Z początkiem roku rolnicy ruszyli do skupów. Sprzedają zboże w obawie przed dalszym spadkiem cen.
Styczeń przyniósł ożywienie w punktach skupów. Nabyły one 538,8 tys. t zbóż. To nie tylko o 10 proc. więcej w porównaniu z tym samym okresem 2023 r. i o 17 proc. w stosunku do grudnia. Ostatnie miesiące przynosiły sukcesywny spadek skupu – wynika z najnowszych danych GUS. Króluje pszenica, której skupiono w styczniu o niemal 25 proc. więcej niż jeszcze w grudniu.
– Rolnicy postanowili dłużej nie zwlekać. Szczególnie że ceny cały czas spadają. Ryzyko, że będą musieli je oddać z dużą stratą, rośnie. Początek roku to także czas, by zacząć robić miejsce pod nowe zbiory – mówi Maciej Gryn, członek zarządu Polskiego Związku Producentów Roślin Zbożowych. W styczniu, jak wynika z danych GUS, cena za 1 t pszenicy wynosiła 85,37 zł. To o 1,6 proc. mniej niż w grudniu i niemal 37 proc. niż przed rokiem.
Przyczynia się do tego duża podaż zboża. W Polsce w 2023 r. wyprodukowano go 35,8 mln t – to o 0,5 proc. więcej rok do roku. Wzrosła jednak również produkcja w całej UE. Amerykański resort rolny USDA podsumował ją za zeszły rok na około 269 mln t, co oznacza wzrost o 1 proc. W Rosji – choć zbiory zbóż w 2023 r. wyniosły około 148 mln t, czyli były mniejsze o 10 proc., to samej pszenicy wyniosły ponad 90 mln t, czyli o 4 mln t więcej, niż wynosi średnia z ostatnich lat. Co przyczyniło się do rekordowych zapasów wynoszących 36,5 mln t. W Ukrainie produkcja zbóż wyniosła ok. 62 mln t, czyli o 10 proc. więcej. Tymczasem całkowita konsumpcja zbóż w UE wynosi około 155 mln t.
– Rolnicy ruszyli do skupów także dlatego, że zaczyna im brakować na nową produkcję, w tym na nawozy i paliwo. Choć ceny wielu surowców spadły, to jednak nie tak szybko jak zboża. Stąd muszą go upłynnić z każdym miesiącem więcej, by zyskać fundusze na dalszą działalność – mówi Marcin Gryn.
Maciej Misiak z firmy dystrybucyjnej Scandagra dodaje, że rolnicy mieli też w planach protest. Chcieli więc zająć się pilnymi sprawami jeszcze przed jego rozpoczęciem. Szczególnie że nie było wiadomo, ile on dokładnie potrwa.
– W lutym dało się więc zauważyć mniejszy ruch w skupach. Poza tym to niejedyny problem. Dziś coraz trudniej sprzedać zboże, bo firmy mają zapasy. Z dnia na dzień to niemożliwe. W naszym przypadku odbiór zboża proponujemy najwcześniej na przełom marca i kwietnia – zaznacza.
Poza tym wiele skupów ogranicza nabywanie zboża, bo widzi sukcesywne spadki cen. Tylko w poniedziałek na giełdzie Matif pszenica była za 190 euro za tonę, podczas gdy dzień wcześniej 191,5 euro.
– W ostatnich dniach widzimy też, że i rolnikom coraz trudniej przychodzi sprzedaż. Dzwonią, pytają o cenę, ale zanim dojdzie do transakcji, mija trochę czasu. To oznacza, że kontaktują się też z innymi skupami, by znaleźć taki, który zaoferuje im najlepszą stawkę – mówi pracownik Skupu Zboża Andrzejewo.
Maciej Gryn zauważa, że w zapasie w Polsce jest 20 mln t zboża. Do zbiorów, jak szacuje, uda się z tego zagospodarować na własne potrzeby może 11 mln t. Eksport powinien wynieść kolejne 4–5 mln t.
– Pozostaje więc ciągle spory zapas, co może mieć wpływ na kształtowanie cen także w następnych zbiorach, ale i przy skupie, jeśli będzie realizowany bliżej lata – zauważa.
Nie wszyscy rolnicy są jednak stratni. Sezon żniw mają bowiem ci, którzy postawili na uprawę ziemniaków. Ich cena w skupie jest najwyższa od co najmniej dekady. W styczniu wyniosła ponad 118 zł, o 6,8 proc. więcej niż w grudniu i o 17,3 proc. więcej niż przed rokiem. W ciągu dwóch lat uległa natomiast niemal podwojeniu, a od 2021 r. niemal potrojeniu.
Rolnicy przyznają jednak, że nie zarobili na ziemniakach tyle, ile mogli. W obawie, że podzieli los zboża, sprzedawali go od razu, nie magazynując.
– Dziś ziemniaki praktycznie się skończyły. Ich mała podaż przekłada się na bardzo wysokie ceny. Ale kto wiedział, że tak się stanie – zauważa Marcin Gryn i przyznaje, że dzięki ziemniakom udało mu się jednak zwiększyć opłacalność całej produkcji rolnej w tym roku.
Eksperci zauważają jednak, że nie każdy rolnik ma szansę na dywersyfikację upraw. Mogą sobie na to pozwolić tylko ci, co mają ponad 10 ha upraw. ©℗