Wyrok ETS może zwiastować jeszcze szybsze ograniczenia praw do bezpłatnych emisji dwutlenku węgla w przyszłości. Trybunał Sprawiedliwości UE orzekł w czwartek, że Komisja Europejska błędnie rozdzielała bezpłatne uprawnienia do emisji, i dał jej 10 miesięcy na naprawienie błędów.
Trucie potaniało / Dziennik Gazeta Prawna
Trybunał rozpatrywał skargę kilku dużych firm przemysłowych – m.in. Dow Chemical, Exxon Mobile i OMV – które twierdziły, że tzw. mechanizm korekcyjny w przydziale praw jest dla nich krzywdzący.
Mechanizm korekcyjny wynika z tego, że ograniczenie poziomu emisji ustalane jest dla całej UE, jednak poszczególne kraje mają pewną swobodę w dysponowaniu prawami do emisji. Aby ogólnoeuropejski bilans się zgadzał, KE zastrzegła sobie prawo do stosowania współczynnika korekcyjnego ograniczającego nadmierną zdaniem KE emisję. Ten mechanizm był krytykowany przez przemysł, bo ofiarami cięć stawały się najczęściej najbardziej energochłonne branże.
Stąd ich skarga do trybunału – firmy przemysłowe uznały, że w efekcie tego mechanizmu mają mniej praw do emisji, niż wynika to z systemu ETS. To podstawowe narzędzie UE, by osiągnąć założoną w polityce klimatycznej redukcję emisji dwutlenku węgla o 40 proc. w porównaniu z 1990 r. Każdego roku UE ustala limit pozwoleń na emisję dla elektrowni, energochłonnego przemysłu i linii lotniczych. Obecnie do 2020 r. z rynku zdejmowanych jest rocznie 1,74 proc. z tego limitu. Zgodnie z kompromisem zawartym jeszcze w zeszłym roku na unijnym szczycie klimatycznym po 2021 r. zdejmowanych będzie 2,2 proc. pozwoleń.
Trybunał przyznał, że zastosowane przez KE wyliczenia mechanizmu korekcyjnego były błędne, uznał jednak, że Komisja okazała się zbyt hojna dla najbardziej energochłonnego przemysłu. Z wyroku wprawdzie wynika, że kwestionowany przez przemysł mechanizm korekcyjny przestaje działać, co byłoby dla przemysłu dobrą wiadomością, ale uzasadnienie rozwiewa nadzieje – prawa do bezpłatnych emisji zostały ustalone na zbyt wysokim poziomie. Według wstępnych szacunków analityków czwartkowy wyrok oznacza, że KE nadmiernie rozdysponowała prawa do bezpłatnej emisji ponad 100 mln ton CO2, czyli 1,6 proc. całej puli.
– To może nie są duże liczby, ale to orzeczenie wprowadza ogromny chaos i obnaża, jak bardzo skomplikowanym i nieefektywnym mechanizmem jest ETS. Trybunał zakwestionował bowiem bazę do wyliczeń mechanizmu korekcyjnego, a to w zasadzie wywraca do góry nogami cały system. Do czasu pojawienia się nowych propozycji przemysł tak naprawdę nie wie, ile bezpłatnych uprawnień będzie mu przysługiwało, nie wiadomo, która branża zyska, a która straci – twierdzi Agata Staniewska, ekspert Konfederacji Lewiatan. Jej zdaniem nie można przesądzić, że na nowym rozdziale emisji niektóre branże czy zakłady mogą nawet zyskać. – Nie wiadomo również, czy Komisja nie dojdzie do wniosku, że wyrok ETS powinien mieć również moc wstecznie obowiązującą, tzn. czy owe nazbyt hojnie rozdzielane uprawnienia nie będą odebrane przez szybsze ograniczenie limitów uprawnień w najbliższych latach.
Wprawdzie trybunał stwierdził, że orzeczenie nie będzie działało wstecz, i w tym roku w systemie uprawnień nic się nie powinno zmienić, ale można się spodziewać ograniczenia limitów od 2018 r.
Dla zwolenników szybszej realizacji celów klimatycznych wyrok trybunału może stanowić poważny argument w rozpoczynających się właśnie dyskusjach, jak ma wyglądać europejski system handlu emisjami po 2020 r. – Istnieje takie zagrożenie, Komisja może wykorzystać okazję, by ograniczyć jeszcze bezpłatne uprawnienia – twierdzi Henryk Kaliś, prezes Forum Odbiorców Energii Elektrycznej i Gazu. Ekspertka Lewiatana uważa jednak, że ten wyrok trybunału może być okazją do poważnej dyskusji na temat ETS. – Można stwierdzić, że skoro trybunał uznał obecny mechanizm za błędny, to pojawia się okazja do dyskusji, jak uczynić go racjonalnym – twierdzi.
Jeśli to się nie uda, polski, ale i europejski przemysł, czekają ciężkie czasy, bo już obecne tempo redukcji emisji jest wyzwaniem. Były prezes URE Leszek Juchniewicz szacował niedawno, że w latach 2021–2030 konieczne będzie dokupienie 1,3 mld uprawnień do emisji, co jego zdaniem będzie oznaczało koszt 145 mld zł.