Wojsko Polskie szykuje się do zakupu kolejnych samolotów. Na sprzedaż których maszyn najbardziej liczycie?
ikona lupy />
Sebastian Magadzio, prezes Airbus Poland / Materiały prasowe / fot. Materiały prasowe

Polska była pierwszym klientem eksportowym, jeżeli chodzi o samolot transportowy CASA C295M. Mamy ponad 20-letnie doświadczenie w operowaniu tych maszyn w Polsce. Liczymy na kontynuowanie zakupów podobnych samolotów, ale w wyższych segmentach. W przypadku lotnictwa transportowego możemy zaoferować samolot A400M. Jego główną zaletą jest ładowność do 40 t, zasięg i zdolność do startów i lądowań na krótkich, nieutwardzonych pasach. Jednocześnie Polska, pozyskując kolejne partie myśliwców, będzie potrzebować samolotów wsparcia. Taką maszyną może być Airbus A330 MRTT, przerobiony samolot pasażerski, który może pełnić trzy funkcje opisane w programie MON Karkonosze. Chodzi o tankowanie innych samolotów w powietrzu, ewakuację medyczną i transport strategiczny towarów.

Jeśli zdobędziecie zamówienia na oba typy, jak zwiększycie zaangażowanie w polski przemysł?

Podczas wizyty przedstawicieli zarządu Airbusa złożyliśmy precyzyjne deklaracje interesariuszom politycznym i wojskowym. Przy założeniu, że oba programy dochodzą do skutku, mówimy o podwojeniu obecności przemysłowej. Chodzi o produkcję i liczbę zatrudnionych, która wzrosłaby do 1,5–1,6 tys. osób. Mówimy także o znaczącym wzroście zakupów komponentów z polskiego rynku, które obecnie wynoszą ok. 500 mln euro rocznie, a mogłyby wzrosnąć do 700 mln. Jest mowa o nowych programach, które mogłyby się w Polsce pojawić lub zostać mocno rozwinięte, jak cyfrowy hub, który działa w Gdańsku. Chodzi też o rozwój programów powiązanych z serwisowaniem samolotów.

Nie planujecie uruchomić linii końcowego montażu którejś z maszyn?

To nie ma ekonomicznego sensu, jeśli mówimy o kilku samolotach do tankowania i 10 maszynach A400. Ważne jest budowanie łańcuchów wartości i dostaw, które byłyby w Europie. Chodzi o konsolidację przemysłu europejskiego, ważną z punktu widzenia użytkowników obu maszyn we Francji, w Hiszpanii, Niemczech i Wielkiej Brytanii. Z ich perspektywy wysunięcie przyczółka przemysłowego na wschód byłoby ogromną wartością.

Rząd PiS rozwiązał kontrakt na dostawę waszych caracali. Teraz jest rozważany zakup przez Wojsko Polskie helikopterów szkolnych. Jesteście zainteresowani?

Agencja Uzbrojenia prowadzi wstępne badania rynkowe dotyczące 24 maszyn do zabezpieczania potrzeb szkoleniowych w dęblińskiej Szkole Orląt. My widzimy ten rynek szerzej. Widzimy zapotrzebowanie na 50–60 maszyn tego typu. Dotyczy to potrzeb szkoleniowych i łącznikowych, ewakuacji medycznej. Oferujemy śmigłowiec H145 M, najbardziej uniwersalną maszynę w naszym portfolio śmigłowcowym, która spełnia wszystkie te funkcje. Jest użytkowana w USA i Wielkiej Brytanii na potrzeby szkolenia pilotów Apache. To dokładnie to, czego oczekuje polska strona. Dodatkowo te maszyny są wykorzystywane w sytuacjach kryzysowych do ewakuacji medycznej, w celu zapobiegania skutkom katastrof naturalnych i w lotnictwie łącznikowym, które jest wykorzystywane na co dzień w siłach zbrojnych.

Byłaby szansa na montaż w Polsce?

W tym wypadku drzwi są szerzej otwarte, bo z ekonomicznego punktu widzenia w przypadku 50–60 maszyn można już rozważać stworzenie linii montażu czy kompletacji, która odpowiadałaby na zapotrzebowanie polskich sił. Byłaby to kwestia montażu specyficznego sprzętu wymaganego przez polskie siły, czyli uzbrojenia i systemów łączności, jakich potrzebuje Polska. Gdyby dochodziło do końcowego montażu, potrzebne byłoby też centrum serwisowe, które mogłoby przejąć obsługę śmigłowców. Naturalnym partnerem w takiej sytuacji wydają się WZL1 w Łodzi, z którym mamy relacje historyczne i dobre kontakty robocze. Widzimy przyszłość dla tego zakładu, co stwarzałoby szanse dla samej Łodzi.

Gdański hub cyfrowy działa od 2022 r. Co tam robicie?

