Porównując ceny i jakość produktów w Polsce z tymi dostępnymi w krajach Europy Zachodniej, powinniśmy pamiętać, że nie ma jednej zasady mówiącej: “tu zawsze będzie taniej”. Ponadto może nas zmylić fakt, że sporo produktów na Zachodzie jest dostępnych w niższych cenach, szczególnie gdy są objęte promocjami. - W Polsce chemia gospodarcza to jeden z najdroższych działów. Tutaj zdarzają się promocje, które dla nowo przybyłych wydają się wręcz irracjonalne, np. za szampon, którego nominalna cena to 4 funty, zapłacimy tylko 2 funty, jeśli weźmiemy od razu dwa opakowania - tłumaczy Ewa Ostrowska, która od trzech lat pracuje w Birmingham.
Przewaga nie zawsze jednak jest po stronie “zagranicy”. - Faktycznie, takie produkty, jak szampony, pasty, dezodoranty czy płyny do mycia naczyń są wyraźnie tańsze na Wyspach niż u nas. Podobnie ubranka dziecięce, co żywotnie mnie interesuje, bo już niedługo zostanę ojcem. Ale z tego samego powodu właśnie przyglądam się z uwagą cenom wózków dziecięcych. Te naprawdę warto kupić w Polsce - mówi Grzegorz Paniec z Leeds. Od 2013 r. zajmuje się projektowaniem krajobrazu. - Cały sprzęt do mojej firmy sprowadziłem z Polski. Ceny są do tego stopnia konkurencyjne, że z kraju przywożę nawet niektóre materiały wykorzystywane do aranżacji ogrodów, np. elementy systemów nawadniających. Przyczepka też będzie tańsza u nas - z dużą pewnością dodaje Grzegorz, klientom znany jako “Greg the Gardener”.
Postanawiamy sprawdzić, czy przedsiębiorczy mężczyzna nie koloryzuje. Najtańsza nowa przyczepka, jaką znajdujemy na brytyjskim eBayu kosztuje 384 funty. Sprawdzamy kurs w kalkulatorze walutowym to ok. 2008 tys. zł (wszystkie kursy z dnia 14.07.2016, za serwisem Cinkciarz.pl). Szybkie sprawdzenie cen w polskich serwisach aukcyjnych wykazuje, że najtańsza fabrycznie nowa przyczepka tych samych rozmiarów kosztuje 1.3 tys. zł. Krótka sesja z przeglądarką internetową potwierdza więc teorię “Grega” z Leeds.
Kupisz tanio, ale przewieziesz drogo
Pewnym problemem, który nadal jest uciążliwy są wysokie ceny usług kurierskich i transportu sprzętu kupionego w Polsce. - Jedyna rzecz, jaką przywiozłem z Polski, to telewizor. Mimo niższych cen wielu krajowych produktów, koszt wysyłki dużej paczki do Edynburga, gdzie teraz mieszkam, jest horrendalny - tłumaczy Kamil Magda, pracownik administracji sądowej. W stolicy Szkocji żyje od 2005 r. i w kwestii różnic cenowych jednego jest pewien: - Nie porównuję już tak często cen polskich i brytyjskich, bo za długo tu mieszkam i przyzwyczaiłem się. Ale mimo że sam nie przepadam za alkoholem, to warto wspomnieć, że jest on w Polsce nieporównywalnie tańszy. 0.7 litra wódki to w Polsce jakieś 35 zł, prawda? Ta sama butelka w sklepie w Edynburgu kosztuje 17 funtów (89 zł - przyp. red.).
Wcale nie tańsze są inne używki. - Kiedy jeszcze paliłam, to przywoziłam z domu kartony papierosów - śmieje się Katarzyna Szeliga. Mieszka w Londynie od 2014 r. Wcześniej przez kilka lat pracowała w Irlandii. Potwierdza opinię o nieopłacalności przesyłania paczek z drobniejszymi produktami z rodzimego kraju: - Mimo, że w mojej opinii zakupy w Polsce są dużo tańsze, to koszt przesyłki jest zbyt wysoki, aby się tam zaopatrywać w podstawowe produkty. Kiedy ktoś mnie odwiedza, może mi przywieźć coś ze sobą. Ja sama przywożę sobie tylko ulubione produkty, które są trudno dostępne, np. budynie i kisiele instant. Dziwny mechanizm powoduje, że po jakimś czasie tęsknisz nawet za rzeczami, których normalnie nigdy byś nie kupił - dodaje po chwili.
