Trwają rozmowy o wyposażeniu śmigłowców Mi-17 w silniki produkowane przez Motor Sicz.
Minister Antoni Macierewicz zapowiadał na antenie TV Trwam budowę polsko-ukraińskiego śmigłowca. I choć pogłoski o takim projekcie wydają się przesadzone, wiadomo, że trwają rozmowy o tym, by w polskich wojskowych śmigłowcach Mi-17 wymienić silniki. W tym aspekcie współpraca z Ukraińcami wydaje się zupełnie realna. Choć daleko stąd do budowy wspólnego śmigłowca, o którym mówił minister Macierewicz.
– Rozmawiałem w tej sprawie z Ukraińcami już wielokrotnie. Jeśli wszystko dobrze pójdzie, to za kilka miesięcy będzie można zaprezentować służące w naszym wojsku Mi-17 z nowymi ukraińskimi silnikami – zapowiada Dariusz Wroński, emerytowany generał, pilot, a obecnie prezes spółki Centrum Wdrożeniowo-Produkcyjne ITWL. Po wymianie silnika w pierwszej maszynie potrzebna byłaby eksploatacja nadzorowana. Chodzi o 80–100 godzin pracy, podczas których byłyby dokładnie sprawdzane wszelkie parametry.
Jeśli się uda, to pierwsze zmodyfikowane maszyny mogłyby trafić do służby już pod koniec przyszłego roku. – To zależy od dwóch rzeczy: podjęcia decyzji przez kierownictwo MON, a później od sprawdzenia nowego sprzętu – wyjaśnia Wroński.
Pomysł „reanimacji” starych śmigłowców przez danie im nowych silników funkcjonuje od lat. W sytuacji, kiedy kupimy małą liczbę śmigłowców wielozadaniowych, będzie uzasadniony.
– Silnik ukraiński jest dobry, cena atrakcyjna, jest potrzeba w Wojsku Polskim, więc jeśli nie rozbijemy się o decyzje na szczeblu politycznym, powinno się udać – mówi Jerzy Gruszczyński, były pilot, dziś redaktor naczelny miesięcznika „Lotnictwo Aviation International”.
Sprawa dotyczy ponad 30 maszyn. Części z nich resursy, czyli dopuszczalny okres użytkowania, kończą się już niebawem. Po takiej „rewitalizacji” armia na minimum osiem lat zyskałaby śmigłowce, które wśród wojskowych cieszą się dobrą opinią. To byłoby znacznie tańsze niż zakup nowych maszyn, a jednocześnie pozwoliłoby na utrzymanie dotychczasowych zdolności. No i zakup nowych śmigłowców można by bardziej rozłożyć w czasie, a przez to coroczne wydatki MON byłyby mniejsze. W momencie gdy potrzeby i tak są olbrzymie, to poważny argument przemawiający za ukraińskim rozwiązaniem.
Wiadomo, że ukraińska firma Motor Sicz ma w produkcji silników do rodziny śmigłowców Mi duże doświadczenie i sukcesy. Współpraca mogłaby dotyczyć remotoryzacji nie tylko Mi-17. Problemem pozostają jednak silne powiązania tej firmy z Rosją. Przez lata Motor Sicz intensywnie współpracowała ze wschodnim sąsiadem. Mimo wojny, którą Ukraina prowadzi z Rosją w Donbasie, w ubiegłym roku dostarczyła do tego kraju 250 silników. Jak pisze serwis Naszi Hroszi, Motor Sicz w 2015 r. zarabiał również na modernizacji silników w śmigłowcach z floty Władimira Putina.