Poważne problemy Grupy Azoty, jednej z największych krajowych firm przemysłowych i czołowego producenta nawozów w UE, a zarazem jednego z narodowych championów pod kontrolą Skarbu Państwa, nie wydają się niczym szczególnym w historii krajowego biznesu.
Spółka podjęła się największej w swojej historii inwestycji, żeby do podlegającego znacznym wahaniom nawozowego filaru swojego biznesu dobudować drugi, chemiczny. I tym samym ustabilizować wyniki finansowe firmy. Biznesowe trendy tak się jednak ułożyły, że wzmożenie inwestycyjne zbiegło się w czasie z załamaniem na rynkach, na których już spółka działa. Azoty muszą się więc zmagać z garbem zobowiązań wobec instytucji finansowych, które sfinansowały nową fabrykę polimerów w Policach, kończąc kolejne kwartały na minusie. Seria strat trwa już dwa lata i przynajmniej w najbliższym czasie się one nie zakończą. O Azotach trudno napisać, że przeinwestowały, wszystko wydaje się raczej nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności. W pewnym stopniu to sytuacja podobna do tej, w jakiej znalazła się kilka lat wcześniej prywatna firma CCC, gdy na problemy z nieudaną zagraniczną ekspansją czołowego europejskiego producenta butów nałożył się wybuch pandemii. Skończyło się trudną, kilkuletnią restrukturyzacją, która dopiero teraz wydaje się przynosić właściwe efekty, i wypadnięciem spółki z prestiżowego indeksu WIG20.
Problemy z inwestycjami
Jednak problemy Azotów nie są tak zupełnie przypadkowe. Raczej odzwierciedlają widoczne od lat problemy z inwestycjami podejmowanymi przez państwo i jego agendy, w tym także przedsiębiorstwa pozostające pod kontrolą Skarbu Państwa. W przypadku Azotów chodzi o czas – koncepcję budowy fabryki propylenu spółka przedstawiła po raz pierwszy ok. 2010 r. Na przeprowadzenie inwestycji potrzeba było 14 lat. Budowa zakładu teoretycznie jest zakończona, choć przychodów z nowych aktywów Azoty jeszcze nie uwzględniają w rachunku wyników, bo trwają przepychanki z wykonawcą inwestycji. Koreański Hyundai domaga się dodatkowego wynagrodzenia i wydłużenia terminu oddania fabryki. Ale to już szczegóły, kilka dodatkowych miesięcy nie przesądzi o losie firmy. Dziś Azoty powinny prowadzić intensywne inwestycje, żeby dostosować się do wymagań unijnej polityki klimatycznej. Inaczej grozi im wypadnięcie z rynku.
Przewlekania w podejmowaniu decyzji o kluczowych inwestycjach i ich realizacji to zmora sektora publicznego. Mamy więc projekt Centralnego Portu Komunikacyjnego, który utknął gdzieś w politycznych przepychankach. Ostatecznie budowa ma być zrealizowana do 2032 r. Termin ukończenia inwestycji wyznaczony przez poprzedni rząd na 2027 r. według obecnych władz był nie do zrealizowania.
Projekt Olefiny III pod znakiem zapytania
Innym przykładem specyficznej polityki inwestycyjnej państwowych firm jest petrochemiczny kompleks Olefiny III realizowany przez Orlen, największe krajowe przedsiębiorstwo. Według obecnego zarządu poprzednie władze miały podjąć decyzję o budowie instalacji za 25 mld zł bez racjonalnych, ekonomicznych przesłanek. Przed końcem roku zapadnie decyzja, co dalej z projektem, na który firma wydała już 12 mld zł. Prezes Ireneusz Fąfara nie wyklucza, że wstrzyma budowę, a to, co powstało dotychczas, zostanie rozebrane. Mimo wszystko trudno przypuszczać, żeby poziomem ekonomicznej nieracjonalności Olefiny III dorównały próbie postawienia w Ostrołęce bloku energetycznego opalanego węglem, którą podjęły na przełomie dekady dwie inne kontrolowane przez państwo firmy – Enea i Energa.
W tych wszystkich zawiłych meandrach inwestycji podejmowanych przez publiczne agendy dużym problemem jest to, że Polska jest dość specyficzną gospodarką, w której udział sektora państwowego jest wysoki. Największe krajowe przedsiębiorstwa pozostają pod kontrolą polityków. Jesteśmy bardzo daleko od wypełniania zaleceń formułowanych przez Organizację Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OCED), które sprowadzają się w gruncie rzeczy do jednego wniosku – zarządzanie sektorem publicznym powinno być maksymalnie zbliżone do standardów obowiązujących w prywatnej części gospodarki. ©℗