Władze spółki uznały, że firmę stać już m.in. na wypłacanie czterech tysięcy złotych becikowego, dodatkowy, roczny urlop rodzicielski oraz podwyżki dla całej, prawie dwutysięcznej załogi. A mają to być dopiero pierwsze efekty zmian w Wytwórni, traktowanej i prezentowanej jako dobro narodowe. Rzuca się to w oczy nawet podczas przeglądania nowego, wewnętrznego wydawnictwa firmy, gdzie bardzo często pojawiają się takie hasła jak 'narodowy wytwórca' czy 'narodowy pracodawca'.
Kierownictwo spółki hojnie wspiera wiernych pracowników, ale bardzo surowo traktuje tych, do których straciło zaufanie. A wszystko wskazuje na to, że informacje o spółce wyciekały na zewnątrz i mogły trafiać do osób nieuprawnionych, w tym do konkurentów dybiących na potknięcie PWPW. Niektórzy ludzie związani z Wytwórnią anonimowo bądź jawnie dzielili się także krytycznymi opiniami o sytuacji w spółce i jej kierownictwie, a zdaniem kierownictwa często mówili nieprawdę i publicznie szkalowali firmę. Zarząd PWPW zgodnie podejmuje działania prawne przeciwko dziennikarzom i wydawcom, którzy jego zdaniem celowo i cynicznie szkodzą Wytwórni, a od wydawcy "Newsweek Polska" domaga się przeprosin i milionowego odszkodowania.
Prezes PWPW był współpracownikiem Antoniego Macierewicza
Prezes spółki Piotr Woyciechowski (50 l.) nigdy nie ukrywał przywiązania do wartości patriotycznych i dekalogu. Jest wnukiem zamordowanego w zbrodni katyńskiej porucznika Wojska Polskiego. Ukończył astronomię na Wydziale Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego oraz politologię na Wydziale Nauk Humanistycznych Akademii Humanistycznej w Pułtusku. Jest także absolwentem studiów podyplomowych z zakresu bezpieczeństwa w Wojskowej Akademii Technicznej.
Pełnił funkcje kierownicze w podmiotach gospodarczych. Był m.in. prezesem Zarządu spółek: NAFTOR, GGKO i Nafta Polska oraz członkiem Rad Nadzorczych spółek prawa handlowego. Pracował także jako doradca w Biurze Bezpieczeństwa NBP.
Wraz ze Sławomirem Cenckiewiczem i Witoldem Bagieńskim wydał niedawno książkę "Konfidenci". Jest żonaty i ma troje dzieci.
Przez lata był bliskim współpracownikiem Antoniego Macierewicza, a w 1992 r. przygotowywał w rządzie Jana Olszewskiego pierwszą poważną próbę lustracji. Wiele lat później, za pierwszego rządu Prawa i Sprawiedliwości, był wiceprzewodniczącym Komisji Likwidacyjnej WSI i członkiem Komisji Weryfikacyjnej WSI.
Nie dziwi więc, że w Wikipedii jest określany jako ekspert ds. służb specjalnych.
W styczniu 2016 r. został prezesem spółki o strategicznym znaczeniu dla gospodarki i bezpieczeństwa państwa, będącej pod baczną ochroną kontrwywiadowczą. Takie służby rzadko się ujawniają. Ostatnio jednak przypomniały, że PWPW jest także pod obserwacją obcych służb, niekoniecznie zaprzyjaźnionych, ale na pewno chcących wiedzieć o Wytwórni jak najwięcej. Niektóre z nich mogą wykorzystywać do swoich celów polskich dziennikarzy, niekoniecznie świadomych dla kogo naprawdę pracują.
Raport o możliwym zleceniu medialnego ataku na PWPW
O tym, że PWPW nie działa w warunkach pokojowych i w próżni, a rywalizuje z twardymi i przebiegłymi graczami, świadczyć może raport będący w posiadaniu Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Do tego opracowania udało się dotrzeć Centrum Prasowemu PAP.
Eksperci oceniają, że pierwsze próby dyskredytacji nowego prezesa PWPW i podważania wiarygodności kierowanej przez niego spółki obce służby mogły podjąć w czerwcu, gdy negocjowano warunki intratnego kontraktu na produkcję armeńskich banknotów.
Takie zlecenie jest gratką biznesową, bo jest lukratywne i umacnia prestiż firmy na globalnym rynku. Jest też 'żyłą złota' dla wywiadu, bo uchyla przed służbami specjalnymi drzwi do wielu wrażliwych, poufnych danych.
Na początku lipca, kilka dni po powrocie delegacji PWPW z Armenii, sytuacją w Wytwórni zaczął się interesować "Newsweek Polska". Zwieńczone to zostało sensacyjnym artykułem redaktora Michała Krzymowskiego pt. "Wielki strach w fabryce dokumentów". Opisano w nim m.in. dyskusyjne wydatki sponsoringowe i darowizny, założenie Fundacji Reduta PWPW, zagraniczne podróże służbowe nowego kierownictwa oraz serię zwolnień, zaniepokojenie załogi, a także zachęcanie pracowników do udziału w mszach świętych celebrowanych na zamówienie zarządu.
