Analitycy jeszcze przed irańskim atakiem na Izrael mówili o nerwowości na rynku ropy. Byli pewni, że jeśli konflikt będzie eskalował, będziemy świadkami gwałtownych wzrostów cen, które w dalszej perspektywie odczujemy, również tankując samochody w Polsce.

Skok cen ropy

Dorota Sierakowska, analityczka DM Banku Ochrony Środowiska, uważa, że realny będzie skok cen ropy o kilka dolarów na baryłce. – Patrząc na aktualne notowania ropy Brent, już teraz jesteśmy niedaleko psychologicznej granicy 100 dol. za baryłkę – mówi DGP. Dodaje, że inwestorzy są już przygotowani na scenariusz rozlewu krwi na Bliskim Wschodzie. Podkreśla, że Iran nadal jest ważnym producentem ropy, ale w ostatnich latach był on odcięty od globalnych rynków przez sankcje, więc jego rola w kształtowaniu cen na świecie zmalała. – Dużo zależałoby od tego, jak na wojnę z Izraelem zareagują kraje ościenne. Wiele obecnie wskazuje na to, że inne kraje Bliskiego Wschodu nie będą chciały się w nią angażować. Arabia Saudyjska, nieformalny lider OPEC, wielokrotnie podkreślała, że nie ma zamiaru doprowadzać do rozszerzania konfliktu w regionie – przekonuje analityczka.

Jakub Bogucki, ekspert e-Petrol.pl, zgadza się, że wymiana ognia na pewno doprowadzi do skoku cen ropy. – Zabrzmi to źle z punktu widzenia etyki, ale konflikt Izraela z Hamasem nie miał większego wpływu na ceny surowca, jedynym efektem były ataki Hutich na Morzu Czerwonym, co przełożyło się na kilkudolarowe podwyżki na baryłce przez wzrost kosztów transportu. Iran ma możliwość zablokowania cieśniny Ormuz, ważnej dla transportu ropy z Półwyspu Arabskiego – ocenia.

Ormuz będzie w centrum uwagi analityków rynku, jeśli konflikt z Izraelem będzie dalej się rozwijać. Przez ten cienki przesmyk, na brzegach którego leży z jednej strony Iran, a z drugiej Zjednoczone Emiraty Arabskie, przepływa ok. 20 proc. globalnego transportu ropy. Eksperci uspokajają jednak, że nawet wzrost cen do 120 dol. na baryłce nie doprowadzi do paraliżu globalnej koniunktury gospodarczej. – W zeszłym roku wielu analityków spodziewało się takiego poziomu cen i bez konfliktu Izraela z Iranem – uspokaja Jakub Bogucki.

Na zamknięciu notowań w piątek za baryłkę ropy Brent trzeba było zapłacić nieco ponad 90 dol. Analitycy są zgodni, że wraz z otwarciem giełd w poniedziałek rano ceny wzrosną, ale wzrost ten nie będzie drastyczny z trzech powodów. Po pierwsze, wcześniejsze wzrosty cen już uwzględniały narastające ryzyko wymiany ognia między Izraelem a Iranem; po drugie, irański atak w nocy z soboty na niedzielę był znacznie lżejszy, niż przewidywali inwestorzy, a większość rakiet i dronów udało się strącić; wreszcie po trzecie, obie strony konfliktu mają powody, żeby nie prowadzić do jego eskalacji.

Mimo wszystko prędzej czy później odczujemy to, tankując samochody w Polsce. – Nie spodziewałbym się niedoborów dostaw ropy. Jednak za litr paliwa średnio w Polsce będziemy płacić ok. 7 zł – ocenia Jakub Bogucki. ©℗