Negocjator podczas posiedzenia sejmowej komisji ds. UE zwrócił uwagę, że wraz z postępem rozmów w społeczeństwie rodzi się coraz więcej pytań, dotyczących umowy i jej następstw dla europejskich wartości. „Pytania, które są nadal zadawane, dotyczące TTIP, tyczą się przede wszystkim poziomu ochrony w Europie: czy będzie to ochrona mniejsza, czy większa(…), jak będzie wyglądał proces negocjacyjny, ile informacji tak naprawdę jest dzielonych między państwami członkowskimi a parlamentami narodowymi i również pytania tyczą się konkretnych punktów porozumienia, jak np. inwestycje” – wyliczał.
Zauważył jednocześnie, że Polska „jest proeuropejska, proamerykańska, a Polacy są pro TTIP, w każdym razie jeśli chodzi o wyniki sondaży”.
„Na pewno nie będzie niższego poziomu w Europie w wyniku zawarcia porozumienia TTIP, na pewno nie stracimy autonomii w Europie, czyli innymi słowy nasz system związany z zakazem promowania żywności modyfikowanej genetycznie się nie zmieni” – podkreślił Houben.
Wskazał też, że w odniesieniu do sporów inwestycyjnych między państwem a przedsiębiorstwem KE wysłuchała argumentów obywateli i przedstawicieli organizacji pozarządowych. Na tej podstawie przedstawiła zreformowany mechanizm ich rozwiązywania, który jego zdaniem jest bardziej transparentny, ma charakter sądowniczy, uwzględnia możliwość apelacji i prawo rządów do wprowadzania nowych regulacji.
Przedstawiając powody rozpoczęcia negocjacji z USA Houben przypomniał, że doszło do impasu we wdrażaniu rozwiązań Światowej Organizacji Handlu. „Zasady międzynarodowego handlu i ewentualnej liberalizacji tychże reguł nie były możliwe do wdrożenia przez ostatnią dekadę. I przez ostatnie 10 lat ta sytuacja doprowadziła do rozprzestrzenienia się inicjatyw bilateralnych” – wyjaśnił.
Za najważniejsze uznał porozumienie zawarte między gospodarkami basenu Oceanu Spokojnego (TPP). TTIP jego zdaniem stanowi próbę zrównoważenia ekonomii tamtego regionu.
„TTIP jest także wyborem strategicznym, który podejmuje Europa, ponieważ aktywnie chce brać udział w procesie globalizacji, również w kwestiach normatywnych. Polityka handlowa nie odwołuje się teraz tylko do otwierania nowych rynków, ale też ustanawiania reguł, które mają obowiązywać w międzynarodowej wymianie handlowej” – tłumaczył podczas posiedzenia komisji ds. UE.
„10 lat temu Unia Europejska wraz ze Stanami Zjednoczonymi były głównymi udziałowcami światowej gospodarki. Co roku ten udział zmniejsza się o 0,5 proc. I na tę chwilę Unia Europejska i Stany Zjednoczone już są udziałowcami mniejszościowymi, ponieważ ich udział w globalnym PKB spadł do 40-42 proc.” – wskazał negocjator.
„Jeżeli nadal chcemy zajmować pozycję lidera, nie tylko strategicznego, ale także politycznego (…) musimy ze sobą współpracować”- powiedział o UE i USA.
Houben zwrócił także uwagę, że gospodarki unijna i amerykańska są niemalże tego samego rozmiaru; UE jest gospodarczo nieco mocniejsza, USA notują wyższy dochód per capita, obie ekonomie mierzą się też z podobnymi problemami.
Próbując określić, ile jeszcze potrwają negocjacje, przypomniał, że umowę handlową CETA z Kanadą UE negocjowała 5 lat, a negocjowany od 2013 roku TTIP jest o wiele bardziej złożony. Umowa według niego może wejść w życie najwcześniej 2-3 lata po zakończeniu negocjacji.
Posłowie pytali, czy UE po zawarciu TTIP będzie miała taki sam dostęp do rynku amerykańskich zamówień publicznych, jak USA do unijnego, z czego wynika pośpiech negocjatorów, związany z końcem kadencji urzędującego do stycznia 2017 roku amerykańskiego prezydenta Baracka Obamy, chcieli poznać instrumenty ochrony unijnego sektora rolnego, czy też wreszcie mechanizm dotyczący rozwiązywania sporów państwo-inwestor.
Houben tłumaczył, że rynek zamówień publicznych w USA „jest jak stary mebel, który na swoim miejscu stoi od lat i nikt go nie chce ruszać”, także na szczeblu lokalnym są obszary, na którym obowiązują pewne preferencje. Według niego TTIP ma to zmienić, choć pewnie nie usunie wszystkich barier. Przyznał jednak, że rząd federalny nie może zobligować konkretnych stanów do zniesienia regulacji, może je o to co najwyżej poprosić.
W odniesieniu do rolnictwa wskazał, że USA eksportuje głównie surowce i półprodukty, UE głównie wywozi produkty o wyższej wartości dodanej. Porozumienie – jak zapewnił - w żaden sposób nie zmieni unijnych regulacji dotyczących produktów rolnych. Przypomniał też, że informacja o GMO w żywności już dziś w Unii musi być umieszczana na etykiecie produktu.
Odnosząc się do pośpiechu w negocjacjach przed końcem kadencji Obamy uznał, że to szansa na znaczący postęp w rozmowach.
„Istota tego, dlaczego to jest dobre dla Polski, dlaczego to jest dobre dla nowych miejsc pracy w Polsce, dlaczego jest to ważne dla waszych obywateli, dlaczego dzięki temu będziecie bogatsi i bezpieczniejsi – to są odpowiedzi na pytania, które wy musicie zrozumieć, musicie je usłyszeć” – mówił negocjator do obecnych na posiedzeniu komisji posłów, senatorów i europarlamentarzystów.