Przedstawiciele Czech i Węgier wskazywali, że nie mają warunków do masowej produkcji zielonego wodoru z odnawialnych źródeł. Dlatego tak ważna jest akceptacja alternatywnych dróg: wodoru szarego z planowaną dekarbonizacją, importu zielonego amoniaku czy wsparcia rozproszonych systemów opartych na lokalnych technologiach.

Zielony nie zawsze znaczy czysty

– Jeśli ładujemy Teslę prądem z węgla, to czy to naprawdę jest ekologia? – pytał retorycznie prezes Hydrogen Europe, Jorgo Chatzimarkakis, celnie punktując rozdźwięk między europejskimi narracjami a rzeczywistością. Zielony wodór nie może być fetyszem. Czas na nową kategorię – czysty wodór – który będzie oceniany nie po kolorze, lecz po rzeczywistym śladzie węglowym.

To zmiana konieczna, by zachować konkurencyjność przemysłu chemicznego, nawozowego i stalowego w Europie Środkowej. W przeciwnym razie kolejne branże mogą zostać wypchnięte poza UE, co zamiast zmniejszenia emisji przełoży się tylko na „ucieczkę emisji”.

Kolory nie mają znaczenia – liczy się emisja

Grzegorz Jóźwiak, dyrektor Biura Technologii Wodorowych i Paliw Syntetycznych w ORLEN S.A., jasno podczas Net Zero Energy mówi: „Nie koloryzujmy wodoru”. Wodór zielony, szary, niebieski – te pojęcia niosą ze sobą uproszczenia, które bardziej zaciemniają niż wyjaśniają. Liczy się jedno: ślad węglowy.

ORLEN zużywa dziś około pół miliona ton wodoru rocznie – głównie w rafineriach i produkcji nawozów. Do 2035 roku planuje zastąpić 350 tys. ton tego wodoru wariantami niskoemisyjnymi lub odnawialnymi. Czy będzie to wodór z elektrolizy zasilanej OZE, z odpadów komunalnych (waste-to-hydrogen), czy z energii jądrowej – nie ma znaczenia. Ważne, by emisja dwutlenku węgla była jak najniższa.

Amoniak i infrastruktura – klucze do sukcesu

Słowacja, która ma ograniczone możliwości produkcji zielonego wodoru, widzi szansę w imporcie amoniaku – substancji łatwiejszej w transporcie i magazynowaniu. – Jesteśmy skazani na import, ale mamy przemysł, który może go wykorzystać – podkreślaał Jan Weiterschutz, prezes Słowackiego Narodowego Stowarzyszenia Wodoru

Potrzeba jednak jasnych reguł, zwłaszcza dotyczących cen i wsparcia dla użytkowników końcowych.

Polska sama nie zaspokoi rosnącego zapotrzebowania na czysty wodór. Dlatego ORLEN analizuje także możliwości importu niskoemisyjnego amoniaku, który może być pośrednikiem w transporcie wodoru. Trwają rozmowy z partnerami, rozważane są inwestycje w zagraniczne źródła produkcji mówił w wywiadzie Jóźwiak, dyrektor Biura Technologii Wodorowych i Paliw Syntetycznych w ORLEN S.A.

Równie istotne jest stworzenie transgranicznej infrastruktury – wspólnych hubów logistycznych, terminali importowych i systemów dystrybucji. Polska, Słowacja, Czechy i Węgry mogą wspólnie zbudować „wodorowy bank Europy Środkowo-Wschodniej”.

Ukraina – kluczowy partner (ale po wojnie)

Choć wojna odstrasza inwestorów, Ukraina jest postrzegana jako przyszły kluczowy gracz w produkcji zielonego amoniaku i wodoru. Dobre połączenia kolejowe, sąsiedztwo z Polską i ogromne zasoby potencjalnej energii odnawialnej czynią ją naturalnym partnerem dla regionu. Współpraca już się zawiązuje, a paneliści apelowali, by planować ją z wyprzedzeniem.

Doliny wodorowe i wspólne projekty

Dolina wodorowa to region, w którym różne podmioty - firmy, instytuty naukowe, samorządu- łączą siły, by rozwijać i testować technologie związane z wodorem. To laboratorium przyszłości, w którym bada się wykonalność techniczną, ekonomiczną i społeczną rozwiązań opartych na tym paliwie. Celem jest jedno: gotowość do wdrożenia technologii wodorowych na szeroką skalę.

Panel pokazał, że współpraca między krajami regionu już się zaczęła. Czechy, Węgry i Słowacja pracują nad wspólnymi dolinami wodorowymi, Węgry rozwijają własną strategię opartą na energii jądrowej i słońcu, a Czechy stawiają na integrację przemysłową i produkcję urządzeń.

– Mamy kompetencje, mamy infrastrukturę. Potrzebujemy tylko, by ktoś nas wysłuchał – mówiła Veronika Vohlídková, przedstawicielka czeskiego Hydrogen Platform.

Potrzebujemy sandboxów, nie betonowych regulacji

Unia Europejska potrzebuje elastyczności. Przepisy powinny uwzględniać różnorodność – geograficzną, energetyczną i przemysłową. Nie wszystkie kraje są w stanie produkować RFNBO (wodór odnawialny niepochodzący z biomasy), nie wszystkie potrzebują go do tych samych zastosowań.

– Nie możemy traktować jednakowo producenta stali i nawozów – padło podczas debaty. Potrzeba podejścia sektorowego, a nie uniwersalnych wytycznych. Czasem bardziej sensowne jest wspieranie lokalnej dystrybucji wodoru i infrastruktury niż narzucanie scentralizowanych celów.

Wodór jako element bezpieczeństwa

W panelu pojawił się też ważny wątek: odporności i bezpieczeństwa energetycznego. Przykład Sanoka – miasta blisko granicy z Ukrainą, z kluczową infrastrukturą energetyczną – pokazuje, jak lokalne, autonomiczne systemy oparte na wodorze i OZE mogą być zabezpieczeniem w sytuacji kryzysowej.

– Nie chodzi już tylko o klimat. Mówimy o realnym bezpieczeństwie naszych społeczności – zaznaczyli eksperci.

Na koniec: głos rozsądku

Dyskusja nie była festiwalem marketingowych haseł. To była szczera, momentami ostra rozmowa o tym, jak wygląda europejska polityka klimatyczna z perspektywy krajów, które nie zawsze mają takie same zasoby i możliwości jak Niemcy czy Francja.

Zamiast kopiować model zachodni, Europa Środkowo-Wschodnia musi stworzyć własny – oparty na współpracy, realnych możliwościach i twardych danych. W przeciwnym razie transformacja nie będzie ani czysta, ani skuteczna.