Renesans energii jądrowej jest możliwy, ale wymaga usunięcia barier regulacyjnych w UE i mechanizmów wsparcia dostosowanych do lokalnych potrzeb. - mówi Carl Berglöf, pełnomocnik rządu Szwecji ds. rozwoju energetyki jądrowej.
Nasz rząd, wspólnie z partią wspierającą (chodzi o narodowo-konserwatywnych Szwedzkich Demokratów, którzy dysponują drugim co do wielkości klubem w szwedzkim parlamencie; ugrupowanie nie weszło do rządu, ale jego poparcie jest warunkiem jego większości w parlamencie – red.), porozumiał się w sprawie mapy drogowej na rzecz rozbudowy energetyki jądrowej w kraju. Określa ona dwa główne cele. Do 2035 r. mają powstać bloki jądrowe o łącznej mocy 2500 MW (ekwiwalent dwóch jednostek wielkoskalowych, ale nie wykluczamy też budowy większej liczby małych reaktorów modułowych), pierwszy w okolicy 2033 r. Z kolei do 2045 r. planuje się rozbudowę o kolejne 7500 MW. Łącznie zakładamy więc realizację 10 GW nowych mocy w atomie. Docelowo zakładamy zatem więcej niż podwojenie naszego obecnego stanu posiadania tej gałęzi energetyki.
Polska jest o kilka kroków do przodu, choćby w zakresie negocjacji z partnerami technologicznymi inwestycji. W Szwecji mamy tylko mapę drogową. Ale mamy też wielki atut, jakim jest ponad 50 lat doświadczenia z energetyką jądrową.
Jest cały szereg problemów, których nie musimy rozwiązywać od zera. Uzyskanie zgód środowiskowych dla inwestycji w pobliżu już istniejących obiektów energetyki jądrowej będzie łatwiejsze. W otoczeniu tych elektrowni mamy dziś do czynienia z silnym poparciem dla atomu. Mamy też zręby krajowego łańcucha dostaw. Wreszcie – w naszym zasięgu jest rozwiązanie problemu odpadów jądrowych. W ciągu najbliższych lat powinna się zacząć budowa składowiska zużytego paliwa jądrowego.
Przyznaję, że nie będzie łatwo. Jest to możliwe, ale wszystko musi pójść idealnie zgodnie z planem.
Nie widzimy potrzeby, by był to proces polityczny. Szwedzkie spółki energetyczne dysponują odpowiednimi kompetencjami, by przygotować i przeprowadzić postępowania przetargowe samodzielnie. Zamiast jednego, centralnie sterowanego, możemy mieć kilka równoległych programów jądrowych. Chcemy, żeby konkurencja miała miejsce zarówno między partnerami technologicznymi, jak i wśród naszych spółek energetycznych.
Fakt, że rola rządu jest ograniczona – jak u nas – nie oznacza, że wola polityczna nie będzie odgrywać istotnej roli w całym przedsięwzięciu. Państwo ma pełnić funkcję koordynatora i „facylitatora”, podmiotu, który czuwa nad płynną realizacją planów założonych przez rząd. Musi zapewnić środki na rozwój nadzoru jądrowego, przygotować odpowiednie przepisy, wreszcie – zadbać o współpracę między wszystkimi zaangażowanymi w ten proces organami administracji rządowej.
Tak. I dokładnie taki jest nasz cel.
Przyglądamy się wszystkim dostępnym rozwiązaniom. Ale jedno jest też dla nas jasne: nigdzie na świecie nie istnieje dziś model, który w stu procentach odpowiadałby na potrzeby szwedzkiego programu. Najprawdopodobniej będziemy potrzebowali autorskich rozwiązań skrojonych na naszą miarę.
Rzeczywiście, niektórzy podnoszą ten argument. Kontrakt różnicowy jest wskazany jako akceptowana przez UE forma pomocy publicznej. Ale ten instrument nie daje odpowiedzi na ryzyko dodatkowych kosztów, powstających już na etapie budowy. Co za tym idzie, to może być tylko część rozwiązania i nie powinno być traktowane jak jakieś panaceum. Jeśli chcemy, by dążenia do renesansu atomu się zrealizowały, nasz model nie może się ograniczać do tego typu kontraktu.
Zdecydowanie tak. Atom był de facto skreślony przez UE w dekadach najbardziej dynamicznego rozwoju jej polityki energetyczno-klimatycznej. To owocuje licznymi w dalszym ciągu barierami dla projektów jądrowych. Uważam, że docelowo wszystkie regulacje i wszystkie mechanizmy wsparcia zielonej energii powinny objąć także energetykę jądrową. Mam nadzieję, że takie wydarzenia, jak uwzględnienie atomu w taksonomii, a ostatnio także w rozporządzeniu o neutralnym emisyjnie przemyśle (Net-Zero Industry Act) czy powstanie branżowej koalicji na rzecz rozwoju małych reaktorów modułowych (SMR), będą początkiem długiego procesu zmierzającego do pełnego równouprawnienia tej technologii w unijnej polityce. Inwestycje jądrowe powinny mieć zagwarantowane takie samo prawo do korzystania z unijnych środków na transformację jak energetyka wiatrowa czy słoneczna. ©℗