Przemysł obawia się, że nie zdąży się dostosować do wytycznych z unijnej dyrektywy.
Polska ma czas do 20 maja 2016 r. na wdrożenie postanowień dyrektywy tytoniowej, wprowadzającej m.in. obrazkowo-tekstowe ostrzeżenia na 65 proc. powierzchni paczki papierosów. Tymczasem dotąd nie znowelizowano ustawy o ochronie zdrowia przed następstwami używania tytoniu i wyrobów tytoniowych, dostosowującej krajowe przepisy do unijnych regulacji.
– Pod koniec marca można się spodziewać konsultacji międzyresortowych w sprawie nowego prawa – informuje Krzysztof Bąk, rzecznik Ministerstwa Zdrowia. To oznacza, że szybkie wejście w życie regulacji stoi pod znakiem zapytania. Wcześniej konsultacje projektu zapowiadano na minioną jesień.
– Zwłoka powoduje niepewność wśród przedsiębiorców. A nie ma podstaw do tego, by ją wywoływać. W dyrektywie zostało w zasadzie wszystko uregulowane. Dostosowanie polskiego prawa do niej nie jest więc skomplikowane – uważa Bogusław Sonik, poseł do Parlamentu Europejskiego, który walczył o to, by dyrektywa wyrządziła jak najmniej szkód polskiemu przemysłowi.
– Można odnieść wrażenie, że nikt nie rozumie, czym jest data 20 maja 2016 r. To nie tylko moment, w którym nastąpi implementacja unijnego prawa do polskiego, ale też data rozpoczęcia produkcji wyrobów tytoniowych zgodnie z treścią dyrektywy – tłumaczy Grażyna Sokołowska, dyrektor ds. korporacyjnych i prawnych w Imperial Tobacco Polska.
Przemysł tytoniowy obawia się, że na dostosowanie do nowych regulacji będzie miał mało czasu. – Nie wiemy, w jakich dokładnie opakowaniach będzie można sprzedawać papierosy w Polsce w 2016 r., czy zmieni się miejsce zamieszczenia na nich banderoli. To powstrzymuje nas przed dokonaniem niezbędnych inwestycji w park maszynowy, ale też przed złożeniem zamówienia u zewnętrznych dostawców na nowe opakowania – mówi przedstawiciel kolejnego koncernu. I dodaje, że ze względu na to, iż proces wymiany sprzętu jest kosztowny, nikt nie będzie robił tego po omacku.
Firmy szacują, że trzeba będzie wymienić większą część maszyn. W każdym z zakładów pracuje ich od 50 do 70. Koszty wymiany tylko jednego urządzenia to wydatek ok. 5 mln euro. Do każdego trzeba doliczyć nową banderolownicę, której koszt to ok. 0,5 mln euro.
W 2013 r. wartość produkcji sprzedanej liczonej w cenach bazowych w sektorze wyniosła 3,8 mld zł, a zysk netto 212 mln zł.
– Dotychczas nie było zmian na taką skalę w przemyśle tytoniowym. Dlatego z niecierpliwością czekamy na wytyczne z resortu zdrowia – podkreśla Grażyna Sokołowska.
Przedstawiciele branży wskazują, że kupno nowych urządzeń to dłuższy proces. W normalnych warunkach czas oczekiwania na maszyny od zamówienia do instalacji wynosi ok. 12 miesięcy. Z uwagi jednak na to, że globalnie dostawców takich maszyn jest tylko trzech, czas ten znacząco się wydłuży. W kolejce po ich produkty ustawią się bowiem fabryki z całej Europy.
– Potem trzeba jeszcze zespolić nowe urządzenia z tymi działającymi już na terenie fabryki. Osiągnięcie przez linię produkcyjną pełnej mocy również wymaga czasu – komentuje pracownik jednej z fabryk.
Jest jeszcze jeden problem, którego obawiają się polskie zakłady, produkujące głównie na eksport (ponad 2/3 ze 150 mld sztuk papierosów wytwarzają na potrzeby rynków zagranicznych). Istnieje niebezpieczeństwo, że na każdy z rynków europejskich będą musiały pakować papierosy w inne paczki. Gdyby znały wytyczne obowiązujące we wszystkich krajach, w tym w Polsce, dałoby się lepiej zaplanować produkcję.
Brak nowelizacji ustawy spędza sen z powiek również plantatorom tytoniu. Ci obawiają się, że w 2016 r. producenci mogą wstrzymać zamówienia surowca. – W sytuacji, gdy przemysł nie zdąży z dostosowaniem zakładów do wymogów dyrektywy, nie będzie mógł produkować. A to dla branży oznacza straty – komentuje Lech Ostrowski, wiceprezes Krajowego Związku Plantatorów Tytoniu.
Z tego powodu wielu rolników może wycofać się z upraw. A opłacalność już spadła, bo od tego roku nie obowiązują unijne dopłaty do produkcji tytoniu. Dotychczas rocznie do podziału między krajowych rolników było 29 mln euro z Brukseli. W branży coraz głośniej słychać więc opinie, że tylko okres przejściowy może uratować sytuację.
Polski tytoń w pigułce
W naszym kraju jest sześć zakładów specjalizujących się w produkcji wyrobów tytoniowych. Są one zlokalizowane w większości w regionach o wysokim wskaźniku bezrobocia – w Radomiu, Augustowie, Poddębicach k. Łodzi, Lublinie, Krakowie i Tarnowie Podgórnym. Zatrudniają w sumie ok. 6,5 tys. pracowników. Jeśli uwzględnić uprawę, przetwarzanie, produkcję i dystrybucję, to z sektorem tytoniowym związanych jest pośrednio i bezpośrednio 500 tys. miejsc pracy. W Polsce tytoń uprawia ok. 9 tys. gospodarstw rolnych. To mniej niż jeszcze w 2005 r. Wówczas istniało ich bowiem 14,8 tys. Spadek w liczbie plantatorów nie wpłynął jednak na zmniejszenie powierzchni upraw. Nadal oscyluje ona w okolicy 15 tys. ha. Skala zbiorów utrzymywała się natomiast w ostatnich latach na poziomie 30 tys. ton.