To oczywiste, że w świecie zglobalizowanego handlu zdarzenia po drugiej stronie globu wpływają na nas w nie mniejszym stopniu niż to, co dzieje się tuż za miedzą. Oto najnowszy przykład tej ponadczasowej prawdy o współczesnej gospodarce.
Kiedy udało się wreszcie polikwidować zatory wywołane szokiem pandemii oraz lockdownami i gdy tylko aktorzy światowego handlu zdołali się przyzwyczaić do najazdu Rosji na Ukrainę, wtedy znów coś się popsuło – jesienią ub.r. konflikt izraelsko-palestyński zamienił się w wojnę. Reperkusje nastąpiły oczywiście w całym regionie. I tak np. w Jemenie uaktywnił się ruch Huti. Ta szyicka, proirańska, antyamerykańska oraz antyżydowska partyzantka zaczęła ofensywę na Morzu Czerwonym. Polegała ona na atakach na statki przewożące towary przez Kanał Sueski. W rezultacie armatorzy zaczęli przekierowywać fracht na inne trasy, głównie na „objazd” wokół Przylądka Dobrej Nadziei. Czyli – bagatela – 3,5 tys. mil morskich (6,4 tys. km) dalej niż via Suez. Wydłużyło to czas dostaw o dwa tygodnie.
Na Kanał Sueski przypada 12 proc. transportu globalnego obrotu handlowego. To na tyle mało, że świat nie jest od tego przesmyku uzależniony, ale też na tyle dużo, by każdy wstrząs na tym szlaku dał się odczuć. Tak wynika z pracy ekonomistów Jasona Dunna i Fernanda Leiboviciego (obaj reprezentują oddział Fed w St. Louis). Obliczyli oni, że na początku 2024 r. ruch na Morzu Czerwonym spadł o ponad 7 proc. w porównaniu z analogicznym okresem roku poprzedniego. Jednocześnie koszty frachtu tylko między grudniem 2023 r. a styczniem 2024 r. wzrosły o 2 proc. Ten wzrost zaczął się bardzo szybko przekładać na wyższe koszty frachtu na innych oceanicznych szlakach – tu wzrost ceny między grudniem a styczniem to trochę ponad 1 proc.
Ktoś powie, że to niewiele. Ale trzeba pamiętać, że mówimy o zdarzeniu dość jednak niszowym (tak z ręką na sercu, kto z czytelników przed kilkoma miesiącami słyszał o Hutich?). A jednak – tylko ten fakt w krótkim czasie wahnął cenami globalnego frachtu w dostrzegalny sposób. Dla Dunna i Leiboviciego wniosek z tych zdarzeń jest oczywisty. Napięcia geopolityczne (te większe i te mniejsze, które w sposób kaskadowy wynikają z poprzednich) będą destabilizowały światowy handel. Efekt motyla we współczesnej gospodarce w wersji niemal całkiem czystej. Witamy w zglobalizowanym XXI w. ©Ⓟ
Niewielka ofensywa partyzantki Huti na Morzu Czerwonym sprawiła, że niemal od razu wzrosły ceny morskiego transportu na wszystkich oceanach