Sprawa dotyczyła roszczenia rodziny pani B. wobec PZU. Kobieta zginęła podczas wycinki drzew w lesie. W wyrębie pomagał jej mąż, później skazany prawomocnym wyrokiem za nieumyślne spowodowanie śmierci. Ponieważ zmarła była rolnikiem i posiadała obowiązkowe ubezpieczenie OC, jej syn i córka zwrócili się do ubezpieczyciela o wypłatę stosownych sum.
Swoje żądanie oparli na art. 50 ust. 1 ustawy z 22 maja 2003 r. o ubezpieczeniach obowiązkowych. Zgodnie z tym przepisem „z ubezpieczenia OC rolników przysługuje odszkodowanie, jeżeli rolnik, osoba pozostająca z nim we wspólnym gospodarstwie domowym lub pracująca w gospodarstwie rolnym (...) są obowiązani do odszkodowania za wyrządzoną w związku z posiadaniem przez rolnika tego gospodarstwa szkodę, której następstwem jest śmierć, uszkodzenie ciała, rozstrój zdrowia bądź też utrata, zniszczenie lub uszkodzenie mienia”.
PZU wypłaciło dzieciom B. po 30 tys. zł odszkodowania. Jednak rodzeństwo domagało się po 100 tys. zł tytułem zadośćuczynienia za doznaną krzywdę. Ubezpieczyciel odmówił wypłaty, a sprawa trafiła do sądu. W I instancji sąd częściowo przychylił się do żądania dzieci i zasądził dla każdego z nich po 70 tys. zł zadośćuczynienia, uwzględniając wypłacone już kwoty odszkodowań.
Apelację złożyło PZU i nieoczekiwanie sąd II instancji uwzględnił ją i w całości oddalił powództwo. Orzeczenie motywował tym, że do tragicznego wypadku doszło w lesie, a nie na terenie gospodarstwa, a sprawcą szkody był mąż zmarłej i ojciec powodów, który nie powinien być uznany za pracującego w gospodarstwie rolnym, gdyż na co dzień zarabiał w Niemczech jako stolarz, a żonie pomagał tylko okazjonalnie. Ponadto, zdaniem sądu, poszkodowane rodzeństwo nie wykazało należycie, że drewno pozyskane z lasu służyło do prowadzenia gospodarstwa rolnego.
Ten wyrok uchylił Sąd Najwyższy, nakazując ponowne rozpoznanie sprawy. W uzasadnieniu stwierdził, że większość przesłanek odpowiedzialności ubezpieczyciela zostało spełnionych. Przede wszystkim zginęła ubezpieczona będąca rolnikiem, zaś sprawcą szkody był jej mąż, który wprawdzie okazjonalnie, ale jednak pracował w gospodarstwie. Zdaniem SN nie można łączyć pracy w gospodarstwie rolnym tylko z regularną pracą.
– Osobą pracującą w gospodarstwie może być też osoba sporadycznie lub sezonowo wykonująca jakieś zadania związane z jego prowadzeniem – powiedział sędzia Mirosław Bączyk.
Następnie SN wskazał, że zdarzenie, które powoduje wypadek, nie musi być zlokalizowane w samym gospodarstwie. Miejsce zdarzenia jest prawnie obojętne dla uznania go za wypadek, z tytułu którego ubezpieczyciel OC rolnika jest zobowiązany do naprawy szkód.
– Związek pomiędzy zdarzeniem wywołującym szkodę a posiadaniem gospodarstwa rolnego należy rozumieć szeroko, także jako związek funkcjonalny, bo to jest jednak odpowiedzialność na zasadzie ryzyka – uznał sędzia Bączyk.
Jedynym elementem, który będzie musiał doprecyzować sąd apelacyjny, jest wskazanie, że wycinka drzew w lesie służyła gospodarstwu rolnemu. Wprawdzie już przed sądem I instancji powodowie wykazywali, że drewno służyło jako opał i surowiec do wyrobów potrzebnych w gospodarstwie (np. koryt dla świń i krów hodowanych przez panią B.), ale SN uznał, że konieczne będzie jeszcze przeprowadzenie dodatkowych dowodów.
ORZECZNICTWO
Wyrok Sądu Najwyższego z 14 lipca 2017 r. sygn. akt II CSK 806/16.