Zarząd Agencji Rozwoju Przemysłu przygotował kilkanaście zawiadomień do prokuratury. Zarzuty? Puste faktury, nierynkowe stawki

Zawiadomienia zostaną skierowane do prokuratury w najbliższym czasie. Na pewno będzie kilkanaście wniosków. To kwestia dni. Do przekazania szczegółów będzie upoważniona rada nadzorcza – poinformował DGP Michał Dąbrowski, prezes Agencji Rozwoju Przemysłu (ARP). Ma być także szykowane doniesienie do prokuratury na poprzedniego prezesa. – Jako szef spółki ponosił odpowiedzialność i ta odpowiedzialność go nie ominie – powiedział Dąbrowski.

Kilkanaście dni temu Radio Zet podało, że kontrole w ARP doprowadziły do zwolnienia ponad 700 osób z zarządów i rad nadzorczych spółek podległych agencji. Co zarzuca się zwolnionym? Niegospodarność, w tym zawieranie niekorzystnych dla spółki umów oraz tworzenie fikcyjnych etatów, a nawet całych działów oraz zatrudnianie osób na bardzo korzystnych, nierynkowych warunkach finansowych. Średnia miesięcznych wynagrodzeń nowo zatrudnionych miała przekraczać 30 tys. zł brutto. Wśród wykrytych nieprawidłowości znalazły się też finansowanie wiecu wyborczego polityka PiS oraz wystawianie pustych faktur.

Do sprawy odniósł się publicznie były członek zarządu ARP, Mariusz Rusiecki. W opublikowanym oświadczeniu nazwał pojawiające się zarzuty manipulacjami, dezinformacją oraz wprowadzaniem opinii publicznej w błąd. Jeśli chodzi o konkrety, to nawiązał do dwóch informacji, które pojawiły się w mediach. W oświadczeniu czytamy, że „informacje o wzroście zatrudnienia w Agencji o ok. 30 proc. w 2023 r. oraz zatrudnieniu ok. 200 osób w październiku tego roku są niezgodne z prawdą” oraz że „w żadnym biurze ARP SA nie było średniego wynagrodzenia 30 tys. zł”. Rusiecki zapowiedział, że w przypadkach, które naruszą jego dobra osobiste, podejmie kroki prawne.

Cezariusz Lesisz, ówczesny prezes agencji, poinformował nas, że do mediów podających nieprawdziwe według niego informacje skierował żądania sprostowania. W dokumencie czytamy m.in., że wzrost zatrudnienia bezpośrednio przed zmianą rządu nie wynosił 30 proc., a 2 proc., w żadnym z działów pensje nie sięgały 30 tys. zł, nowo przyjęci nie mieli sześciomiesięcznego okresu wypowiedzenia, w spółce nie tworzono nowych działów, a Fundacja ARP nie finansowała wieców polityków PiS. Jak podkreśla w piśmie Lesisz, w ARP nie zatrudniano osób z nadania politycznego, bo „nikt w spółce nie interesował się przynależnością partyjną ani poglądami politycznymi (…) kandydatów na pracowników”.

Obecny prezes ARP mówi DGP, że część umów była zawierana w „największym piku działalności poprzedniej ekipy”, a część „na cito” dwa dni po październikowych wyborach parlamentarnych. – Aneksowanie czy tworzenie nowych umów w tak dziwnym, niekorporacyjnym trybie to nie jest standardowa procedura dla takich spółek jak ARP – stwierdził.

Zarzuty odpiera również inny członek ówczesnego zarządu, Łukasz Gałczyński. W rozmowie z DGP wskazuje, że za politykę kadrową w spółkach córkach odpowiadają zarządy i rady nadzorcze tych spółek. – Polegam tutaj na raportach, które otrzymywaliśmy z tych spółek, i na tej podstawie nie mogę stwierdzić żadnych nieprawidłowości. (…) To są raporty, które trafiają do GUS, więc zapewne ruchy kadrowe z października są w raporcie za IV kw. – powiedział. Wyjaśnił również, że w ARP żaden pracownik nie zarabiał 30 tys. zł ani kwoty zbliżonej, ponieważ agencja ma porozumienie ze związkami zawodowymi, które regulowały widełki wynagrodzenia. W rozmowie z nami (cały wywiad na www.gazetaprawna.pl) powiedział także, że nie zna ani jednego przypadku fikcyjnego etatu w ARP, a po październikowych wyborach zostało tam zatrudnionych „ok. 10 osób”.

Założona w 1990 r. ARP zajmuje się zarządzaniem i restrukturyzacją majątku Skarbu Państwa, wspieraniem innowacyjności oraz promowaniem inwestycji (w tym zarządzaniem specjalnymi strefami ekonomicznymi). Podlega jej ok. 120 spółek, którym agencja udziela wsparcia finansowego, doradczego i technicznego.

Według Dąbrowskiego kontrole zlecone przez zarząd ARP wykazały w ostatnich dniach istnienie kolejnych umów, które „z punktu widzenia ich zasadności, zakresu i kosztów, na jakie była narażona Agencja, są co najmniej wątpliwe”. – Gdybyśmy te umowy zderzyli z warunkami rynkowymi, to one nie miały żadnej racjonalności. Obyczaje, które panowały w spółce, przekraczają granice wyobraźni. Znaleźliśmy jednostkowe umowy opiewające na kilka milionów złotych, płatne do podmiotów zewnętrznych. To są kwoty absolutnie nieadekwatne do stawek rynkowych – mówi prezes w rozmowie z DGP.

Umowy oraz wyniki kontroli są na bieżąco przekazywane Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.

Cezariusz Lesisz prezesem ARP był od listopada 2018 r. do kwietnia 2024 r. W skład zarządu agencji na koniec jego kadencji, oprócz wspomnianego wcześniej Mariusza Rusieckiego, wchodzili: Sebastian Dąbski, Łukasz Gałczyński i Krzysztof Michalski. Dąbrowski, który zastąpił Lesisza na czele agencji, wcześniej był związany z Polskim Funduszem Rozwoju jako wiceprezes zarządu Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych (obecnie Polska Agencja Inwestycji i Handlu). ©℗