O neoliberalizmie można mówić w kategoriach politycznych, ekonomicznych albo klasowych. Ale bardzo wiele wyjaśnia również spojrzenie geograficzne. A David Harvey jest klasykiem tego typu analizy.
/>
„Przestrzenie globalnego kapitalizmu” to nie pierwsza książka Harveya przetłumaczona na polski. Ten emerytowany profesor geografii i antropologii jest od lat bardzo popularny wśród rodzimej lewicy. Jego „Neoliberalizm. Historię katastrofy” wydała kilka lat temu Książka i Prasa. Popularyzowało go środowisko Praktyki Teoretycznej. A antropolog (i uczeń Harveya) Kacper Pobłocki próbował wprowadzić myśl Anglika do politycznego słowniczka ruchów miejskich. Dla tych, którzy Harveya już znają, ta książka nie będzie specjalnym odkryciem. Powstała ona jako owoc serii wykładów, które Harvey wygłosił w 2004 r. na niemieckim Uniwersytecie w Heidelbergu. I jak to z renomowanymi wykładami bywa, chodzi raczej o podsumowanie i uporządkowanie dorobku zawartego w poprzednich książkach, a nie wyznaczenie całkiem nowych horyzontów.
Książka składa się z dwóch części. Pierwsza to Harveyowska opowieść o historii neoliberalizmu. A więc wzięcie pod lupę okresu powojennego, w którym na moment potęga kapitału w zachodnich systemach politycznych zostaje ograniczona. Ale zaraz potem następuje „restauracja władzy klasowej”, polegająca na ugruntowaniu neoliberalizmu w społeczeństwach zachodnich, a potem ekspansji kapitalizmu na resztę świata: Amerykę Łacińską, Azję (Chiny!) czy nową Europę. Mechanizmy i dynamika opisane przez Harveya są w tym miejscu czytelne, ale nie rzucają oryginalnością na kolana. Wszystkie te argumenty już nam przecież opowiadano (od antycypującej Róży Luksemburg po opisującą je z publicystyczną pasją Naomi Klein). Nie mówię, że Harvey jest wobec nich wtórny, chodzi raczej o to, że w międzyczasie nawet na polskim rynku pojawiło się na temat neoliberalizmu sporo niezłych książek, a „Przestrzenie...” nie trafiają na intelektualny ugór.
Dużo bardziej warta uwagi jest za to część druga. Nosząca tytuł „Notatki do teorii rozwoju nierównego geograficznie”. To jest właśnie sedno oryginalnego wkładu Harveya w debatę o neoliberalizmie. Czyta się to momentami niełatwo, a wiele nieintuicyjnych pojęć czasem wprawia w niepewność. Wszystko dlatego, że przyzwyczailiśmy się dyskutować o zjawiskach ekonomicznych raczej w ich politycznym, historycznym czy klasowym kontekście. Rzadziej patrzymy natomiast na rzecz od strony geograficznej. A ona pokazuje np., jak odbywała się (fundamentalna dla kapitalizmu) akumulacja kapitału w czasie i przestrzeni. I to nie tylko na planszy imperialnej (geograficzny podział pracy, innowacje nastawione na skrócenie obrotu kapitału albo geopolityka kapitalizmu), Harvey wprowadza bowiem do rozważań również miasto – jako wykwit kapitalizmu i miejsce, gdzie jego siły widać najlepiej.
Kończyłem lekturę „Przestrzeni...” z miłym przeświadczeniem, że warto by to kiedyś pogłębić, co dla nie takiej znów łatwej książki jest dobrą rekomendacją.