Opinii Katarzyny o dostępności polskich produktów na Wyspach Brytyjskich nie potwierdzają jednak handlowcy. Sławomir Pawlak od 2006 r. mieszka w Carlisle, gdzie prowadzi JW Polish Shop. Niemal cały asortyment na półkach to rodzime marki: przetwory, słodycze, ryże, mąki oraz oddzielne, duże stoisko z wędlinami. Gdyby nie ceny w funtach, moglibyśmy uznać, że jesteśmy w dobrze zaopatrzonym sklepie osiedlowym w Poznaniu czy w Łodzi. - Są klienci, którzy patrzą tylko na ceny. Ale są i tacy, którzy chcą czuć się docenieni, zrozumiani. Utrzymuję w sklepie bogaty asortyment, bo wszystko robimy właśnie pod klienta, tak żeby każdy znalazł coś dla siebie - przedstawia filozofię swojej działalności Sławomir.
Po zdrowie do Polski?
Biorąc pod uwagę oszczędności, niesłabnącym zainteresowaniem cieszy się korzystanie w ojczyźnie z usług medycznych. Do najpopularniejszych należy opieka stomatologiczna. - Wśród naszych regularnych pacjentów są Polki i Polacy, pracujący na co dzień w Wielkiej Brytanii, Irlandii czy nawet Szwecji. Pewnie częściowo wpływ na to mają korzystne ceny, ale wydaje mi się również, że istotna jest rywalizacja o klienta, jaką prowadzą w Polsce prywatne gabinety dentystyczne - tłumaczy Anna Studnicka-Wróbel, lekarz stomatolog. I przestrzega: - Rynek wymusza na nas konieczność inwestowania w najnowsze narzędzia diagnostyczne i własną wiedzę. Poziom usług na polskim rynku jest zasadniczo bardzo wysoki, podczas gdy w Wielkiej Brytanii dostęp do lekarzy tej specjalizacji bywa utrudniony i pacjentów w ich miejsce przyjmuje mniej wykwalifikowany personel.
Również opieka ginekologiczna cieszy się w Polsce olbrzymim zainteresowaniem. Mimo że w Wielkiej Brytanii jest ona darmowa, wizyta u ginekologa-położnika jest możliwa tylko ze skierowaniem od lekarza rodzinnego, a pacjentki muszą się liczyć z długim oczekiwaniem na termin. - Na regularne wizyty przylatują do nas Polki żyjące w Holandii, Wielkiej Brytanii, Irlandii - wylicza dr Michael Herbich, ginekolog-położnik. Te, które chcą, aby ich ciąże były prowadzone w Polsce, zamierzają także tutaj rodzić. - W mojej opinii chodzi przede wszystkim o względy medyczne, nie o pieniądze. Postęp, jaki dokonał się u nas w dziedzinie położnictwa, jest olbrzymi. W porównaniu do nas, w wielu krajach Europy Zachodniej panują wręcz przestarzałe poglądy na temat zdrowia kobiety. Jest ono bagatelizowane. Poród jest jednym z najniebezpieczniejszych powszechnych zabiegów medycznych, jestem więc bardzo krytycznie nastawiony do faktu, że w Wielkiej Brytanii ciąże nie są prowadzone przez lekarza ginekologa, a przez położną - komentuje.
W poszukiwaniu piękna…
Ewa z Birmingham zajmuje się usługami fryzjerskimi i kosmetycznymi. Uważa, że ceny pojedynczych zabiegów upiększających są w Zjednoczonym Królestwie niewiele droższe niż w Polsce. Jej zdaniem Polkom na pewno nie opłaca się jechać specjalnie po to, aby skorzystać z jednej usługi. - W angielskich salonach i manicure żelowy i hybrydowy można zrobić za ok. 20 - 40 funtów (czyli ok. 104-208 zł, za Cinkciarz.pl). Nie spotkałam się z tym, żeby ktoś jechał do Polski specjalnie po to, żeby oszczędzić kilkadziesiąt złotych - komentuje.
Inaczej jednak sprawa przedstawia się z krajowej perspektywy: - Nie porównywałam cen szczegółowo, ale wiele moich klientek korzysta z usług kosmetycznych właśnie podczas krótkiego pobytu tutaj. Z doświadczenia mogę powiedzieć, że bardzo często przyjezdne klientki decydują się na pełen pakiet usług podczas pobytu w Polsce, tj. wizytę u kosmetyczki, pakiet seansów w solarium, nową fryzurę itp. - tłumaczy Anna Petrów, która podobnie jak Ewa zajmuje się usługami kosmetycznymi, tyle że w Polsce.
Wybierając się więc następnym razem do kraju może warto nie tylko zabrać nieco większą walizkę na ulubione smakołyki, ale i przygotować finansową rezerwę na dobre dla naszego zdrowia i samopoczucia wizyty u specjalistów?