Negocjacje nad umową CETA (Comprehensive Economic and Trade Agreement) między UE a Kanadą zakończono we wrześniu 2014 r. Do tej pory nie było jasne jak zostanie ona zakwalifikowana, czy jako umowa unijna, czy jako mieszana unijno-międzypaństwowa. Od tego zależy tryb jej ratyfikacji.
"Komisja zaproponowała, że będziemy mieli do czynienia z umową mieszaną, która będzie ratyfikowana również przez poszczególne państwa członkowskie" - poinformowała na wtorkowej konferencji prasowej w Strasburgu unijna komisarz ds. handlu Cecilia Malmstroem.
Dodała przy tym, że Komisja jest przekonana, że z prawnego punktu widzenia porozumienie to jest umową unijną. Jednak proponuje ją do ratyfikacji jako umowę mieszaną, bo - jak uzasadniała Malmstroem - KE chce pokazać państwom członkowskim, że to one są właścicielami tego procesu i podejmują decyzje polityczne w tej sprawie.
Problemy z tym porozumieniem mają m.in. Bułgaria i Rumunia, które zapowiedziały, że go nie ratyfikują dopóki Kanada nie zniesie obowiązku wizowego dla ich obywateli. Nie oznacza to jednak, że umowa nie wejdzie w życie. Podobnie jak w przypadku innych tego typu porozumień będzie ona mogła być stosowana tymczasowo (jak np. umowa o strefie wolnego handlu UE-Ukraina).
Do tego potrzeba podpisów odpowiednich ministrów państw członkowskich w Radzie UE oraz zgody Parlamentu Europejskiego. KE ma nadzieję, że ten pierwszy krok zostanie zrobiony podczas szczytu UE-Kanada jesienią. Dopiero później władze w stolicach będą mogły organizować w swoich parlamentach ratyfikacje. Jeśli któryś z parlamentów się na to nie zgodzi oznaczać to będzie zawetowanie CETA.
Umowa UE-Kanada uważana jest za pierwowzór dla znacznie większej negocjowanej obecnie umowy UE ze Stanami Zjednoczonymi (TTIP). Oba porozumienia przewidują ułatwienia w handlu; oba wywołują kontrowersje.
KE podkreśla przede wszystkim korzyści z umowy, która ma znieść 98 proc. barier celnych między UE a Kanadą i doprowadzić do wzajemnego otwarcia rynków.
"CETA to chyba jedno z najbardziej ambitnych porozumień, jakie zostały zawarte kiedykolwiek. Prawie wszystkie cła pomiędzy UE i Kanadą zostaną wyeliminowane od pierwszego dnia jej obowiązywania. Ta umowa idzie znacznie dalej niż jakakolwiek inna" - podkreślała Malmstroem.
Dzięki temu negocjowanemu od 2009 r. porozumieniu, firmy z UE zyskają bezprecedensowy dostęp do rynku kanadyjskiego; podobnie jak kanadyjscy przedsiębiorcy do rynku unijnego. Kanadyjczycy otworzą m.in. dla Europejczyków swój rynek zamówień publicznych nie tylko na poziomie federalnym, ale też niższym. Dzięki temu firmy m.in. Polski będą mogły ubiegać się o kontrakty w tamtejszych przetargach.
Poza zniesieniem praktycznie wszystkich ceł, umowa przyniesie też likwidację barier pozataryfowych oraz liberalizację handlu usługami. Skorzystać mogą na tym np. firmy telekomunikacyjne, energetyczne, świadczące usługi bankowe, biznesowe, czy ubezpieczeniowe. Według KE po pełnym wdrożeniu umowy gospodarka unijna może na tym zyskiwać 5,8 mld euro rocznie.
Umowa nie zakłada, że przedstawiciele różnych zawodów będą mogli zupełnie bez problemów świadczyć swoje usługi po obu stronach Atlantyku, ale stworzono w niej ramy ws. uznawania kwalifikacji. Firmy mają też mieć możliwość łatwiejszego delegowania swoich pracowników do Kanady i z tego kraju do UE.
Porozumienie z Kanadą przewiduje zniesienie wszystkich ceł na produkty przemysłowe (w przypadku niektórych wyrobów przemysłu samochodowego, i stoczniowego będzie dodatkowy kilkuletni okres przejściowy). Unijni eksporterzy mają na tym zaoszczędzać rocznie około 500 mln euro.
Obie strony zgodziły się też na zniesienie ponad 90 proc. barier na produkty rolne.
Wyjątki w liberalizacji tego fragmentu rynku dotyczą m.in. mięsa wołowego, wieprzowiny, drobiu i serów. Na produkty te ustalono kontyngenty.
Umowa przewiduje też nowy, zreformowany system rozstrzygania sporów między państwem a inwestorami, który ma sprawić, że będzie on bardziej sprawiedliwy i przejrzysty niż mocno krytykowany system poprzedni system ISDS.
Według wyliczeń KE na zniesieniu barier pozacelnych (czyli czasami sztucznie tworzonych wymogów, kosztowych certyfikatów itp.), strona unijna ma zaoszczędzić 2,9 mld euro rocznie.