Przyzwyczailiśmy się, że główny wpływ na notowania walut mają oczekiwania co do decyzji banków centralnych. Teraz jest jeszcze jeden istotny czynnik: referendum w sprawie wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii.
Osoby, które planują urlop za granicą, nie mogą raczej liczyć na to, że euro, dolar lub frank szwajcarski w najbliższych tygodniach wyraźnie potanieją. Analitycy wskazują, że pomimo uspokojenia sytuacji wokół złotego (np. po groźbie obniżki ratingów), wciąż istnieją czynniki ryzyka, które mogą osłabić polską walutę. Dlatego też są dalecy od prognozowania wyraźnego umocnienia złotego.
Mateusz Namysł z Raiffeisen Bank Polska zakłada, że w III kw. euro będzie kosztować średnio 4,30 zł, dolar – 3,99 zł, a frank szwajcarski – 3,93 zł. Oznaczałoby to, że polska waluta ma szansę na niewielkie, kilkugroszowe umocnienie wobec euro i franka. Jednocześnie jednak złoty może osłabić się w stosunku do dolara.
– Dobre dane gospodarcze ze Stanów Zjednoczonych mogłyby zwiększyć oczekiwania dotyczące podwyżek stóp procentowych, co również miałoby negatywne przełożenie na rodzimą walutę, natomiast wzmacniałoby dolara – podkreśla Mateusz Namysł. W minionym tygodniu Rezerwa Federalna nie zdecydowała się na podwyżkę stóp. W dodatku po posiedzeniu Federalnego Komitetu Otwartego Rynku opublikowano przewidywania jego członków, z których wynika, że ryzyko zaostrzenia polityki pieniężnej zmalało. Rynek zareagował na to spadkiem notowań amerykańskiej waluty.
Jak analitycy prognozują kursy / Dziennik Gazeta Prawna
Ekonomiści z banku Credit Agricole uważają jednak, że w tym roku możemy spodziewać się jeszcze dwóch podwyżek stóp procentowych w USA, w sumie o 0,5 pkt proc.
– Zmniejszenie oczekiwanej skali podwyżek stóp procentowych w tym roku jest mało prawdopodobne. Członkowie Fed uważają bowiem, że w kolejnych kwartałach wzrost gospodarczy będzie rósł szybciej niż potencjał, co przyczyni się do dalszej poprawy na rynku pracy i będzie stanowiło argument za kontynuowaniem normalizacji polityki pieniężnej – podaje Credit Agricole.
Nieco lepiej wygląda sytuacja w przypadku prognoz dla złotego wobec euro oraz franka szwajcarskiego. W przypadku tych walut analitycy przewidują, że w najbliższych miesiącach nie powinny one drożeć. Oznacza to, że Polacy wybierający się na wakacje w Europie mogą być raczej spokojni – nie grożą im podwyżki cen, np. za hotele (po przeliczeniu na złote).
Taka sytuacja to wynik tego, że Europejski Bank Centralny prowadzi politykę skierowaną na obniżki stóp procentowych połączone z pompowaniem na rynek gigantycznych pieniędzy. Skala programu tzw. luzowania ilościowego w wydaniu EBC to już 80 mld euro miesięcznie. Te środki w założeniu mają pomóc europejskiej gospodarce w tym, by powróciła do mocniejszego przyspieszenia. Z drugiej jednak strony polityka pieniężna EBC powoduje, że europejska waluta jest słaba.
– Euro jeszcze przez dłuższy czas pozostanie słabą walutą – prognozuje Marek Rogalski, analityk walutowy z DM BOŚ. – Prowadzony przez EBC program jest zaplanowany do marca przyszłego roku, ale bardzo możliwe, że potrwa dłużej – dodaje analityk.
Eksperci przyznają jednocześnie, że wszystkie prognozy są obarczone jednym, niezwykle istotnym warunkiem: że podczas zaplanowanego na najbliższy czwartek referendum Brytyjczycy nie zdecydują o wyjściu Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Analitycy są bowiem zgodni, że Brexit oznaczałby spore zamieszanie na rynku walutowym.
– Wyjście Wielkiej Brytanii ze strefy euro byłoby negatywnym scenariuszem dla walut krajów rozwijających się, w tym złotego, natomiast na wartości zyskiwałyby waluty krajów określanych jako „bezpieczne przystanie”, w tym frank szwajcarski – podkreśla Mateusz Namysł. Jeżeli zaś w referendum Brytyjczycy opowiedzą się za pozostaniem w strefie euro, euforia rynkowa może wyraźniej umocnić złotego. Ta reakcja nie powinna jednak być długotrwała. ©?
Finansopedia
Spread to różnica pomiędzy kursem sprzedaży a kupna. Polacy stosunkowo niedawno nauczyli się zwracać na nią uwagę – przy okazji spłaty kredytów walutowych. Kto ma najniższe spready? Ci, którzy sprzedają i kupują waluty w internecie. Tak przynajmniej twierdzą ci, którzy reprezentują ten segment rynku. – Większość kantorów internetowych oferuje spread w granicach 2–5 gr nawet od najmniejszych kwot. W kantorach tradycyjnych natomiast różnica pomiędzy kupnem i sprzedażą wynosi ok. 10 gr, na lotniskach nawet kilkadziesiąt – mówi Karolina Stawiarz z Cinkciarz.pl.
– Większość kantorów internetowych oferuje spread w przedziale 0,4–0,8 proc. Daje to marżę od kursu średniego wynoszącą 0,2–0,4 proc., czyli żeby lepiej zobrazować tę wartość: 2 do 4 zł na 1000 zł wymienianych. Spread w tabelach bankowych (kurs używany do wszystkich operacji domyślnie) mieści się w przedziale 8–12 proc. Oznacza to, że za wymianę tego samego 1000 zł płacimy już 40 do 60 zł – dodaje Maciej Przygórzewski z serwisu InternetowyKantor.pl.
Zwraca jednak uwagę, że różnice między marżami pobieranymi w internecie a tymi stosowanymi w okienkach zwykłych kantorów czasami się zacierają. – Są placówki konkurujące z kantorami internetowymi, oferujące spread w okolicach nawet 1–1,5 proc. Są też kantory lotniskowe mające kilkadziesiąt procent spreadu – mówi.
Andrzej Romanowicz z Raiffeisen Polbanku potwierdza, że oferujący waluty tradycyjnym kanałem sprzedaży starają się konkurować z tym z sieci. I rzeczywiście w dużych miastach spready w kantorach są stosunkowo wąskie. – Jest ich dużo, konkurują ze sobą. Powszechną praktyką stało się nawet negocjowanie kursów przy kwotach rzędu 1000 euro czy 5000 zł. I jest bardzo duża szansa, że w takich przypadkach dostaniemy nawet kurs lepszy od tego w internecie. Trzeba się posłużyć w negocjacjach tym właśnie argumentem, że w sieci można kupić taniej. Wtedy sprzedawca jest skłonny pójść kupującemu na rękę – mówi Andrzej Romanowicz.
Najwięcej za obrót walutą liczą banki. To w ich tabelach kupna-sprzedaży różnice w cenach są największe. Ale uwaga – i w ofercie bankowej można znaleźć atrakcyjne kwotowania. Z tym że nie są to kwotowania banków, ale należących do nich kantorów działających w sieci. W czwartkowe popołudnie w kantorze Alior Banku euro można było kupić po niecałe 4,45 zł, a spread między kursem kupna i sprzedaży wynosił niewiele ponad grosz. W samym banku według tabeli ogłoszonej rano kurs sprzedaży euro kształtował się na 4,64 zł przy spreadzie blisko 40 groszy.