Ceną, jaką zapłacimy za spełnienie unijnego wymogu dyscypliny w finansach publicznych, będzie częściowe rozmycie obietnic wyborczych. W projekcie aktualizacji programu konwergencji Ministerstwo Finansów z jednej strony wyraźnie podniosło tzw. ścieżkę deficytu finansów publicznych (według założeń ma być on wyższy od planowanego przez poprzedni rząd o 1,1 pkt proc. PKB w przyszłym roku i o 0,7 pkt proc. rok później), a z drugiej – chce modyfikacji kluczowych obietnic, jak podwyższenie kwoty wolnej w PIT.
Polska według programu konwergencji / Dziennik Gazeta Prawna
Zgodnie z prezydenckim projektem ustawy kwota miałaby wzrosnąć do 8 tys. zł w przyszłym roku. Kosztowałoby to budżet 21 mld zł. Resort proponuje więc stopniowe podwyższanie kwoty o 1000 zł rocznie aż do pułapu 8 tys. zł. To rozłożyłoby koszty w czasie – dzięki temu w przyszłym roku ubytek dochodów z PIT wyniósłby „tylko” 4 mld. Resort finansów zapisał też w programie, że pracuje nad wariantem degresywnej kwoty wolnej, czyli malejącej wraz ze wzrostem dochodów podatnika. To mogłoby dodatkowo ograniczyć koszty o jedną czwartą.
Niewykluczone, że zmodyfikowana zostanie również inna obietnica, czyli zmiany w wieku emerytalnym. Wprawdzie kwestia ostatecznej wersji projektu jego obniżenia jest jeszcze nieprzesądzona, ale w dokumencie opisane jest najbardziej prawdopodobne rozwiązanie, dyskutowane obecnie w Radzie Dialogu Społecznego. Zakłada ono zatrzymanie zmian podwyższania na poziomie 61 lat w przypadku kobiet oraz 66 lat dla mężczyzn. Do tego dodane byłoby, forsowane przez związki zawodowe, kryterium stażu składkowego 35 lat dla kobiet i 40 dla mężczyzn „przy jednoczesnym wymogu wypracowania minimalnej emerytury”. Tak zapisano w opublikowanym wczoraj projekcie aktualizacji programu konwergencji. Oryginalna propozycja, nad którą pracuje rada, zakłada możliwość przejścia na emeryturę wcześniej, niż wynika z granicy wieku emerytalnego, o ile ubezpieczony wypracował co najmniej 130 proc. minimalnej emerytury.
Wariant negocjowany w radzie jest rządowi na rękę, bo pozwoliłby zmniejszyć w znaczący sposób koszty zmian dla sektora finansów publicznych. Gdyby z początkiem 2017 r. obniżyć wiek przechodzenia na emeryturę do 60 i 65 lat, to w przyszłym roku skutki tej zmiany dla FUS wyniosłyby 8,6 mld zł, a w 2019 już 12 mld zł. Wariant negocjowany w Radzie Dialogu Społecznego oznacza praktycznie nie obniżkę, lecz zamrożenie wieku emerytalnego na obecnym poziomie. „Zgodnie ze wstępnymi szacunkami ZUS w pierwszym roku reformy zmiany byłyby niemal neutralne dla finansów publicznych, prowadząc do systematycznego wzrostu deficytu FUS w kolejnych latach. Skutek dla wyniku sektora byłby jednak w tym wariancie znacząco niższy niż w wariancie prezydenckim” – napisali autorzy projektu.
Z APK wynika także, że za rok emeryci i renciści ponownie dostaną jednorazowe dodatki. I zapewne będą nieco wyższe, bo rząd zamierza przeznaczyć na nie 1,5 mld zł, czyli 100 mln zł więcej niż w tym roku. Jednak i tu rząd myśli o przyszłym budżecie. Oszczędność polega na tym, że łącznie 3 mld zł wypłacone w formie jednorazowych dodatków w tym i przyszłym roku nie podbijają stałych wydatków FUS na emerytury, a więc waloryzacja w przyszłych latach będzie liczona od niższej podstawy, niż gdyby te pieniądze wypłacono np. w formie waloryzacji kwotowej.
MF stwierdza jasno, że aby zgodnie z unijnymi wymogami utrzymać deficyt poniżej 3 proc. PKB, trzeba będzie albo zmienić strukturę wydatków, albo poszukać dodatkowych dochodów. Poza tymi, które będą wynikały z ograniczenia tzw. luki w VAT. W przyszłym roku uszczelnianie VAT (wraz z efektem wprowadzenia centralnego rejestru faktur) ma przynieść co najmniej 3,1 mld zł. To największe (oprócz klauzuli przeciwko unikaniu opodatkowania) źródło poprawy ściągalności podatków. MF przedstawia dość szerokie przedziały szacowanych dochodów wynikających z poprawy ściągalności. W przyszłym roku dochody miałyby wzrosnąć o 6,5–16,7 mld zł.
Resort nie wyklucza też odwrócenia zapisanej w ustawie obniżki stawek VAT. Zgodnie z obowiązującym prawem z początkiem przyszłego roku mają one spaść o 1 pkt proc. Oznaczałoby to uszczuplenie dochodów z podatku o 7,2 mld zł w 2017 r. O tym, czy utrzymać wyższe stawki, rząd zdecyduje w czasie prac nad przyszłorocznym budżetem. Resort finansów deklaruje jednocześnie, że nie będzie podwyżek akcyzy.
W planie kryteria spełnione
Aktualizacja Planu Konwergencji to coroczny dokument przyjmowany przez rząd i wysyłany do Komisji Europejskiej, który ma pokazywać, w jaki sposób kraj członkowski spełnia kryteria konwergencji. Limit deficytu sektora finansów publicznych to 3 proc. PKB, dług publiczny nie powinien przekraczać 60 proc. PKB.
Jak wynika z najnowszych szacunków resortu finansów, w kolejnych latach nie powinno nam grozić przywrócenie procedury nadmiernego deficytu. Przeciwnie, różnica między wydatkami a dochodami sektora finansów publicznych, po przejściowym wzroście w tym roku, później ma spadać. Kwota długu publicznego będzie się powiększać, ale rząd liczy na to, że od 2018 r. w relacji do PKB zadłużenie będzie spadać.
Jeśli scenariusz zapisany w APK się spełni, to znaczy, że cały czas będziemy spełniać kryteria konwergencji. Najtrudniejsze będzie przekonanie Brukseli co do realności wyniku w 2017 r. z uwagi na planowane zwiększenie wydatków m.in. w programie „Rodzina 500 plus”.