Chcemy zbudować w Polsce elektrownię jądrową, ale i zupełnie nową gałąź przemysłu - twierdzi Ruben Lazo, zastępca dyrektora generalnego Areva.

Jak Areva ocenia realizację polskiego programu jądrowego?
Spotkałem się z przedstawicielami rządu i jestem przekonany, że polski program jądrowy jest na dobrej drodze. Energetyka jądrowa ma tutaj dobre perspektywy. Tym bardziej że dziś branża niemal całkowicie uzależniona jest od węgla.
Polska Grupa Energetyczna, która jest odpowiedzialna za budowę pierwszej elektrowni jądrowej w Polsce, ogłosiła, że projekt został przesunięty o co najmniej trzy lata. Nie niepokoi to Arevy?
Realizacja programu jądrowego wymaga czasu. Na etapie, na jakim jest Polska, jednym z najważniejszych czynników jest poparcie społeczeństwa. Inne fundamentalne kwestie wiążą się z ustanowieniem odpowiednich regulacji prawnych. Przede wszystkim jednak musicie wybrać odpowiednią technologię. To wszystko wymaga czasu. Rok 2023 wskazany w strategii PGE jako termin uruchomienia pierwszego reaktora, jest rozsądny. Nie zmienia to faktu, że prace przygotowawcze muszą ruszyć natychmiast.
W jaki sposób zdobyć poparcie społeczne? W jednym z miasteczek wskazanych jako potencjalna lokalizacja elektrowni ponad 90 proc. ludności powiedziało atomowi „nie”.
Jednym z podstawowych błędów przemysłu jądrowego w przeszłości był brak przejrzystości, niewystarczająca komunikacja na temat bieżących projektów. Teraz to się zmieniło. Chcemy być transparentni i komunikować się z otoczeniem. Ludzie boją się rzeczy nieznanych. Tymczasem populacja żyjąca wśród działających reaktorów rozsianych po całym świecie jest ogromna i co najważniejsze zadowolona z tego sąsiedztwa. Spotykamy się nawet z opiniami ludzi, którzy przekonawszy się, że obecność reaktora daje korzyści ekonomiczne i nowe miejsca pracy, chcą, aby budować u nich drugi reaktor.
Budowa waszych reaktorów EPR we francuskim Flamanville oraz fińskim Olkiluoto napotykała wiele problemów z budżetem i harmonogramem.
W Finlandii mieliśmy do czynienia z absolutnie pierwszym reaktorem EPR. W każdym sektorze gospodarki są problemy z wprowadzeniem innowacyjnych rozwiązań. W Olkiluoto mieliśmy problemy z budownictwem i łańcuchem dostaw. Te drugie wynikały z faktu, że w Europie od wielu lat nie wybudowano ani jednego reaktora. Teraz pracujemy nad dwoma reaktorami w Chinach. Tam inwestycja realizowana jest zgodnie z planem i według założonych kosztów. Umieliśmy wyciągnąć wnioski z wcześniejszych trudności.
W Polsce nie wystąpią problemy z łańcuchem dostaw? Nigdy nie budowaliśmy elektrowni jądrowej.
Już dziś najważniejsze jest dla nas rozpoznanie jak największej liczby firm, które wezmą udział w łańcuchu dostaw. Gdy pracowaliśmy w Czechach, udało nam się aż 70 proc. robót i materiałów zakontraktować na lokalnym rynku. To samo zaczynamy robić w Polsce. Rozpoznaliśmy już 20 podmiotów, z którymi jest możliwa współpraca przy jądrowym projekcie. Niektórzy z nich już z nami współpracują, to np. Elektrobudowa i Energomontaż Północ należący do Polimeksu-Mostostalu. Mamy świetne doświadczenia we współpracy z Polakami. W pewnym momencie na budowie w Olkiluoto było ich w sumie 2 tys. i byli najliczniejszą grupą pracowników.
Czy w Polsce będzie możliwe powierzenie miejscowym firmom aż 70 proc. dostaw?
Na tym etapie nie jest możliwe podawanie konkretnych liczb.
Jaka jest przyszłość energetyki jądrowej po tym, co wydarzyło się w japońskiej Fukushimie?
Świat potrzebował i nadal potrzebuje taniej, bezpiecznej i dostępnej elektryczności. Fukushima niczego w tym względzie nie zmieniła. Dziś globalnie mamy 380 GW zainstalowanych mocy. Naszym zdaniem do 2030 r. ta liczba urośnie do 580 GW.
W jakiej kondycji finansowej jest Areva? Ubiegły rok zakończyliście pierwszą od lat stratą operacyjną w wysokości ponad miliarda euro.
Rzeczywiście, dokonaliśmy aktualizacji wyceny aktywów i utworzyliśmy rezerwy, czego skutkiem jest negatywny wynik finansowy za 2011. Areva ma już jednak nowy plan rozwoju przygotowany przez nowy zarząd. Zakłada on redukcję długów poprzez sprzedaż działalności niezwiązanej z naszą podstawową aktywnością w energetyce jądrowej i odnawialnej.
Areva jest kontrolowana przez francuskie państwo. Padają zarzuty konkurencji, że z tego powodu może być podatna na naciski polityczne, a więc mniej godna zaufania.
Jest dokładnie na odwrót. Decyzja, jaka stoi przed Polską, to coś więcej niż tylko decyzja biznesowa. Projekt jądrowy obejmuje w sumie nawet 100 lat współpracy. Areva nie występuje tutaj tylko w roli sprzedawcy, ale jako ekspert – mamy już na koncie ponad 100 skonstruowanych reaktorów. Jesteśmy tu po to, by wybudować nową gałąź przemysłu. To wielka szansa dla Polski.