Po objęciu udziałów w Rafinerii Gdańskiej Saudi Aramco zamierza rozszerzyć działalność w Polsce. Kusi niezależne stacje paliw i chce tu rozwinąć sieć sprzedaży detalicznej. To byłby pierwszy taki przypadek w Europie.
Należąca w całości do saudyjskiego giganta spółka Aramco Fuels Poland (AFP) uruchomiła program „Energia paliw”. Jest on skierowany do niezależnych stacji paliw i oferuje im franczyzę.
AFP stawia zainteresowanym warunki: zakup oleju napędowego i co najmniej jednego rodzaju benzyny od Saudyjczyków, zawarcie umowy franczyzowej na okres co najmniej trzech lat, ustandaryzowanie wyglądu i stanu technicznego stacji oraz zakaz wykorzystywania i promocji paliw innych marek.
W poprzednich latach podobne ambicje miał francuski Total, jednak bez powodzenia. Saudi Aramco podzieli ten los? – Nie znamy żadnych konkretów, np. nie wiemy, jak przebiegały rozmowy z małymi stacjami albo ile zgłosiło się chętnych. Polski rynek jest trudny – nie tylko Saudi Aramco kusi prywatne stacje swoją ofertą. Takie boje regularnie toczy każdy z dużych koncernów, który ma oferty dla potencjalnych franczyzobiorców. Saudyjczykom nie będzie łatwo wejść na ten rynek tylko dlatego, że jest to duży, międzynarodowy koncern – ocenia w rozmowie z DGP dr Jacek Bogucki, analityk e-Petrol.
Gra toczy się o ponad dwa tysiące stacji. Według raportu Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu Naftowego pod koniec 2023 r. w Polsce działało 7915 stacji paliw. W porównaniu z 2022 r. był to wzrost o zaledwie 17, co pokazuje, jak nasycony jest polski rynek. 1929 stacji należało do Orlenu, 2027 do dużych koncernów zagranicznych. 1467 należało do niezależnych marek, a 2295 do samodzielnych, niezależnych operatorów. To właśnie do tych ostatnich jest skierowany program AFP.
Jeśli się powiedzie, Polska będzie pierwszym punktem w Europie, gdzie Saudyjczycy rozwiną samodzielną sprzedaż detaliczną swoich paliw. Pojawienie się tutaj umożliwił im zakup części aktywów Lotosu. Ich sprzedaż była warunkiem postawionym przez Komisję Europejską, by Orlen mógł dokonać fuzji z grupą Lotos. – Z punktu widzenia strategii Aramco wejście na europejski rynek stacji paliw jest rzeczą co najmniej dziwną. Europa jest najgorszym rynkiem, jeśli chodzi o rynek rafineryjny na świecie, to u nas najszybciej ma rozwijać się elektromobilność – zauważa Łukasz Prokopiuk, analityk Domu Maklerskiego Banku Ochrony Środowiska.
Raczej nie zanosi się na to, by nowy gracz miał dyktować ceny na polskich stacjach. Prokopiuk podkreśla, że wszystkie spółki funkcjonujące na polskim rynku paliw podporządkowały się polityce Orlenu. – Orlen codziennie pokazuje swoje cenniki hurtowe, do których dopasowują się inni gracze. Pamiętamy, jak podczas kampanii wyborczej jesienią zeszłego roku hurtowe ceny paliw były niższe, co wpłynęło na ceny na stacjach. Wówczas podporządkowali się temu nawet Saudyjczycy – ocenia.
Nie jest też jasne, na jakich zasadach małe stacje miałyby przyjmować saudyjskie barwy. Sieci niechętnie pokazują takie umowy. Obecnie nie ma jednak sygnałów, by Saudi Aramco chciało kupić hurtowo jakąś większą sieć stacji. Zdaniem Jakuba Boguckiego, jeśli to się nie zmieni i celem Saudyjczyków dalej będą tylko małe, niezależne stacje, minie dużo czasu, zanim zdobędą oni w Polsce silną pozycję.
Dziś, jeśli duża spółka chce skusić potencjalnego franczyzobiorcę, musi mu zaoferować atrakcyjne warunki, które spowodują, że po zakończeniu umowy z innym dużym graczem, np. Orlenem czy Shellem, będzie chciał przystąpić właśnie do niej. – Jeszcze trudniejsze byłoby wcześniejsze zerwanie takiej umowy, co wiązałoby się z większymi kosztami. Dlatego sugestia, że oferta Saudi Aramco jest skierowana do stacji niezależnych, wskazuje na to, że Saudyjczycy nie chcą takich kosztów ponosić – zauważa Bogucki.
I choć ekspertom trudno na razie odczytać intencje Saudi Aramco, obawy pozostają. Arabia Saudyjska ściśle współpracuje z Rosją w ramach organizacji OPEC+. – To bardzo duże państwo, które z naszej perspektywy jest nieobliczalne. Saudi Aramco to jedna z trzech największych spółek na świecie, ma porównywalny budżet do Polski. Wejście na nasz rynek takiego koncernu w dłuższej perspektywie może być niepokojące – uważa analityk DM BOŚ. ©℗