Szefowie mogą windować akcje firmy za pomocą dobrych informacji o niej. Nie zawsze to się opłaca.
Uwaga optymiści, za pozytywny stosunek do świata może spotkać was kara. Ile? 100 tys. zł. Tyle musiał wyłożyć Adam Wilczęga w 2009 r., były prezes Biotonu. Komisja Nadzoru Finansowego uznała, że prezes zanadto chwalił swoją spółkę. Że pochodzące od Wilczęgi informacje na jej temat były zbyt entuzjastyczne. Jak KNF mierzyła poziom optymizmu prezesa? Za pomocą notowań Biotonu: kiedy prezes mówił o doskonałej sytuacji firmy, jej akcje rosły, kiedy milczał – akcje stały w miejscu. Komisji Nadzoru Finansowego nie spodobało się to, że sporo opowieści Wilczęgi jest niezgodnych z rzeczywistością. Niezadowolenie KNF przełożyło się z kolei na spadek notowań Biotonu.
Historie podobne do tej nie zdarzają się zbyt często. Nadmierna rozmowność prezesów nie jest na GPW normą. A jeżeli już do takich występów dochodzi, trzeba pamiętać, że w wielu przypadkach giełda to teatr pozorów, w którym sporo jest zaskakujących zwrotów akcji. Tak jak z hitem tego tygodnia, naftową spółką Petrolinvest. Gwiazda sprzed trzech lat, kiedy sprzedawała akcje po ponad 400 zł, a potem wpadła w tak potężne tarapaty, że jej notowania zjechały poniżej 5 zł, zabłysła dzięki informacjom prasowym swojego prezesa Bertranda Le Guerna. Jego przekaz był mniej więcej taki: jesteśmy o krok od dowiercenia się do wielkich złóż ropy.
Ten krok to około 100 metrów. Rekordzista świata, Jamajczyk Usain Bolt, przebiegł ten dystans w 9,58 sekundy. Wiertła Petrolinvestu będą potrzebowały na to kilku miesięcy. Krok to dla jednych tyle co nic, a dla innych prawie wieczność.
A dla inwestorów giełdowych? Świetna okazja do spekulacji. Petrolinvest po słowach prezesa wystrzelił prawie o 90 proc. Ciekawe dlaczego? Wypowiedź Le Guerna była logiczna i zgodna z prawdą, nie pojawiły się w niej żadne deklaracje, że spółka ma już ropę. Le Guern nie zafałszował rzeczywistości, przedstawił ją taką, jaka jest: ropa może, ale nie musi, być blisko.
Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że inwestorzy nie rozumieją tego, co czytają. Pewno część z nich rzeczywiście nawet nie znała wypowiedzi szefa spółki i po prostu poszła za głosem tłumu. Jednak każdy z nich grał o wielkie zyski, bo jeżeli zapowiedzi się sprawdzą, zarobią fortunę. Giełda to ryzykowna zabawa, straty mogą być wielkie, ale i zyski kosmiczne.
A to, że prezes jest optymistą? Trudno, by było inaczej. Oby tylko nie przesadził z entuzjazmem.