Komisja Europejska oficjalnie zwróciła się do Rady UE o podpisanie umowy handlowej CETA, wynegocjowanej pomiędzy UE a Kanadą. Mimo uznania, że jest to umowa mieszana, a więc jej przyjęcie wymaga zgody parlamentów krajowych, komisarz Cecilia Malmström liczy na tymczasowe stosowanie umowy już po wydaniu przez Radę pozytywnej decyzji a przed ratyfikacją jej przez parlamenty krajowe.

„Pełne wejście w życie umowy będzie uwarunkowane zawarciem jej przez UE w drodze decyzji Rady, zgody Parlamentu Europejskiego oraz stosownych krajowych procedur ratyfikacji przez wszystkie państwa członkowskie” – zapowiedziała unijna komisarz. Dodała jednak, że do tego czasu CETA obowiązywałaby na podstawie "tymczasowego stosowania".

- Ruch społeczny walczący przeciw ‎TTIP‬ i ‪CETA‬ odniósł pierwsze proceduralne zwycięstwo, zmuszając Komisję Europejską do uznania, że umowy o wolnym handlu wymagają ratyfikacji przez wszystkie kraje członkowskie – uważa Maria Świetlik z Inicjatywy Pracowniczej. - Niestety, Komisja próbuje jednocześnie obejść demokrację za pomocą tzw. tymczasowego wprowadzenia tej umowy jeszcze zanim wypowiedzą się parlamenty. Nie ma wątpliwości, że następnie dążyłaby do przeciągnięcia procesu ratyfikacji na wiele lat. A umowa by działała – mówi ekspertka.

Gdyby propozycja Komisji Europejskiej weszła w życie, fragmenty umowy (nie wiadomo na razie które) będą wprowadzone w życie przed przyjęciem stanowiska parlamentów krajów członkowskich UE.

Radosław Domagalski: Umowa handlowa między Unią Europejską a Kanadą powinna być umową mieszaną i parlamenty narodowe powinny mieć prawo do jej oceny w procesie ratyfikacji.

- To oznacza, że Polska, jak również inne państwa członkowskie, będą miały decydujący udział we wprowadzaniu w życie tej umowy. Konsekwentnie to podkreślaliśmy, zatem propozycja Komisji Europejskiej jest zgodna z naszymi oczekiwaniami – wyjaśnia wiceminister rozwoju Radosław Domagalski.

Wiceminister dodaje jednak, że tymczasowe stosowanie umowy CETA może mieć zastosowanie wyłącznie wobec tych elementów porozumienia, które w całości podlegają pod kompetencje wspólnotowe. - Rozciągnięcie tej interpretacji na inne części umowy, mające charakter mieszany, jest zbyt daleko idące i budzi prawne wątpliwości. I takie stanowisko będziemy prezentować w dalszych pracach na forum Unii Europejskiej. Dla polskiego rządu absolutnie kluczową kwestią jest ochrona polskich interesów ekonomicznych i zapewnienie, aby finalna wersja umowy była korzystna dla Polski – zapewnia wiceminister Domagalski.

Negocjacje w sprawie CET-y (Comprehensive Economic Trade Agreement) prowadzone były pomiędzy Unią Europejską a Kanadą od 2010 roku. Ostateczny jej kształt został przyjęty w 2014 r. Cecilia Malmström, unijna komisarz ds. handlu, uzasadniając propozycję tymczasowego stosowania umowy oświadczyła, że CETA stanowi ważny krok w europejskiej polityce handlowej. "Jest to najbardziej ambitna umowa handlowa, jaką UE dotychczas zawarła. […]Pomoże osiągnąć tak bardzo potrzebny wzrost gospodarczy i stworzyć miejsca pracy, zapewniając jednocześnie utrzymanie w pełni wysokich norm UE w obszarach takich jak bezpieczeństwo żywności, ochrona środowiska i prawa pracownicze".

Komisarz zapowiedziała, że od pierwszego dnia obowiązywania CET-y zniesione zostaną prawie wszystkie cła, co pozwoli unijnym przedsiębiorstwom zaoszczędzić setki milionów euro rocznie na należnościach celnych, z czego bezpośrednio skorzystają również konsumenci w UE dzięki niższym cenom i większemu wyborowi produktów pochodzących z Kanady.

