Czy indywidualnie prowadzone sklepy są skazane na nieuchronne wyginięcie?

Czy robicie państwo jeszcze zakupy w małych sklepikach? Choć pojawia się coraz więcej sklepów sieciowych, to nadal funkcjonują te osiedlowe lokaliki często prowadzone przez właścicieli. Czy indywidualnie prowadzone sklepy są skazane na nieuchronne wyginięcie?

Miguel Ángel Talamas Marcos (Międzyamerykański Bank Rozwoju, Kellog School of Management) zbadał wpływ pojawienia się w Meksyku sieci handlowych na osiedlowe sklepiki. Te drugie są w tym kraju jednym z najbardziej powszechnych typów przedsiębiorstw: działa ich ok. 600 tys. Ale w ostatnich dwóch dekadach sieci zwiększyły liczbę punktów z 2 tys. do ponad 23 tys. Sieciówki mają te przewagi, że mogą dzielić między siebie koszty dostaw czy zyskać korzystniejsze warunki od dostawców. Ale małe nie są bezbronne: udzielają klientom nieformalnych kredytów, ponoszą mniejsze koszty zarządzania, a nawet mogą skuteczniej unikać opodatkowania.

Dzięki danym o meksykańskich mikroprzedsiębiorstwach z lat 1999–2019 połączonym z danymi o wydatkach przedsiębiorstw Marcos przeanalizował przebieg handlowej rywalizacji. Wyniki wskazują, że pojawienie się w okolicy kolejnej sieciówki prowadzi do zmniejszania liczby sklepików średnio o 3,85.

Tak więc według tego oszacowania zwiększenie liczby sklepów sieciowych z 0 do średniej liczby 6,7 w danej okolicy oznacza zniknięcie z niej 15 proc. maluchów.

W rzeczywistości liczba zamykających się sklepików nie wzrosła, za to powstało ich o 16 proc. mniej.

Pojawienie się sieciowych graczy oddziałuje także na rentowność małych. Na poziomie sąsiedztw ich zyski, przychody, wartość dodana, wartość zapasów, zatrudnienie i przepracowane godziny maleją od 20 proc. do 30 proc. Na poziomie sklepów straty te są mniej widoczne – wahają się między 0 proc. a 7 proc.

Ponadto gdy sklepy sieciowe pojawiają się w sąsiedztwie, klienci nadal robią zakupy w małych, lecz robią to rzadziej i mniej wydają. Wzrost liczby marketów z 0 do średniej liczby wiąże się ze spadkiem prawdopodobieństwa zrobienia zakupów przez sąsiadów w sklepie osiedlowym o 3,5 proc. Ci, którzy nadal tu kupują, robią to o 9 proc. rzadziej i wydają o ok. 10 proc. mniej. Ten spadek różni się między kategoriami produktów, np. obecność sklepów sieciowych nie wpływa na wydatki na świeże owoce i warzywa, podczas gdy wydatki na produkty pakowane czy standaryzowane, takie jak: napoje gazowane, mleko czy soki, spadają o 15 proc.

W jaki sposób małe są w stanie przetrwać konkurencję? Z badań Marcosa wynika, że ludzie częściej robią zakupy w sklepikach, jeśli znajdują się one blisko ich domów i jeśli kupują dużo świeżych produktów.

Ponadto takie sklepy udzielają nieformalnych kredytów, szczególnie gospodarstwom domowym z niskimi dochodami. Sklepy w Meksyku zapewniają 16 proc. kredytu wykorzystanego do zakupów, zaś 69 proc. tych pożyczek zostaje udzielone osobom z pierwszego kwantyla rozkładu dochodów.

Czy ogólny dobrobyt zwiększył się, czy zmniejszył po pojawieniu się sieci handlowych? Ogólny efekt jest równy zeru: biedniejsi tracą, bo tracą dostęp do nieformalnych kredytów, zyskują bogatsi dzięki udogodnieniom oferowanym przez sieciówki, takim jak elastyczne godziny otwarcia (24 godziny przez 7 dni w tygodniu) i dostęp do płatności elektronicznej. Oznacza to, że efekt substytucji sklepów prowadzonych przez właścicieli sklepami sieciowymi jest regresywny. A jeśli chodzi o efekt dochodowy, to wpływ sklepów sieciowych jest mały – bo przychód z nowych miejsc pracy kompensuje stracony przychód sklepów prowadzonych przez właścicieli. ©Ⓟ

Autor jest ekonomistą GRAPE