Hub produkuje oprogramowanie cyfrowe, które pozwala liniom lotniczym na optymalizację kosztów i działalności. Oprogramowanie przekazuje bieżące informacje dotyczące pogody, zamknięcia dróg kołowania i startowych, czyli to wszystko, co pozwala liniom lotniczym na optymalizację kosztów i jak najszybsze dostarczenie pasażerów z punktu A do punktu B. Do końca roku będzie tam pracować 100 osób. Gdyby udało się doprowadzić do realizacji wspomnianych kontraktów, hub cyfrowy z powodzeniem mógłby osiągnąć zatrudnienie do 300 osób.

Główną działalność produkcyjną prowadzicie w Warszawie. Co tam powstaje?

To główne centrum działalności przemysłowej. Mamy tu produkcję, obsługę serwisową, działalność badawczo-rozwojową. Produkujemy ponad 60 proc. płatowca C295M dla wszystkich odbiorców, struktury lotnicze do A330MRTT i A400M, liczone w kilometrach wiązki elektryczne do wielu typów samolotów. Działalność badawczo-rozwojowa dotyczy modyfikacji i usprawnień samolotu CASA. Od 2011 r. prowadzimy też centrum serwisowe tych maszyn. Cieszy się ono sukcesem: swoje floty C295M serwisują u nas też Czesi, Finowie i Kazachowie. W Warszawie pracuje ponad 600 osób, w tym 80–100 to inżynierów.

Jesteście też zaangażowani w polski program kosmiczny.

W grudniu 2022 r. podpisaliśmy kontrakty na dostawę dwóch satelitów obserwacji Ziemi. Dodatkowo w ramach tego programu współpracujemy z polskimi podmiotami kosmicznymi: Creotechem, Kenbitem i spółką Exence, która zajmowała się m.in. dostosowaniem segmentu naziemnego w programie Poleos. Creotech jest też liderem programu Mikroglob, którego jesteśmy podwykonawcą, dostarczając wiedzę ekspercką i dotyczącą interfejsów. Dostarczamy dla MON satelity o wysokiej rozdzielczości na dość wysokiej orbicie, a Creotech będzie budował satelity na najniższej orbicie i z niższą rozdzielczością. Te dwa programy będą się uzupełniały.

Kiedy satelity zaczną obserwować Ziemię?

Program Poleos jest realizowany zgodnie z harmonogramem. Operacyjny stanie się w 2027 r.

Startujecie też w dużym przetargu na samoloty regionalne dla LOT.

Konkurujemy z Embraerem na dostawę 47 maszyn plus 37 w opcji.

W najbliższych tygodniach można się spodziewać rozstrzygnięcia. Kiedy dostarczycie samoloty, jeśli wygracie?

Zgodnie z harmonogramem, który przedstawiono nam w procedurze przetargowej. LOT musi sobie wyskalować to, w jakim czasie miałaby się odbyć wymiana floty, czyli wymiana starszych maszyn Embraera, a także rozwój floty związany z przenosinami do Centralnego Portu Komunikacyjnego.

Gdybyście wygrali, jak przełożyłoby się to na zwiększenie zaangażowania przemysłowego w Polsce?

W ramach tego programu mówimy o szerszym podejściu grupy Airbus do Polski i nowym otwarciu na nasz kraj, który stałby się strategicznym rynkiem dla firmy.

Z czym w praktyce by się to wiązało?

Z większym zaangażowaniem w zakupy od polskich podmiotów np. komponentów i z większą współpracą z polskim przemysłem. Mam na myśli pogłębienie współpracy ze spółkami doliny lotniczej.

Obecnie w polskich zakładach powstają już części do samolotów pasażerskich.

Airbus Poland, oprócz tego, że produkuje na potrzeby Airbusa wojskowego, wytwarza też struktury lotnicze do samolotów cywilnych. W przypadku zwycięstwa naszej oferty na dostawę A220 nasze zaangażowanie wzrośnie.

Liczycie, że LOT zainteresuje się waszymi samolotami szerokokadłubowymi? Przez lata przewoźnik był wierny Boeingowi.

To kwestia przyszłości. LOT mówi, że w ramach szeroko pojętej strategii rozwoju powiązanej z Centralnym Portem Komunikacyjnym flota szerokokadłubowa mogłaby się znacząco zwiększyć.

Nie dostajecie jeszcze zapytań w tej sprawie?

Konkretnych zapytań nie było, ale naturalne wydaje się, że w kolejnym etapie LOT będzie szukał dostawcy samolotów dalekiego zasięgu.

Francuski dziennik „Le Monde” pisał niedawno, że Polska chce się stać jednym z udziałowców Airbusa obok Francji, Hiszpanii i Niemiec.

Obecnie nie ma żadnych planów ani dyskusji dotyczących wejścia Polski jako udziałowca państwowego w kapitał Airbusa. ©℗

Rozmawiał Krzysztof Śmietana