczej. Jeszcze kilka lat temu większość prognoz mówiła, że żywność tania nie będzie już nigdy. Obawiano się wówczas, że trend ten doprowadzi do serii wojen w państwach najbiedniejszych. W 2008 r., kiedy cena pszenicy wzrosła o 100 proc. w ciągu roku, dochodząc do niemal 400 dol. za tonę, zamieszki przetoczyły się m.in. przez Indie, Indonezję, Argentynę i Egipt. Druga fala wzrostu cen zbóż w latach 2010–2012, kiedy np. najwyższą w historii cenę osiągnęła soja (ponad 600 dol. za tonę), przyczyniła się zaś do wybuchu arabskiej wiosny.
Żywność miała drożeć także dlatego, że coraz większa część areału upraw była przeznaczana na produkcję biopaliw. Dodawanie otrzymywanego ze zbóż bioetanolu czy estrów z olejów roślinnych z jednej strony miało ograniczyć wpływ rosnących notowań ropy na ceny paliw, a z drugiej ograniczyć zanieczyszczenie środowiska poprzez obniżenie emisji dwutlenku węgla. Na początku stulecia amerykańscy farmerzy przeznaczali na bioetanol 7 proc. produkowanej kukurydzy, a w rekordowym 2012 r. odsetek ten sięgnął 42 proc. W Polsce, gdzie dekadę temu o biopaliwach mało kto słyszał, pod uprawy roślin, z których powstają dodatki do paliw, przeznaczamy dziś 0,5 mln ha gruntów. Gdyby obszar ten przeznaczyć pod uprawę zbóż, moglibyśmy zwiększyć ich produkcję o 1,7 mln ton rocznie, czyli 6 proc.
Ten czynnik podbijał ceny towarów rolnych w czasach, kiedy ropa była droga. Motywacja do produkcji biopaliw była wyższa, kiedy cena baryłki przekraczała 100 dol., niż kiedy na początku tego roku kosztowała 30 dol. Drugim elementem rozwoju produkcji biopaliw było wsparcie dla rolników. Francja, Niemcy czy USA pomagały rolnikom ulgami podatkowymi, dotacjami czy nakładaniem obowiązku dodawania biopaliw do benzyn i olejów napędowych. Ten zapał mija, bo politycy dostrzegli związek między wzrostem popytu na biopaliwa i cenami żywności. UE planuje, że do 2020 r. udział biokomponentów w paliwach zużywanych w transporcie ma sięgnąć 10 proc. W zeszłym roku Parlament Europejski doprecyzował, że maksymalnie 70 proc. tej kwoty stanowić mogą biopaliwa pierwszej generacji, otrzymywane bezpośrednio z towarów rolnych. Resztę mają stanowić biokomponenty drugiej generacji, otrzymywane np. z odpadów czy celulozy. Po 2020 r. Unia zamierza całkowicie wycofać się z finansowego wsparcia dla biopaliw pierwszej generacji.
– Może nie jest to jeszcze całkowity koniec złych biopaliw. Ale na pewno jest to początek końca wlewania żywności do naszych baków – komentował Pietro Caloprisco, ekspert Transport & Environment, organizacji działającej na rzecz zrównoważonego transportu. Słabiej niż w przeszłości działa także drugi czynnik po stronie popytu na żywność, związany z szybkim rozwojem państw aspirujących do grona najbogatszych. Utrzymujące się przez trzy dekady wysokie tempo wzrostu PKB w Chinach czy Indiach doprowadziło do bezprecedensowego skoku zamożności szerokich grup społecznych, co przełożyło się na wzrost popytu na mięso czy mleko. W 2000 r. przeciętny Chińczyk konsumował rocznie 8,5 kg drobiu, w 2012 r. było to już 12 kg. Ale w zeszłym roku spożycie było nieco niższe niż trzy lata wcześniej. Konsumpcja mięsa spadła też w pogrążonych w kryzysie Rosji czy Brazylii.
