Walne zgromadzenie spółki PLL LOT zatwierdziło sprawozdanie finansowe przewoźnika za 2023 r. Potwierdziły się dobre wyniki, które wstępnie ogłaszano już kilka miesięcy temu. LOT zamknął zeszły rok z 1,074 mld zł zysku netto. Przewiózł w tym czasie 10,021 mln podróżnych. Dzięki dobrym wynikom spółka może m.in. terminowo spłacać pożyczkę, którą otrzymała po pandemii COVID-19. Do grudnia 2026 r. przewoźnik musi oddać Polskiemu Funduszowi Rozwoju łącznie 1,8 mld zł. Jednocześnie LOT musi rozwijać siatkę połączeń i zwiększać liczbę maszyn, by w momencie otwarcia nowego portu przesiadkowego w Baranowie – co rząd planuje w 2032 r. – być odpowiednio silnym przewoźnikiem. Maciej Lasek, rządowy pełnomocnik ds. CPK, zapowiedział, że do tego czasu liczba samolotów LOT-u zwiększy się z obecnych 76 do 135. Liczba maszyn szerokokadłubowych ma się niemal podwoić – z 15 do 29. To w dużej mierze takie samoloty mają pozwolić stworzyć w Baranowie znaczący hub przesiadkowy, z którego mieszkańcy regionu mają wylatywać na inne kontynenty. – Nasz narodowy przewoźnik będzie musiał tam mieć dominującą pozycję. Jeżeli będzie miał mniej niż 50 proc. slotów, to zostanie skanibalizowany. Ruch zostanie przejęty przez konkurencję i trudno będzie mu się przebić – przyznał Maciej Lasek. LOT na razie zwiększa flotę średniego zasięgu i regionalną. Do 11 boeingów 737 MAX w ciągu półtora roku dołączy 11 kolejnych. Maszyny te mogą na pokład zabrać prawie 190 pasażerów. Niedawno przewoźnik wyleasingował też trzy embraery E195-E2, które pomieszczą 136 podróżnych. Do floty przewoźnika będą dołączać między lipcem i wrześniem. Równocześnie LOT prowadzi postępowanie na zakup kilkudziesięciu maszyn regionalnych. Poprosił o oferty Embraera i Airbusa. Na razie nie wiadomo jednak, kiedy można się spodziewać rozstrzygnięcia w tej sprawie. Prezes LOT-u Michał Fijoł nie chce też powiedzieć, kiedy zapadną decyzje w sprawie pozyskania samolotów szerokokadłubowych. Teraz przewoźnik użytkuje 15 dreamlinerów, czyli boeingów 787. Eksperci przyznają, że na maszyny szerokokadłubowe czeka się teraz najdłużej. – Zarówno w przypadku Boeinga, jak i Airbusa czas oczekiwania to pięć–sześć lat – zaznacza Mariusz Piotrowski z portalu Fly4free. Po zakończeniu pandemii znacznie wzrósł popyt na takie maszyny. Na wydłużenie kolejki mają też wpływ zakłócenia w łańcuchach dostaw.
Na realizację zamówienia na duże samoloty czeka się nawet przez pięć–sześć lat
Dominik Sipiński z portalu Ch-aviation przyznaje, że jeśli LOT chciałby pozyskiwać nowe samoloty bezpośrednio od producenta, to faktycznie powinien się spieszyć z zamówieniami. – Warunki, w tym terminy dostawy, zawsze da się nieco negocjować, ale w tej chwili obydwaj producenci są wyprzedani na kilka najbliższych lat. Gigantyczne problemy z łańcuchem dostaw dodatkowo spowalniają proces – zaznacza. Według Sipińskiego dużo bardziej prawdopodobne są zamówienia od leasingodawców, gdzie pole manewru jest dużo większe. Mają większe możliwości zaoferowania liniom szybkich dostaw. – W przypadku leasingu paradoksalnie może opłacić się poczekanie – teraz raty leasingowe są kosmicznie wysokie, za dwa–trzy lata mogą być niższe – zaznacza Dominik Sipiński. Przyznaje jednak, że kwestię dużych maszyn trzeba szybko zaplanować. Kwestią otwartą jest także to, czy LOT dalej chciałby użytkować dreamlinera. W przypadku nowego modelu trzeba by m.in. przeszkolić od nowa pilotów. ©℗