Wielka Brytania w 2014 r. odnotowała 68 proc. emisji z 1990 r., podczas gdy w Niemczech było to 73 proc., a w stojącej na energetyce jądrowej Francji – 85 proc. Polska praktycznie cel osiągnęła. Jesteśmy na poziomie 80,9 proc. Negatywnego wpływu Brexitu nie będzie, jeśli chodzi o udział energii odnawialnej w całkowitym zużyciu energii. W 2020 r. w Wielkiej Brytanii 15 proc. energii powinno pochodzić z takich źródeł, na razie jest to tylko 7 proc. To słabiej niż w naszym przypadku. Polska, która ma identyczny cel, jest bliżej jego osiągnięcia. U nas 11,4 proc. energii pochodzi ze źródeł odnawialnych.
Brexit może nie tylko zmienić wskaźniki, lecz także podejście do polityki gospodarczej UE w niektórych sprawach. Wielka Brytania cały czas szykuje budowę elektrowni jądrowej w Hinkley Point i z tego powodu jest potencjalnym sojusznikiem Polski, jeśli my także zdecydujemy się na taką inwestycję. Lobby antyatomowe w Unii jest silne. Niechętnie na dalszy rozwój energetyki jądrowej patrzą Niemcy. Choć decyzje o powstaniu tego typu inwestycji leżą w gestii krajów członkowskich, to już pomoc publiczna przy tego typu inwestycjach jest rozstrzygana przy udziale Komisji Europejskiej. Pozostanie Brytyjczyków w UE wzmacniałoby lobby atomowe.
Chodzi także o kwestie dotyczące inwestycji w inne gałęzie energetyki. Niemcom udało się wcześniej przekazać duże pieniądze na wsparcie rozbudowy OZE. Natomiast Brytyjczycy ostro negocjowali z Komisją Europejską warunki wsparcia dla elektrowni jądrowej. – Regulacje europejskie są skomplikowane i trudne do interpretacji, a do tego zmienne. Dużą rolę w ich stosowaniu ma Komisja Europejska – zauważa Tomasz Chmal, ekspert Narodowego Centrum Studiów Strategicznych. Obecność Wielkiej Brytanii mogłaby służyć do osłabienia arbitralnego stanowiska Komisji w kwestii inwestycji energetycznych.
– Jeśli chodzi o energię nuklearną, Brytyjczycy byli sojusznikami. Natomiast w kwestiach klimatycznych ich postawa była ambiwalentna – zauważa poseł PO i były wiceszef MSZ Rafał Trzaskowski.
– W energetyce nie stosują węgla, więc jest on im obojętny, ale zaostrzanie norm emisyjnych dla wrażliwych sektorów, jak cementowy, stalowy czy chemiczny, powodowało zamykanie zakładów i ich przeprowadzkę do Azji. Co nie zmieniało emisji z globalnego punktu widzenia, natomiast na Wyspach Brytyjskich tysiące ludzi traciły pracę. Gdyby po odejściu Brytyjczyków doszło do zaostrzenia norm, wiele państw może się zbuntować – podkreśla Tomasz Chmal. Odchodzi więc potencjalny sojusznik w powstrzymywaniu ostrza polityki wymierzonej w przemysł energochłonny. Choć – zdaniem Rafała Trzaskowskiego – refleksja w tej kwestii nastąpiła także u Niemców i ich zapał do tego typu działań znacznie osłabł.
Brytyjczycy byli też czołowymi orędownikami liberalizacji rynku gazowego i wprowadzenia tzw. trzeciego pakietu, który zakładał rozdział przesyłu surowca od jego wydobycia i handlu nim. To m.in. na jego podstawie Komisja Europejska interweniowała w Polsce w sprawie kontraktu gazowego zawartego przez Waldemara Pawlaka z Rosją. – Brytyjczycy byli naszymi aliantami, jeśli chodzi o twarde traktowanie Gazpromu, politykę konkurencji i trzeci pakiet. Ale w kwestiach, w których teraz toczy się gra – przejrzystości kontraktów gazowych czy Nord Streamu – zajmowali życzliwą, lecz dosyć pasywną pozycję – podkreśla Rafał Trzaskowski. Mimo tych zastrzeżeń rozwód z UE może oznaczać, że trudniej będzie walczyć o maksymalizację celów Unii Energetycznej, z której pierwszym pomysłem wyszedł dwa lata temu Donald Tusk.
2025 r. do tego czasu w Wielkiej Brytanii ma zostać zamknięta ostatnia elektrownia węglowa
11 proc. tyle brytyjskiego zapotrzebowania na energię pokrywa energia wiatrowa
11 mld m sześc. tyle gazu Wielka Brytania kupiła od Rosji w 2015 r.; 10 lat temu Brytyjczycy byli samowystarczalni
To dopiero początek gospodarczych zawirowań po Brexicie. Zobacz opinie analityków na Forsal.pl