Komisja Nadzoru Finansowego i Narodowy Bank Polski połączy unia personalna. Szefem obu instytucji zostanie Adam Glapiński – to najnowszy pomysł na przeniesienie nadzoru nad rynkiem do banku centralnego. DGP dotarł do projektu ustawy w tej sprawie.
Unię zakłada projekt nowelizacji ustawy o nadzorze finansowym, który został przygotowany przez posłów PiS w porozumieniu z NBP. Najważniejszy punkt zakłada, że szef banku centralnego automatycznie stawałby się przewodniczącym KNF. Obie instytucje zachowałyby jednak instytucjonalną odrębność. Posłowie PiS chcą powtórzyć zabieg, który był już praktykowany przez rząd w przypadku Ministerstwa Rozwoju i Ministerstwa Finansów, którymi kieruje wicepremier Mateusz Morawiecki. Według autorów pomysłu taka metoda przenoszenia nadzoru do banku centralnego jest stosunkowo szybka i bezpieczna.
– Włączenie KNF do NBP wymagałoby rozdzielenia nadzoru, prawdopodobnie wówczas część odpowiedzialna za rynek kapitałowy nie mogłaby znaleźć się w strukturach banku centralnego, a jest istotne, by jedna instytucja oceniała rynek finansowy, ubezpieczeniowy i kapitałowy – mówi nam polityk PIS. Projekt ma zostać wkrótce zgłoszony jako inicjatywa poselska.
W szczegółach zakłada on również kilka innych rewolucyjnych zmian, głównie w składzie KNF. Swojego przedstawiciela straciłby resort pracy, za to zyskałby Bankowy Fundusz Gwarancyjny. Rząd miałby bezpośrednio dwóch przedstawicieli desygnowanych do komisji przez resort finansów i resort rozwoju. Swoje miejsce zachowałby prezydent. Za to nowy przewodniczący KNF, czyli prezes NBP zdecydowanie wzmocniłby swoją pozycję. Dziś szef KNF może wybrać dwóch zastępców, którzy z prawem głosu wchodzą do komisji. Według projektu nowelizacji wybierałby trzech, dzięki czemu w ośmioosobowej komisji bank centralny miałby cztery głosy. Głos przewodniczącego, czyli prezesa banku byłby decydujący w przypadku remisu w czasie głosowania.
Taki układ zdecydowanie uniezależnia KNF od rządu i w praktyce oddaje ją pod kontrolę banku centralnego. Świadczy o tym jeszcze jedna proponowana zmiana: dziś to premier, wydając zarządzenie, nadaje Urzędowi KNF (instytucja techniczna obsługująca samą KNF) statut, w którym określa jego wewnętrzną organizację. Nowelizacja zakłada, że określa to sama KNF, która – przez podejmowane uchwały – może tworzyć, przekształcać oraz likwidować komórki organizacyjne UKNF i precyzować ich działania. Taki zapis nie tylko pozbawia premiera jakiegokolwiek wpływu na działalność nadzoru, ale też otwiera drogę do jego dalszych przekształceń, np. stopniowego organizacyjnego wchłaniania przez struktury NBP. Takie rozwiązania mogą też utrudnić ewentualne zmiany w KNF, gdyby po kolejnych wyborach parlamentarnych zmienił się rząd.
Choć projekt zostanie zgłoszony szybko, to nie znaczy, że będzie błyskawicznie uchwalony. Ma być jeszcze konsultowany z Europejskim Bankiem Centralnym, by mieć pewność, że nie będzie żadnych zastrzeżeń międzynarodowych. Gdyby EBC nie miał uwag, zmiana może być wprowadzona w ciągu kilku miesięcy. Natomiast łączenie instytucjonalne KNF z NBP trwałoby dłużej.
Według niektórych polityków PiS szybkie „przekazanie” KNF pod zarząd prezesa NBP może też zapobiec rywalizacji różnych frakcji w partii o wpływ w Komisji. Wśród polityków partii rządzącej słychać jednak głosy krytyczne wobec tego planu. – Jestem bardzo sceptyczny. Jest takie ludowe powiedzenie, że kto dużo obejmuje, ten mało ściska. Zadziwia mnie opinia nowego przewodniczącego KNF, że jest tam wszystko w porządku. To stajnia Augiasza, którą należy posprzątać, wymienić kadry, wziąć na poważnie troskę o obronę portfela polskich obywateli, a nie było tak w sprawie polisolokat czy kredytów frankowych. Wyzwania są gigantyczne – mówi poseł Janusz Szewczak z PiS, wiceprzewodniczący sejmowej Komisji Finansów Publicznych. – Pytanie zasadnicze, który to rząd w Europie wyzbywa się chętnie nadzoru nad rynkiem finansowym, oddając go bankowi centralnemu. Każdy chce pilnować tych spraw i mieć na nie wpływ – dodaje poseł Szewczak.
Plan łączenia nadzorów nie podoba się też opozycji, choć z innych powodów. Według Izabeli Leszczyny, posłanki PO, byłej wiceminister finansów, może to narażać na szwank autonomię NBP. – Niedobrze byłoby ryzykować wysoką pozycję, jaką ma NBP, wikłając go w bieżące nadzorowanie systemu bankowego czy ubezpieczeniowego i zapobieganie ryzykom w skali mikro. Ustawowe zadania NBP są wystarczające i dodawanie nadzoru nad rynkiem nie wydaje się dobrym pomysłem. NBP jest wystarczająco dobrze reprezentowany w takich ciałach jak komitet stabilności finansowej – ocenia Izabela Leszczyna.
Pomysł podoba się natomiast tym, których może bezpośrednio dotyczyć – czyli bankom. Krzysztof Pietraszkiewicz, prezes Związku Banków Polskich uważa, że w pierwszej fazie łączenia nadzorów unia personalna nie jest złym pomysłem. – To jest jedna z opcji. Ważne jest to, żeby ten proces przebiegał w wyważony sposób. Tyle się dzieje na rynkach, że zmiany organizacyjne powinny być tak prowadzone, aby ciągłość nadzoru nie została zaburzona – uważa. Jego zdaniem ustanowienie prezesa NBP szefem KNF może w praktyce zapewnić Komisji stabilność i niezależność podobną do tej, jaką dziś ma bank centralny. I ułatwi koordynację dwóch nadzorów: makroostrożnościowego, prowadzonego dziś przez NBP, z nadzorem mikroostrożnościowym, który jest domeną KNF. Szefem KNF został ostatnio Marek Chrzanowski współpracujący wcześniej z Adamem Glapińskim. Prawdopodobne, że gdy zmiany wejdą w życie, będzie zastępcą prezesa NBP i KNF w Komisji.