Nazwa ekogroszek była przez lata zawarta w rozporządzeniu ministra energii dotyczącym jakości paliw. W powszechnym rozumieniu, co udowodniły badania opinii zlecone przez fundację ClientEarth Prawnicy dla Ziemi, przedrostek „eko-” był odczytywany jako oznaczenie produktu bardziej przyjaznego środowisku, gdy chodziło o rozdrobniony węgiel zapakowany w torby. Stało się to przyczyną pierwszego polskiego pozwu o green washing, wytoczonego przez ClientEarth jednemu ze sprzedawców. Ten bronił się, że „ekogroszku” używa sam minister w rozporządzeniu.
Pod koniec 2021 r. zmianę zapowiedział ówczesny szef resortu klimatu Michał Kurtyka. Wkrótce potem przestał być ministrem, a Anna Moskwa, która go zastąpiła, nie uznawała problemu za priorytetowy. Nazwa ekogroszek zniknęła z rozporządzenia dopiero w połowie ubiegłego roku. Została zastąpiona przez „groszek plus”. Teraz ma się zmienić raz jeszcze – na „węgiel groszek”. Zmiana przygotowana przez Ministerstwo Klimatu ma przeciwdziałać greenwashingowi. „Nowe nazwy sortymentów paliw nie będą sugerowały tzw. ekologicznego charakteru paliwa i nie będą tym samym wprowadzały konsumentów w błąd” – można przeczytać w uzasadnieniu.
Od lipca stopniowo będą rosły wymogi co do zawartości siarki, wilgoci i popiołu w „groszku”. Jednocześnie rząd pracuje nad ustawą o systemie monitorowania i kontrolowania jakości paliw i chce, żeby od 1 lipca 2029 r. w ogóle nie można było go sprzedawać dla sektora bytowo-komunalnego.
Załatwienie sprawy nazwy nie oznacza, że kończy to pierwszy polski pozew o greenwashing. Fundacja ClientEarth wykorzystała w nim przepisy ustawy o przeciwdziałaniu nieuczciwym praktykom rynkowym, a także dyrektywę unijną, która uznaje, że praktyka handlowa jest nieuczciwa, jeśli zniekształca zachowanie gospodarcze przeciętnego konsumenta. Sprawę rozpoznaje Sąd Okręgowy w Warszawie.
– Pozew ma bardzo duże znaczenie, ponieważ po raz pierwszy w Polsce biznes doświadczył, że stosowanie nieuczciwych praktyk rynkowych w postaci wprowadzania konsumentów w błąd co do ekologicznych cech produktu stanowi realne ryzyko prawne i reputacyjne – uważa Kamila Drzewicka, prawniczka w ClientEarth. – Nasza interwencja prawna zmobilizowała legislatora do zmiany prawa, które dotychczas wręcz sankcjonowało stosowanie mylącej nazwy. W mojej opinii bez tego pozwu nie byłoby zmiany rozporządzenia we właściwym kierunku, a problem powszechnej ekościemy, o którym mówiliśmy w kampanii towarzyszącej krokom prawnym, nie byłby traktowany przez biznes i administrację z należytą uwagą – mówi. ©℗