Wysoki ślad węglowy naszej gospodarki zniechęca potencjalnych inwestorów.
Udział źródeł odnawialnych w zużyciu energii w 2030 r. w Polsce będzie najniższy spośród państw regionu – przewiduje Orlen, największa krajowa firma, w raporcie „CEE Energy Outlook”. Jeśli scenariusz ten się spełni, będzie to miało negatywny wpływ na gospodarkę, nie tylko przez coraz mniejszą opłacalność paliw kopalnych w związku z coraz ostrzejszą unijną polityką klimatyczną. Trudniej będzie też pozyskiwać inwestycje.
Zgodnie z opracowaniem udział OZE w tzw. zużyciu końcowym energii brutto (chodzi nie tylko o gospodarstwa domowe, lecz także o biznes, przede wszystkim transport, przemysł, rolnictwo i usługi) wyniesie u nas 23 proc. W Estonii ma to być 65 proc., w Rumunii 34 proc., a w Czechach 30 proc.
Nie będzie inwestycji
Ten wynik to zły sygnał dla konkurencyjności polskiej gospodarki.
Łukasz Dobrowolski, dyrektor ds. strategii klimatycznych i rynku energii z Fundacji Climate Strategies Poland, przekonuje w rozmowie z DGP, że zagraniczni inwestorzy z różnych branż, którzy rozważają ulokowanie w Polsce zakładów, coraz częściej biorą pod uwagę ślad węglowy swojej produkcji.
– Polska ma najgorszy wynik głównie ze względu na zbyt wolną dekarbonizację naszej produkcji energii i ciepła sieciowego. W efekcie potencjalny ślad węglowy inwestycji będzie u nas wyższy niż w innych krajach regionu. Owszem, dzięki nowym przepisom można korzystać z zielonej energii, ale nie rozwiązuje to całości problemu – mówi Dobrowolski.
Dodaje, że ma to wpływ nie tylko na decyzje o nowych projektach, lecz także o rozbudowie istniejących.
Zrywanie współpracy
Ekspert wymienia czynniki, które mogą sprawić, że Polska straci na konkurencyjności w porównaniu z państwami regionu. – Wytworzenie 1 MWh prądu wiąże się u nas z najwyższą emisją CO2 w regionie. Choć elektryfikacja transportu przebiega w podobnym tempie, co w innych krajach, z którymi konkurujemy o inwestorów, to prąd zasilający pojazdy ma wysoki ślad węglowy. Tymczasem państwom i firmom, które są bardziej zaawansowane na ścieżce dekarbonizacji, zależy, by coraz bardziej śrubować normy klimatyczne, ponieważ zwiększa to ich przewagę konkurencyjną. Jeśli rząd liczy na to, że Polska będzie traktowana na specjalnych warunkach, to zmniejsza tym samym szanse krajowych firm na współpracę z zagranicznymi kontrahentami – przekonuje Łukasz Dobrowolski.
Dodaje, że wśród polskich firm specjalizujących się w eksporcie produktów do krajów Unii Europejskiej były już przypadki zerwania współpracy ze względu na zbyt wysoki ślad węglowy rodzimych przedsiębiorstw.
Transport na hamulcu
Sama rozbudowa mocy wiatrowych czy słonecznych nie wystarczy, by skutecznie zwiększyć udział OZE w końcowym zużyciu energii. Ważne będą również tendencje w transporcie.
Jak podaje Orlen w swoim raporcie, w Niemczech udział pojazdów elektrycznych w całkowitej liczbie samochodów osobowych w 2030 r. ma wynosić ok. 12 proc., do 2050 r. ma być to już 100 proc. W Polsce w 2030 r. ok. 6 proc. aut jeżdżących po polskich drogach ma być na prąd, do 2050 r. udział ten wzrośnie do 60 proc.
Jeśli chodzi o perspektywy zielonej transformacji floty ciężarowej, Polska znowu wypada gorzej od sąsiadów. Orlen prognozuje, że w 2050 r. u nas na prąd będzie 16 proc. ciężarówek. W Niemczech ma to być 26 proc., w Estonii 20 proc., a w Czechach 17 proc.
DGP poprosił Ministerstwo Klimatu i Środowiska o ustosunkowanie się do prognozy Orlenu oraz o wymienienie działań mających zwiększyć udział OZE w zużyciu końcowym brutto. Odpowiedzi nie uzyskaliśmy.
Miliardy na uprawnienia
Spowolnienie zielonej transformacji uderza w konkurencyjność samych koncernów energetycznych. Jak podają analitycy Polskiego Instytutu Ekonomicznego, koszty uprawnień do emisji dwutlenku węgla w ramach systemu EU ETS, które ponoszą Polska Grupa Energetyczna, ZE PAK, Tauron i Energa, jeszcze w 2018 r. wyniosły 3,6 mld zł, a w 2022 r. było to już 31 mld zł (według Krajowego Ośrodka Bilansowania i Zarządzania Emisjami całkowite wpływy do budżetu z tytułu sprzedaży uprawnień wyniosły w 2023 r. ok. 23,4 mld zł).
Eksperci PIE wskazują, że wydatki na uprawnienia przekroczyły 1 proc. PKB. Taka kwota pozwoliłaby na zbudowanie elektrowni wiatrowych o mocy ok. 5500 MW. Niewiele więcej potrzeba na postawienie trzech bloków jądrowych o mocy 1200 MW. ©℗