Artykuł powstał na kanwie anonimowego, ośmiostronicowego listu 'pracowników PWPW S.A.' do Ministerstwa Skarbu Państwa. Przygotowujący publikację dziennikarz śledczy tygodnika próbował wyjaśnić opisane w donosie problemy i szczątkowe informacje. Gdy zapytał "którzy członkowie władz PWPW chodzą na poranne lub popołudniowe msze święte?", Zarząd PWPW wydał oświadczenie, w którym wyraził "stanowczy protest wobec prób inwigilacji pracowników spółki" i przekonywał, że "zachowanie redaktora Krzymowskiego przywodzi na myśl praktyki Służby Bezpieczeństwa lub Departamentu IV MSW PRL, a nie dziennikarza wychowanego w wolnej Polsce".
Ponadto poinformował, że "do czasu wyjaśnienia tej sprawy i wystosowania przeprosin do Zarządu PWPW SA, spółka zawiesza współpracę z gazetami wydawanymi przez Ringier Axel Springer i będzie ignorować wszelkie próby pozyskiwania informacji przez dziennikarzy tego wydawcy".
Po nitce do kłębka?
Po dokładnej analizie serii pytań i towarzyszących im okoliczności oraz dat, eksperci służb specjalnych ocenili, że - jak czytamy w ich raporcie - decyzje o napisaniu artykułu "Wielki strach w fabryce dokumentów" zostały podjęte "zaraz po ukazaniu się oficjalnych informacji Zarządu PWPW o prowadzonych rozmowach ze stroną armeńską". Według nich zagadnienia, którymi interesował się redaktor Michał Krzymowski były "płytkie z moralnego punktu widzenia". Najważniejsze zagadnienia były - jak stwierdzili - „wplecione” w serię pytań, a były one związane ze współpracą PWPW z Armenią.
"Były dosyć precyzyjnie przygotowane, prawdopodobnie przez osoby lub osobę posiadającą wiedzą dotyczącą kontrwywiadowczych oraz wywiadowczych aspektów funkcjonowania spółek o strategicznym znaczeniu dla bezpieczeństwa wewnętrznego i zewnętrznego państwa" - czytamy w raporcie będącym przygotowanym na zlecenie PWPW przez ABW.
Pytania dotyczyły m.in. ewentualnego faktu poufnej korespondencji pomiędzy PWPW a premierem Armenii, szczegółowych danych dotyczących ewentualnego spotkania prezesa Woyciechowskiego z szefem armeńskiej dyplomacji czy potwierdzenia bądź zaprzeczenia podejrzeń przedstawicieli PWPW S.A. dotyczących możliwej inwigilacji procesu produkcyjnego dokumentów przez rosyjskie służby specjalne działające w Armenii.
Autorzy raportu zwracają uwagę, że w czerwcu i lipcu przedstawiciele PWPW brali udział w wielu międzynarodowych spotkaniach handlowych. Jednak - jak podkreślili - red. Krzymowskiego nie interesowały bardzo ważne, międzynarodowe targi tej branży w Meksyku czy podpisanie umowy z Łotwą, a jedynie współpraca Polaków z partnerem armeńskim.
"Można zatem z dużą dozą prawdopodobieństwa stwierdzić, że pytania obyczajowe stanowią jedynie tło mające na celu zakamuflowanie właściwych intencji autora" – czytamy w raporcie.
Jego autorzy uważają, że uzyskanie poufnych danych ze spółki oraz zepsucie reputacji PWPW mogło być realizowane na zlecenie międzynarodowych spółek w celu wyeliminowania polskiego podmiotu z grona potencjalnych konkurentów.
Żądanie milionowego odszkodowania
3 października br. "Newsweek Polska" udostępnił lipcowy artykuł red. Krzymowskiego wszystkim internautom z taką zapowiedzią: "zwolnienie wdowca z trójką dzieci i ojca umierającej dziewczynki; przelewy dla firmy byłego posła PiS - tak działa państwowa spółka zarządzana przez współpracownika Antoniego Macierewicza. Odkąd to opisaliśmy PWPW nie przestaje walczyć z Newsweekiem".
Tygodnik uprzedził w ten sposób zapowiadaną na ten dzień przez prezesa PWPW specjalną konferencję prasową o działaniach podjętych przez spółkę w związku z kontrowersyjną publikacją. (Szczegóły na stronie: https://goo.gl/5kcqO4)
Prezes Piotr Woyciechowski poinformował wtedy m.in., że PWPW żąda milionowego odszkodowania od Ringier Axel Springer Polska (wydawca "Newsweek Polska" - przyp. CP PAP) na rzecz Fundacji "Reduta PWPW - Fundacja na rzecz Obrony Pamięci Historii Polski" z zastrzeżeniem, aby pieniądze zostały wykorzystane na rzecz akcji historycznych i publikacji upamiętniających "dokonanie przez niemieckich okupantów rzezi ludności cywilnej Warszawy, zwanej ‘rzezią Woli i Ochoty’".
