Wynik gorszy niż w 2023 r. nie znaczy, że tracimy rynki zbytu. Pod względem ilości dobra passa wciąż trwa.
W kwietniu na zagranicznych rynkach producenci żywności z Polski sprzedali towary za 4,356 mld euro. Oznacza to wzrost o 7,8 proc. w porównaniu z rokiem poprzednim. Ten dobry wynik nie zagwarantował jednak jeszcze wyjścia z dołka, który był widoczny w eksporcie żywności po I kw., kiedy jego wartość była o ponad 3 proc. niższa rok do roku. Wyniosła 17,117 mld euro. Do tego z powodu osłabienia się złotego względem głównych walut przychody branży z tego kanału dystrybucji w tym roku zmniejszyły się o niemal 8 proc.
– To normalne, że kiedy złoty traci na wartości, eksporterzy zarabiają mniej – mówi Andrzej Gantner, dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności. Dodaje jednak, że większe znaczenie mają wahania cen. Chodzi o stawki, jakie producenci mogą otrzymać za swoje wyroby na rynkach zagranicznych, ale też spadek notowań surowców wykorzystywanych do produkcji na światowych giełdach. Widać go zwłaszcza w surowcach oleistych, które taniały już w 2023 r. Ale też w przypadku produktów mleczarskich, zbóż czy produktów mięsnych.
Nie bez znaczenia jest też rosnąca konkurencja na europejskich rynkach, gdzie wysyła się większość polskich towarów. Przyczynia się do tego przede wszystkim większy napływ produktów spoza Unii Europejskiej, w tym z Ukrainy.
Eksperci podkreślają, że Polska nie traci udziałów w zagranicznych rynkach. Z danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika bowiem, że pod względem ilości eksport żywności ciągle idzie w górę. Po czterech miesiącach roku wzrósł o 11 proc. do 11,4 mln t.
– A to najważniejsze, bo jest dowodem na to, że utrzymujemy pozycję w krajach, do których polscy producenci już dostarczają towary, co nie jest łatwe ze względu na wysokie nasycenie żywnością unijnego rynku, ale też zdobywamy kolejne przyczółki na świecie – zauważa Andrzej Gantner. To też dowód, że naszą żywność cechuje wysoka jakość i dobra relacja do ceny, co pozwala wygrywać w czasie spowolnienia gospodarczego z lokalnymi wyrobami, ale i rosnącym napływem żywności z krajów trzecich.
– Otoczenie makroekonomiczne było i wciąż pozostaje niekorzystne dla polskich producentów. Mam na myśli zwłaszcza konsumpcję na rynkach głównych odbiorców polskiej żywności, jak Niemcy, Francja czy Włochy. Mimo że jest słabsza, to wolumen eksportu rośnie, czyli jest dowodem, że polskie produkty bronią się za granicą – mówi Grzegorz Rykaczewski, ekspert departamentu analiz makroekonomicznych, zespół analiz sektorowych w Bank Pekao. W jego ocenie jest to w dużej mierze zasługa dobrego miksu eksportowego, który składa się nie tylko z nieprzetworzonych surowców rolnych, lecz także wysoko przetworzonych gotowych produktów. – W sytuacji gdy wartość tych pierwszych maleje, eksporterzy mogą przerzucić ciężar rozwijania eksportu na te drugie – tłumaczy.
Zdaniem ekspertów druga połowa roku powinna przynieść wyhamowanie niekorzystnego czynnika, jakim jest spadek cen surowców rolnych. Spodziewane jest też ożywienie konsumpcji w strefie euro. Tym samym ten rok powinien przynieść kolejny wzrost nie tylko pod względem ilości, lecz także wartości eksportu.
– Jego dynamika będzie jednak niższa niż w latach poprzednich – uważa Grzegorz Rykaczewski. W przeszłości oscylowała w okolicy 10 proc. W tym roku spodziewana jest w przedziale 0–5 proc. ©℗