Po raz pierwszy od 2011 r. ubyło placówek, w których można coś wypić i zjeść.
W I kw. tego roku placówek gastronomicznych było w Polsce 60 662. To o 20 mniej niż na koniec 2023 r. Spadek jest wprawdzie symboliczny, ale pierwszy od ponad dekady. Nawet w czasie pandemii placówek gastronomicznych przybywało. Wielu przedsiębiorców zawieszało działalność, ale kolejni otwierali biznesy, głównie pracownicy sektora zwolnieni z powodu spadku obrotów na skutek COVID-19. – W 2020 r. było 55 188 placówek, o 3,7 proc. więcej niż w 2019 r. W 2021 r. nastąpił dalszy wzrost o 2,7 proc. – mówi Tomasz Starzyk, ekspert Dun & Bradstreet.
Roman Grzyb, członek Izby Gospodarczej Gastronomii Polskiej, mówi że przedsiębiorcy rezygnują, bo nie mają widoków na przyszłość.
– Początek roku był jednym z najtrudniejszych w historii. W poprzednich latach działały tarcze ochronne. Dziś ich nie ma. Nastąpiła podwyżka stóp procentowych. Koszty działalności rosną w związku z cenami nośników energii i pracy – tłumaczy ekonomista Marek Zuber.
Rosną zatory w branży. Jak wyliczył BIG InfoMonitor, sięgają już 1 mld zł, wobec 800 mln zł rok wcześniej. W porównaniu z pandemią zwiększyły się o 400 mln zł. Przedsiębiorcy zawieszają działalność. W I kw. na taki krok zdecydowali się właściciele 200 biznesów, w 2023 r. – 6,7 tys.
– Nie bez znaczenia jest to, że PFR zażądał od wielu przedsiębiorców zwrotu środków przyznanych w ramach tarczy finansowej. Dla niektórych oznacza to konieczność oddania kilkuset tysięcy złotych – tłumaczy Roman Grzyb.
Spadek liczby placówek to też konsekwencja przechodzenia klientów na zamówienia z dowozem do domu, które bardzo się rozwinęły od czasu pandemii. – Dobija nas także rozwój gastronomii na stacjach paliw i w sieciach sklepów, które serwują już nie tylko hot dogi i kanapki, lecz także ciepłe dania obiadowe – dodaje jeden z gastronomów.
W maju ruszył nabór wniosków do nowego programu uruchomionego w ramach KPO na dotacje dla branż: hotelarskiej, gastronomicznej i cateringowej oraz turystycznej i kulturalnej. Do rozdysponowania jest 1,2 mld zł. Do 14 maja liczba wniosków wyniosła mniej niż 2 tys. – Przedsiębiorcy, mając doświadczenie ze wsparciem z PFR, boją się startować – mówi Roman Grzyb. ©℗