Wyjaśnił także, że 'wdowiec z trójką dzieci' jest w rzeczywistości prawnikiem, który ponownie się ożenił, a jego wszystkie dzieci są już dorosłe i pracują. Natomiast 'dziewczynka, którą dziennikarz Newsweeka niemal uśmiercił' w rzeczywistości od wielu lat cierpi na nieuleczalną chorobę, ale nie jest umierająca. Ponadto jej mama (i małżonka zwolnionego radcy prawnego - przyp. CP PAP) nadal piastuje kierownicze stanowisko w spółce, więc zdaniem zarządu byt tej rodziny nie jest zagrożony.
"Wykorzystywanie intymnych, a przy tym nieprawdziwych sytuacji rodzinnych jest cynicznym przekroczeniem wszelkich granic przyzwoitości" - podkreślał podczas konferencji w PWPW Piotr Woyciechowski.
Zwolnienia czy czystka
W 2016 roku pracę w PWPW zakończyło z różnych względów 119 osób, o 49 więcej niż w 2015 roku - ustaliło Centrum Prasowe PAP. Były jednak lata, gdy redukcje były większe, np. 210 osób opuściło spółkę w 2011 r., 134 w 2008 r, a 316 w 2006 r. Najczęściej rozwiązywano umowy o pracę za porozumieniem stron, wielu pracowników decydowało się na przejście na emeryturę bądź rentę, likwidowano także stanowiska pracy.
"Zarząd każdej spółki ma autonomiczne prawo dobierać sobie zaufanych pracowników według własnego uznania. Ponadto rotacja pracowników w PWPW nie odbiega od podobnych zachowań na rynku" - usłyszało CP PAP w odpowiedzi na pytanie, czy konieczne było zwalnianie prawników z wieloletnim stażem pracy w PWPW.
Jako przykład podano spółkę Agora, która rozpoczęła właśnie proces zwolnień grupowych. Do końca roku pracę ma tam stracić 135 osób.
CP PAP ustaliło też, że w tym roku wśród kilku osób zwolnionych z PWPW dyscyplinarnie znalazła się Ewa Morawska-Sochacka, przedstawicielka załogi w Radzie Nadzorczej, która - jak napisał redaktor Michał Krzymowski w swoim artykule - "zwracała uwagę na sytuację zwalnianych, na kwestie humanitarne". Dostała dyscyplinarkę za mówienie nieprawdy i publiczne szkalowanie firmy.
Przy okazji warto przypomnieć o postępowaniu prowadzonym już przez Prokuraturę Okręgową w Radomiu ws. podejrzenia popełnienia przestępstwa ujawnienia osobom nieuprawnionym informacji stanowiących tajemnice przedsiębiorstwa. Zawiadomienie złożyła PWPW S.A., której zarząd uważa, że zachodzi "uzasadnione podejrzenie wykorzystania tej wiedzy w celu dyskredytacji spółki oraz w celu ograniczenia możliwości prowadzenia działalności gospodarczej na rynkach międzynarodowych".
Hiena czy ofiara roku?
"Dziennikarz nominowany przez naszą spółkę do tytułu Hiena Roku w sposób oczywisty, cyniczny i jednoznaczny dopuszcza się łamania zasad warsztatu dziennikarskiego i dziennikarskiej etyki" - napisał Zarząd PWPW S.A. we wniosku do Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich o przyznanie tegorocznej antynagrody autorowi publikacji "Wielki strach w fabryce dokumentów".
Redaktor Michał Krzymowski zapewnia, że napisał prawdę i spokojnie czeka na werdykt Sądu Rejonowego dla Warszawy-Mokotowa. Piotr Woyciechowski złożył w nim prywatny akt oskarżenia o pomówienie.
"Oświadczamy, że redakcja "Newsweek Polska" nie ma wątpliwości co do zachowania najwyższych standardów profesjonalizmu autora artykułu” - napisała do CP PAP Agnieszka Odachowska, dyrektor komunikacji korporacyjnej Grupy Onet - Ringier Axel Springer Polska.
W podsumowaniu raportu ekspertów służb specjalnych, do którego dotarło CP PAP, stwierdzono m.in., że "należy brać pod uwagę fakt, że redaktor Michał Krzymowski mógł zostać świadomie lub nieświadomie dla niego zadaniowany przez osobę lub osoby powiązane z obcymi służbami specjalnymi do osiągnięcia konkretnego celu".
Centrum Prasowe PAP zadało pytania SDP w sprawie wniosku Zarządu PWPW S.A. o przyznanie redaktorowi Michałowi Krzymowskiemu antynagrody Hiena Roku 2016 i czeka na odpowiedź.