Zaplanowana na wrzesień przez rząd emisja akcji PKO BP będzie dla obywateli okazją do zarobku
Rząd przygotował Polakom prezent wyborczy. Zaplanowana na wrzesień emisja należących do Skarbu Państwa akcji PKO BP będzie okazją do szybkiego zarobku.
Operacja zapowiada się imponująco. Jeżeli rząd rzuci na rynek maksymalną pulę, jaką chce rozdysponować, do wzięcia przez indywidualnych inwestorów będą akcje aż za 4 mld zł. Minister skarbu Aleksander Grad ma chyba ochotę tak zrobić, bo dzięki PKO BP będzie mógł za jednym zamachem wypełnić zobowiązania prywatyzacyjne na 2011 rok, a do tego zrealizować swoją ulubioną ideę akcjonariatu obywatelskiego. Polega ona z grubsza na tym, by w prywatyzacji rodowych sreber brała udział jak największa liczba zwykłych Polaków. Do tej pory obywatele chętnie kupowali wydzielone dla nich akcje PZU, Giełdy Papierów Wartościowych czy Tauronu. Jednak żadna z tych operacji nie dorówna temu, co minister planuje przy okazji PKO BP. Porównajmy – w przypadku PZU inwestorzy indywidualni dostali akcje za 2,3 mld zł.
Akcjonariat obywatelski to pomysł chętnie stosowany przez polityków. W taki sposób Paryż sprzedawał France Telecom (zapisało się na niego prawie 1,5 mln Francuzów), Londyn – narodowego operatora British Telecom (2 mln indywidualnych inwestorów) i gazowego potentata British Gas (1,2 mln), Hiszpanie – giganta energetycznego Endesa (1,6 mln), a Włosi – Telecom Italia (2 mln). W porównaniu z tymi prywatyzacjami polskie akcjonariaty obywatelskie to ubogi krewny: na PZU zapisało się 250 tys. osób, na Tauron – 231 tys., a na GPW – ponad 300 tys. Daleko nam nawet do polskiego hitu wszech czasów, jakim była sprzedaż Banku Śląskiego. Jego akcje chciało kupić ponad 800 tys. obywateli.
Przy okazji PKO BP minister skarbu może się zbliżyć do tego rekordu. Jeżeli oczywiście da dobrą cenę. A ponieważ prywatyzacja wielkiego polskiego banku odbywa się tuż przed wyborami parlamentarnymi, trudno sobie wyobrazić, by rząd przedstawił zaporową ofertę. Może dorzuci nawet jakiś bonus, na przykład 10-procentowe dyskonto w stosunku do ceny sprzedaży, tak jak przed ponad dziesięcioma laty zrobił rząd przy okazji sprzedaży PKN Orlen.
Szykuje się kosztowny, piękny przedwyborczy prezent, opakowany w marketingową promocję rządu. Jeżeli nie okaże się ona zbyt kosztowna, warto się z tego cieszyć, bo akcjonariusze na pewno na tym zarobią.