– Dane o eksporcie pokazują, że prognozowane przez analityków ożywienie, zwłaszcza w gospodarce niemieckiej, która jest największym odbiorcą naszych towarów, ciągle odwleka się w czasie. Zamówienia w lutym nie urosły na tyle, by eksport odbił – mówi Piotr Soroczyński, główny ekonomista Krajowej Izby Gospodarczej.

W lutym wartość polskiego eksportu wyniosła 123,2 mld zł, a importu 120,1 mld zł. To odpowiednio o 3 proc. i o 9 proc. mniej niż przed rokiem – wynika z najnowszych danych GUS. Dynamika spadku względem stycznia, kiedy w obu przypadkach była dwucyfrowa, nieco jednak osłabła. Inną dobrą wiadomością jest ta o narastaniu dodatniego salda w wymianie handlowej. Po styczniu sięgało ono 6,2 mld zł. Po dwóch miesiącach tego roku jest to już 10,2 mld zł wobec 8,2 mld zł przed rokiem.

– To dobra informacja dla polskiej gospodarki. Większe dodatnie saldo oznacza, że zyskuje nasz produkt krajowy brutto – zauważa Mariusz Zielonka, ekspert ekonomiczny Konfederacji Lewiatan.

Zdaniem ekspertów na tym dobre wiadomości się kończą.

– Dane o eksporcie pokazują, że prognozowane przez analityków ożywienie, zwłaszcza w gospodarce niemieckiej, która jest największym odbiorcą naszych towarów, ciągle odwleka się w czasie. Zamówienia w lutym nie urosły na tyle, by eksport odbił – mówi Piotr Soroczyński, główny ekonomista Krajowej Izby Gospodarczej.

W pierwszych dwóch miesiącach tego roku nasza sprzedaż do Niemiec wyniosła 67,1 mld zł. To o 15,5 proc. mniej niż przed rokiem.

– Jeśli spojrzeć na ostatnie odczyty indeksów PMI czy zamówień w przemyśle u naszych zachodnich sąsiadów, widać, że perspektywy na najbliższe miesiące raczej pozostają negatywne – uważa Mariusz Zielonka.

Są jednak kraje, do których nasz eksport odbił w porównaniu z 2023 r. Mowa głównie o Ukrainie, gdzie nastąpił jego wzrost o 8,7 proc. Ukraina plasuje się na siódmym miejscu wśród odbiorców polskiego eksportu. Rok wcześniej zajmowała ósmą pozycję.

27,1 proc. wynosił w okresie styczeń–luty udział Niemiec w polskim eksporcie; rok wcześniej zbliżał się do 29 proc.

5,4 proc. do takiego poziomu, z 4,8 proc. rok wcześniej, zwiększył się udział Wielkiej Brytanii

10,2 mld zł wyniosła w styczniu i lutym łączna nadwyżka Polski w obrotach towarowych

Zdaniem ekspertów to konsekwencja rozwijania kontraktów handlowych w Ukrainie przez polskich przedsiębiorców, którzy chcą w przyszłości aktywnie uczestniczyć w odbudowie tego kraju.

– Dziś budują relacje dzięki eksportowi i importowi – mówi Mariusz Zielonka.

Więcej towarów sprzedaliśmy też do Stanów Zjednoczonych (o 1,9 proc.) oraz Wielkiej Brytanii (o 1,0 proc.).

Eksperci podkreślają, że trendy w handlu zagranicznym nie sprzyjają naszemu przemysłowi. Dlatego Mariusz Zielonka mówi, że cała nadzieja w konsumpcji. Jeśli ta odbije, przyniesie to ulgę przetwórstwu.

Zdaniem ekspertów spadek importu, który mieliśmy zarówno w styczniu, jak i w lutym, może świadczyć o tym, że polscy przedsiębiorcy wciąż mało optymistycznie patrzą w przyszłość. Tym samym obawiają się inwestować, a co za tym idzie, sprowadzać komponenty i surowce z zagranicy do produkcji.

– Mniejsza dynamika spadku w imporcie w lutym może natomiast sugerować, że wyczerpały się zapasy zrobione jeszcze w ubiegłym roku. Producenci, by móc realizować obecne zlecenia, są więc zmuszeni do kupowania surowców i komponentów za granicą. Może to też świadczyć o delikatnym ożywieniu w konsumpcji, ale o tym przekonamy się dzięki danym o sprzedaży detalicznej – mówi Piotr Soroczyński. ©℗