Projekt Ministerstwa Finansów nie ograniczy szarej strefy na rynku bukmacherkim. Takie wnioski można wyciągnąć z przedstawionego wczoraj stanowiska Europejskiego Stowarzyszenia Gier i Zakładów, które zrzesza firmy nazywane w Polsce nielegalnymi bukmacherami.
– Nie ma możliwości, żebyśmy chcieli wejść na nieodpowiednio uregulowany rynek w Polsce – mówi wprost Marten Haijer, sekretarz EGBA Eastern Europe.
Zdaniem stowarzyszenia ustawodawca musi zaprojektować takie regulacje, które zalegalizują i w taki sam sposób opodatkują wszystkie produkty hazardu prowadzonego w sieci. Trzeba więc przyjąć przepisy, które rozwiążą nie tylko problem zakładów wzajemnych (obstawiania wydarzeń sportowych), lecz także różnego rodzaju gier online, w tym pokera i bingo.
– Konsumenci chcą mieć wszystko w jednym miejscu, jak w supermarkecie. Zakłady wzajemne to tylko jeden z elementów naszej oferty – twierdzi Richard Leather, prawnik EGBA EE.
Na dowód organizacja przedstawia raport Deloitte. Wynika z niego, że 76 proc. rynku hazardu online w Polsce dotyczy produktów nieuwzględnionych w ustawie o grach hazardowych i traktowanych po macoszemu przez resort finansów. Chodzi o różnego rodzaju gry online (bingo, wirtualna ruletka, jednoręki bandyta). Zdaniem stowarzyszenia główna propozycja resortu, czyli blokowanie stron internetowych nielegalnych bukmacherów, okaże się nieskuteczna. Użytkownicy poradzą sobie bowiem z tymi obostrzeniami.
– Blokowanie stron może być skuteczne tylko w sytuacji, w której rynek hazardu jest właściwie uregulowany, a operatorzy mają licencję wydaną w Polsce i zapewniają użytkownikom atrakcyjną ofertę – wskazuje EGBA EE. Inaczej wszelkie blokady tylko potwierdzą nieudolność państwa w zwalczaniu hazardu.
A walczyć, zdaniem organizacji, się nie powinno. Zgoda pomiędzy państwem a operatorami online jest bowiem dla tego pierwszego opłacalna. Dowód? W Polsce przychody z podatków od tej branży wynoszą ok. 20 mln zł, zaś w Wielkiej Brytanii sięgają, po przeliczeniu, ponad 3 mld zł.
Zdaniem EGBA wszystkie produkty hazardowe powinny być obłożone taką samą stawką liczoną od sumy wpłaconych przez graczy środków pomniejszonej o wypłaty wygranych.
Ponadto, resort finansów powinien pomyśleć o wprowadzeniu licencji przejściowej dla zagranicznych podmiotów. Dziś na uzyskanie ostatecznego zezwolenia czeka się nawet do roku. Wreszcie, państwo powinno pozwolić bukmacherom na sponsorowanie polskiego sportu. Jak podkreśla stowarzyszenie, w wielu krajach to dzięki hazardowi czołowe kluby otrzymują poważne pieniądze. W Polsce zaś rezygnuje się z takiej możliwości.
– Propozycja ministra finansów jest kompleksowa, a nowelizacja ustawy niezbędna – twierdzi z kolei Paweł Rabantek ze Stowarzyszenia Pracodawców i Pracowników Firm Bukmacherskich.
– EGBA może się to nie podobać, ale prawda jest taka, że firmy w niej stowarzyszone będą musiały zalegalizować swoją działalność w Polsce po wejściu w życie nowych regulacji, o ile będą chciały nadal u nas działać – przekonuje.
Etap legislacyjny
Projekt wrócił do ministerstwa