Wśród spodziewanych benefitów komisarz wymieniła też dostęp do nowych rynków i usług oraz ułatwienia w uznawaniu kwalifikacji zawodowych w przypadku zawodów regulowanych (np. architektów, księgowych i inżynierów). Jak zapewnia komisarz Malmström, w CETA określono też restrykcyjne przepisy dotyczące ochrony praw pracy i ochrony środowiska.

Komisarz nie wspomniała o żadnych ewentualnych negatywnych konsekwencjach. A one są. Przede wszystkim mechanizm inwestor przeciwko państwu. I choć ISDS zastąpić ma system sądów ds. inwestycji, to trudno oprzeć się wrażeniu, że główna zmiana leży w obrębie nazewnictwa. "Nowy system przyczynia się bardziej do uczciwego i przejrzystego rozstrzygania sporów inwestycyjnych. Stanowi on ważny krok w kierunku nadrzędnego celu UE, jakim jest sąd ds. inwestycji o wymiarze globalnym" - zapewnia Komisja.

Wątpliwości mają jednak nie tylko organizacje społeczne. Kilka tygodni temu minister rozwoju Radosław Domagalski mówił, że tego typu idea delegowania sądownictwa do bliżej nieznanego zewnętrznego podmiotu budzi nieufność. - Sądy arbitrażowe złożone z wąskiego grona 15 sędziów rodzą ryzyko wykształcenia się jednolitej praktyki, a my mielibyśmy przekazywać swoją suwerenność na rzecz tego typu organu.

Wątpliwości budzi też zniesienie niemal wszystkich ceł na produkty rolnicze i otwarcie europejskiego rynku na import mięsa i ryb z Kanady. Jeśli nie zostaną wprowadzone nadzwyczajne narzędzia to europejskie rolnictwo, w zdecydowanej części nieprzemysłowe, może nie wytrzymać konkurencji molochów z Kanady.

Przed konsekwencjami CETA przestrzegała też Maude Barlow w rozmowie z gazetaprawna.pl, zwracając uwagę, że nawet jeśli umowa TTIP nie weszłaby w życie (o czym coraz częściej się mówi, choćby w konsekwencji Brexitu), to CETA jest drugim ogniwem tego procesu. W Kanadzie jest bowiem ok. 42 tys. firm amerykańskich. "To oznacza, że Ameryka też może was pozywać (na mocy klauzuli inwestor przeciwko państwu -red.). Elitarna grupa prawników i finansistów zarabia na wyszukiwaniu korporacji, które zachęcają do pozywania rządów na całym świecie z powodu wprowadzonych nowych zasad w zakresie zdrowia, bezpieczeństwa pracy czy ochrony środowiska. Proszę pamiętać, że w przypadku NAFT-y nie ma apelacji. CETA dałaby firmom transgranicznym podobne uprawnienia".

- Umowy o wolnym handlu obejmują coraz więcej obszarów politycznych, które zamiast być przedmiotem debaty publicznej, są uzgadniane przez wąską grupę negocjatorów. Dlatego tak ważne jest, by były przynajmniej (do czasu zmiany traktatów unijnych odbierających KE wyłączność na ich negocjowanie) zatwierdzane przez naszych reprezentantów pochodzących z bezpośrednich wyborów - podkreśla Maria Świetlik z Inicjatywy Pracowniczej.

Ekspertka zwraca uwagę, że ostateczna decyzja co do przyjęcia CET-y i tymczasowego jej wprowadzenia zapadnie w październiku i będą ją podejmować przedstawiciele rządów państw członkowskich, w tym Polski, zasiadający w Radzie Unii Europejskiej. - Mamy trzy miesiące, by powstrzymać CET-ę, wywierając nacisk także na polskie władze. Biznes i finansjera będzie przez ten czas lobbować za jak najszybszym przyjęciem tej umowy. Czas zatem na zdecydowane wystąpienie takich reprezentantów interesów społeczeństwa jak związki zawodowe i Sejm. Wypowiedzieć się powinni również polscy europarlamentarzyści - podkreśla. I przypomina, że to co dzieje się w sprawie CET-y ma ogromne znaczenie, bo stanie się wzorcem do postępowania w przypadku kolejnych umów o wolnym handlu w tym TTIP.