Zwyżki produkcji oraz sprzedaży nie były w końcówce roku duże, ale ekonomiści oceniają, że wzrost mógł przekroczyć 5 proc.
Ekonomiści spodziewali się, że w grudniu dane dotyczące popytu w naszej gospodarce nie będą tak dobre, jak miesiąc wcześniej. Decydowały o tym względy techniczne – niekorzystna różnica w liczbie dni roboczych, a jedna dniówka mniej to w skali gospodarki produkcja o kilka procent niższa. Dlatego nie są zawiedzeni danymi, jakie przedstawił w piątek Główny Urząd Statystyczny. Produkcja sprzedana przemysłu była w minionym miesiącu realnie o 2,7 proc. wyższa niż rok wcześniej, wobec ponad 9-proc. zwyżki w listopadzie. Dynamika budownictwa spowolniła z niemal 20 proc. do prawie 13 proc., a wzrost sprzedaży detalicznej z niemal 9 proc. do nieco ponad 5 proc.
– Słaby rezultat sprzedaży nie powinien niepokoić, gdyż stanowi w pewnym sensie wyrównanie bardzo dobrego wyniku za listopad, a ostatnie dane z rynku pracy nadal wskazują na stabilne podstawy do wzrostu wydatków gospodarstw domowych – komentuje Paweł Radwański, główny ekonomista Raiffeisen Banku Polska.
Statystyczne spowolnienie gospodarki w grudniu nie ma zdaniem specjalistów większego znaczenia, bo cały IV kw. był bardzo dobry. Średnie tempo wzrostu produkcji przemysłowej to 8 proc. – najwięcej od początku 2011 r. „Polskie przetwórstwo korzysta zarówno z doskonałej formy, w jakiej znajduje się gospodarka światowa, jak i z ożywienia krajowych inwestycji. Spodziewamy się, że czynniki te będą oddziaływać również w 2018 r., a produkcja wzrośnie w nim średnio o ponad 8 proc.” – oceniają ekonomiści mBanku.
W budownictwie dwóch kwartałów ze wzrostem sprzedaży przekraczającym 10 proc. nie mieliśmy od przełomu 2011 i 2012 r. W przypadku sprzedaży detalicznej końcówka roku przyniosła realny wzrost rzędu 7 proc. Podobny utrzymywał się w całym 2017 r. I tu bazą do porównań może być 2011 r.
Tak dobrze nie było od ponad pięciu lat / Dziennik Gazeta Prawna
Perspektywy sprzedaży detalicznej nadal są dobre, na co wskazują badania koniunktury wśród konsumentów. Wskaźnik ufności konsumentów obliczany przez GUS na podstawie ankiety wśród niemal 1,4 tys. respondentów znalazł się na najwyższym poziomie w historii. Wyniósł 6,2 proc. Taka jest różnica pomiędzy odsetkiem ocen pozytywnych i negatywnych. Do niedawna przez wiele lat dominowali pesymiści.
Opublikowane w piątek wskaźniki pozwalają z dużym prawdopodobieństwem szacować tempo wzrostu gospodarczego w końcówce minionego roku. – Rewidujemy w górę prognozę wzrostu PKB w IV kw. 2017 r. do 5,0 proc., z 4,7 proc. oczekiwanych dotychczas. Przyspieszenia wzrostu oczekujemy przede wszystkim w zakresie inwestycji, zaś w przypadku konsumpcji prywatnej możliwe jest lekkie spowolnienie. W całym 2017 r. wzrost gospodarczy szacujemy na 4,6 proc. – tak na piątkowe dane zareagował Piotr Piękoś, ekonomista Banku Pekao. Są analitycy, jak Paweł Radwański z Raiffeisena czy Wiktor Wojciechowski, główny ekonomista Plus Banku, którzy nadal spodziewają się spowolnienia w końcówce roku. Ale nawet ich zdaniem możemy liczyć na wzrost PKB rzędu 4,5–4,7 proc. „Na podstawie niepełnego (bez handlu zagranicznego w grudniu) zestawu danych szacujemy obecnie wzrost PKB w IV kwartale na 4,7–5,1 proc. – ze względu na niepewność dotyczącą wkładu spożycia publicznego nie jesteśmy skłonni do zbyt pochopnego wstawiania piątki z przodu w prognozie” – zastrzegają analitycy mBanku.