Po 13 latach przerwy w grudniu na modlińskie lotnisko wróci Wizz Air, który zbazuje tam dwa samoloty i uruchomi kilkanaście tras – w większości do popularnych, turystycznych miejscowości na południu Europy, ale także do Bergen w Norwegii czy do mołdawskiego Kiszyniowa. W związku z zamknięciem nieba nad sąsiednią Ukrainą z lotniska w tym ostatnim mieście masowo latają np. mieszkańcy Odessy i okolicznych rejonów.
Po kłopotach Modlina w związku z kilkumiesięcznym zamknięciem spękanego pasa startowego w 2013 r. węgierski przewoźnik wolał rozwijać się na Lotnisku Chopina. Teraz ma tam zbazowanych aż 14 samolotów i lata na prawie 60 lotnisk w całej Europie. Wizz Air chce się dalej rozwijać w Warszawie, ale na Okęciu praktycznie nie ma już wolnych slotów, czyli okienek czasowych wyznaczonych do startów i lądowań.
Okęcie już zapchane
Okęcie wprawdzie bije nowe rekordy liczby podróżnych i zwiększa wyniki o kilkanaście procent rok do roku, ale jest to związane przede wszystkim z lepszym wypełnieniem samolotów i kierowaniem do Warszawy większych maszyn. Przykładowo, linie Qatar Airways kilka lat temu latały z ad-Dauhy na Lotnisko Chopina airbusem A320, który zabierał do 144 pasażerów, a teraz wykorzystują na tej trasie zabierającego prawie dwa razy więcej osób dreamlinera.
Przed szykowanym na koniec 2032 r. oddaniem lotniska w Baranowie planowana jest wprawdzie rozbudowa terminalu na Okęciu, ale według planów zarządzających lotniskiem Polskich Portów Lotniczych inwestycja w Warszawie będzie gotowa dopiero wiosną 2029 r. Liczba możliwych operacji na godzinę ma się wtedy zwiększyć z czterdziestu do pięćdziesięciu – pięćdziesięciu dwóch. Przepustowość terminala zwiększy się zaś do ok. 30 mln pasażerów (w tym roku Okęcie ma odprawić ok. 23 mln pasażerów).
Tymczasem wszystko na to wskazuje, że w przyszłym roku totalnie zapcha się także lotnisko w Modlinie. Przypomnijmy, że oprócz ogłoszonego powrotu do tego portu linii Wizz Air blisko dwa tygodnie temu plany rozwoju na tym lotnisku ogłosił Ryanair, który przez prawie 13 lat praktycznie miał tam monopol.
Wcześniej irlandzki przewoźnik spierał się z władzami lotniska w sprawie opłat lotniskowych oraz braku inwestycji i w rezultacie ścinał swoją ofertę. Po ustaleniu kompromisowych stawek opłat lotniskowych Ryanair zapowiedział, że zwiększy liczbę zbazowanych w Modlinie samolotów z czterech do siedmiu w 2026 roku, a w kolejnych latach do ośmiu. W ciągu pięciu lat przewoźnik chce trzykrotnie zwiększyć liczbę obsługiwanych tam podróżnych – z ok. 1,6 mln w tym r. do ok. 5 mln w 2030 r.
Będzie rekordowy tłok na lotnisku w Modlinie
Oddany w 2012 r. terminal w Modlinie od dawna słynął jednak z ciasnoty. W rezultacie już w przyszłym roku o wielu porach będzie tam panował ogromny ścisk. „To będzie Kalkuta” – mówi obrazowo Michał Kaczmarzyk, szef działającej w Polsce spółki córki Ryanaira, linii Buzz.
Tymczasem o rozbudowie niedużego terminala w Modlinie mówi się od kilku lat, ale prace wciąż się nie rozpoczęły. Wiceminister infrastruktury Maciej Lasek zarzuca poprzedniemu rządowi, że poprzez spółkę PPL – udziałowca portu – blokował rozbudowę Modlina. Marcin Horała, poprzedni pełnomocnik rządu ds. CPK, przyznawał, że na powiększeniu lotniska zyska głównie Ryanair, który już wiele lat temu pod względem liczby podróżnych wyprzedził LOT. Stał na stanowisku, że w pierwszej kolejności powinno się tworzyć warunki do rozwoju naszego narodowego przewoźnika.
Od władz lotniska w Modlinie słyszymy teraz, że inwestycja wreszcie może się rozkręcić, bo po podpisaniu nowych umów z liniami Ryanair i Wizz Air odnośnie do m.in. rozbudowy siatki połączeń spółka będzie mogła zaciągnąć kredyt na przedsięwzięcie. Wyceniane na kilkaset milionów złotych powiększanie terminala powinno jednak finiszować dopiero na przełomie lat 2027 i 2028. Przepustowość port ma się wówczas podwoić – do 7–8 mln pasażerów rocznie.
Władze lotniska, zdając sobie sprawę, że w przyszłym roku pasażerowie będą odprawiani w tłoku, szykują rozwiązanie szybko poprawiające przepustowość. Jacek Kowalski nie wyklucza postawienia tymczasowych konstrukcji namiotowych. Przyznaje, że co jakiś czas są one instalowane na różnych lotniskach, w których dominuje ruch niskokosztowy.
Lotnisko w Radomiu wreszcie się zapełni?
Niezbyt drogie namioty, w których mają być odprawiani podróżni, w ostatnim czasie stawiano m.in. w chorwackim Zadarze. Według szefa portu w Modlinie takie konstrukcje da się tak wyposażyć m.in. w krzesełka i klimatyzację, by zapewnić akceptowalny standard obsługi.
Tymczasem poprzedni rząd zamiast wspierać Modlin, wolał postawić na budowę niemal od zera lotniska w Radomiu. Warta ponad 800 mln zł inwestycja po dwóch latach od otwarcia wciąż świeci pustkami. W 2024 r. odprawiono tam tylko 113 tys. podróżnych – głównie klientów wakacyjnych rejsów za granicę. Mariusz Piotrowski z portalu Fly4free spodziewa się, że przy zatkaniu Okęcia i Modlina przewoźnicy powoli zaczną przekonywać się do Radomia i stopniowo będą tam uruchamiać coraz więcej połączeń.
Zarządzająca portem spółka PPL przyznaje, że radomskie lotnisko jest oddalone o ok. 100 km od Warszawy, ale dzięki ukończonej trasie ekspresowej S7 i przebudowie linii kolejowej dojazd skrócił się i zajmuje teraz 1 godz. 15 min – 1 godz. 30 min. – Dla linii lotniczych to będzie lotnisko trzeciego wyboru – mówi Mariusz Piotrowski.
Według ekspertów wyczerpująca się przepustowość lotnisk na Mazowszu jest potwierdzeniem, że budowa CPK jest konieczna.
Wprawdzie lotnisko w Baranowie w większym stopniu niż Okęcie ma mieć charakter tranzytowy, ale dynamicznie rosnące tanie linie lotnicze zapewne też tam znajdą swoje miejsce. Na razie nie chcą jednak mówić o szczegółach, bo wiele zależy od cennika opłat lotniskowych, a do jego ustalenia jest długa droga.
CPK w pierwszej kolejności ma jednak pozwolić rozwinąć skrzydła LOT-owi, który mocno już dusi się na Okęciu. Z braku przepustowości na głównym lotnisku w Polsce w najbliższych kilku latach chce mocniej rozwijać połączenia z lotnisk regionalnych. ©℗