Także w Polsce, gdzie dochód na głowę jest niemal dwukrotnie wyższy niż w Chinach, spożycie wieprzowiny w latach 2011–2013, kiedy była ona relatywnie droga, a jednocześnie zarobki rosły powoli, spadło o niemal 10 proc. Przez ostatnie dwa lata ponownie rosło, ale zanotowane w zeszłym roku 41,4 kg na głowę mieszkańca to wynik wciąż niższy niż 42,2 kg osiągnięte w 2010 r. Niższy popyt na mięso nie tylko bezpośrednio wpływa na jego cenę, ale ma też przełożenie na ceny zbóż służących do produkcji paszy. Do wyprodukowania kilograma żywca wieprzowego w najbardziej efektywnych systemach produkcji potrzeba 2,5–3,5 kg paszy złożonej z przerobionego ziarna zbóż i nasion roślin oleistych. – Prognozy mówiące o stałym wzroście cen towarów rolnych nie sprawdziły się, bo nie doceniono skali wzrostu wydajności produkcji rolnej w państwach, w których stała ona na relatywnie niskim poziomie. Na przykład wynikającego z wykorzystywania roślin modyfikowanych genetycznie – zwraca uwagę Jakub Olipra z Crédit Agricole.
FAO, agenda ONZ ds. wyżywienia i rolnictwa, zwraca uwagę, że szacowana na rekordowe 2,58 mld ton produkcja zbóż w sezonie 2016/2017 to nie tylko pochodna najwyższych w historii zbiorów w USA, ale i rosnącej wydajności upraw w takich państwach, jak Iran, Rosja czy Kazachstan. Dla ceny towarów rolnych istotne znaczenie wciąż ma także to, co się dzieje z ropą naftową. Nie chodzi tylko o to, że cena ropy wpływa na popyt na biopaliwa i w ten sposób oddziałuje na towary rolne, ale stanowi także istotny czynnik po stronie kosztów produkcji. Olej napędowy to podstawowe paliwo używane w produkcji rolnej, a cena ropy ma także przełożenie na ceny nawozów i koszty transportu. Z reguły im droższa ropa, tym wyższe ceny towarów rolnych i na odwrót, spadek cen ropy powoduje, że pszenica czy drób tanieją. Przez ostatnie dwa lata ropa była tania, ale od lutego podrożała niemal dwukrotnie.
Znajduje to odbicie we wzroście cen niektórych grup towarów, jak nabiał czy cukier. Indeks cen żywności FAO pokazujący, co się dzieje z notowaniami towarów rolnych na świecie, miał w październiku wartość o 10 proc. wyższą niż rok wcześniej. To jeden z czynników, który wpływa na stopniowy wzrost inflacji na świecie, także w Polsce. – Ceny większości towarów rolnych w Polsce z dużą dokładnością naśladują trendy globalne. To, ile zbierzemy w kraju pszenicy, nie ma praktycznie żadnego znaczenia dla jej ceny w Polsce. Jednym z nielicznych wyjątków są warzywa i owoce, w przypadku których liczy się popyt i podaż na lokalnym rynku – zwraca uwagę Koleśnikow.
Zboża w dalszym ciągu są tanie, bo w tym przypadku największe znaczenie mają nadprodukcja i rosnące zapasy. – Zapasy są najwyższe w historii, co ogranicza możliwość istotnego wzrostu cen w kilku najbliższych latach – ocenia Jakub Olipra. To jeden z powodów, z jakich powrót do tak wysokich cen żywności, jak w 2012 r., jest mało prawdopodobny. Indeks FAO, który uwzględnia także zmiany naszych dochodów, pokazuje też, że prognozy dotyczące trwałego wzrostu cen towarów rolnych z reguły się nie sprawdzały, chociaż kilkuletnie skoki cen w górę – takie jak w latach 2005–2012 – bywały dotkliwe, w szczególności dla krajów rozwijających się.
Wzrost ceny soi do 600 dol. za tonę przyczynił się do arabskiej wiosny