Jestem przekonany, że umowę na produkcję K2PL podpiszemy jeszcze w tym roku. Powoli, ale pewnie zmierzamy do celu. Jak tylko polski rząd będzie gotowy do negocjacji, ruszymy z miejsca – deklaruje Eui-Seong Lee, wiceprezes Hyundai Rotem.

W lipcu 2022 r. Agencja Uzbrojenia podpisała umowę ramową z koreańskim koncernem zbrojeniowym Hyundai Rotem, której przedmiotem było „pozyskanie łącznie 1000 czołgów K2 i jego spolonizowanej wersji rozwojowej K2PL”. Umowy ramowe tworzą podstawy do negocjacji, „właściwym” kontraktem są umowy wykonawcze.

W sierpniu 2022 r. zawarto umowę wykonawczą na dostawę 180 czołgów K2, które będą wyprodukowane w Korei. Dostawy już trwają (do Polski dotarło 28 sztuk) i mają się zakończyć do końca przyszłego roku.

Umowy wykonawcze na kolejnych 820 czołgów K2PL do tej pory nie zostały zawarte, mimo że harmonogram przewidywał, że wydarzy się to do końca 2022 r. Obecne kierownictwo MON nie zajęło jasnego stanowiska w tej kwestii. Tydzień temu minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz, stwierdził, że zawarte kontrakty będą realizowane, ale nie wiadomo, czy dotyczy to także umów ramowych.

Obecnie są realizowane także umowy na dostawę 366 amerykańskich czołgów Abrams (250 nowych i 116 używanych), która ma się zakończyć w 2026 r.

Od dłuższego czasu rozmawiacie z polskim przemysłem zbrojeniowym o współpracy przy produkcji czołgów K2PL. W jakim punkcie są te rozmowy?
ikona lupy />
Eui-Seong Lee, wiceprezes Hyundai Rotem ds. systemów obronnych / Materiały prasowe / fot. Materiały prasowe

K2PL jest programem o bardzo dużej skali, dlatego rozmowy trwałą dłużej, niż na początku planowaliśmy. Ale teraz rozumiemy się już znacznie lepiej i stworzyliśmy fundament pod przyszłą współpracę. Jestem przekonany, że umowę podpiszemy jeszcze w tym roku. Im szybciej się to stanie, tym szybciej polski przemysł będzie mógł produkować czołgi.

Ale jeśli chodzi o konkrety, to na razie podpisano kontrakt na zakup 180 czołgów K2 za prawie 12 mld zł, a zgodnie z zawartą umową ramową dotyczącą kooperacji przy K2PL umowy wykonawcze na zakup kolejnych czołgów miały być podpisane do końca 2022 r. Tymczasem mamy 2024 r. i dalej nic.

To prawda, minął rok, ale umowa ramowa z lipca 2022 r. była po prostu bardzo ambitna. Dziś widzimy, że zbyt ambitna. Jednak wciąż rozmawiamy, powoli, ale pewnie zmierzamy do celu. Jak tylko polski rząd będzie gotowy do negocjacji, to ruszymy z miejsca.

W polskim przemyśle można usłyszeć, że kwestie przemysłowe są już dogadane. Ale z kolei wojsko twierdzi, że w ramach tej umowy polski przemysł pozyska zbyt mało nowoczesnych technologii i chce zmienić podejście przemysłu. Jak pan na to patrzy?

Będzie potrzebny czas i wysiłek, ale Hyundai Rotem zrobi, co jest potrzebne, by to się udało. Jesteśmy gotowi do transferu najważniejszych technologii potrzebnych do produkcji czołgu podstawowego, m.in. systemu automatycznego ładowania, który pozwala na zmniejszenie załogi czołgu z czterech do trzech żołnierzy, czy systemu stabilizacji strzelania i technologii lufy.

Mowa jest o zakupie kolejnych 820 czołgów. Gdzie one miałyby być wyprodukowane?

320 w Korei, a produkcja 500 kolejnych będzie ukończona w Wojskowych Zakładach Motoryzacyjnych w Poznaniu. WZM będą musiały współpracować z innymi polskimi zakładami, m.in. Cegielskim czy Hutą Stalowa Wola.

Ale w WZM pracuje mniej niż 300 osób, Cegielski nie ma obecnie zdolności zbrojeniowych, a HSW cierpi na klęskę urodzaju z powodu licznych innych zamówień. Jak szybko można się spodziewać produkcji w Polsce?

Jeśli podpiszemy umowę w tym roku, to pierwsze dostawy z tej partii 820 czołgów będą dostarczone w 2027 r. Ostatnie pojazdy z Korei w latach 2032–2033, a ostatnie wyprodukowane w Polsce w 2035 r. Ale wszystko można dostosować. Jeśli Polska będzie chciała skrócić ten czas, jest to możliwe. W ramach współpracy polsko-koreańskiej udział strony koreańskiej będzie się cały czas zmniejszał wraz z tym, jak polskiej będzie rósł.

A co z ewentualnymi możliwościami eksportu?

Chcemy wspólnie eksportować te czołgi do innych krajów w Europie. Jeśli państwa będą zainteresowane czołgami K2PL, to wspólnymi siłami je wyprodukujemy.

W Polsce właśnie się zmieniła władza, umowa ramowa została zawarta przez poprzednią. Czy nowy rząd kontynuuje te rozmowy?

Chciałem podziękować za zaufanie, jakim obdarzył nas poprzedni rząd, i teraz cieszę się, że będziemy mogli kontynuować rozmowy z następcami. K2PL to nie jest projekt jednej partii, ale projekt dla poprawy bezpieczeństwa wszystkich Polaków. Nowemu rządowi też na tym zależy.

Niedawno rywalizowaliście o kontrakt dla armii norweskiej. Choć wojsko norweskie wolało K2, to jednak kontrakt podpisano na niemieckie leopardy 2. Dlaczego mielibyśmy się zdecydować na współpracę z odległą Koreą, a nie naszym sąsiadem zza Odry?

W Norwegii nie podpisaliśmy kontraktu, ale wygraliśmy postępowanie. Norweska agencja odpowiedzialna za zakup czołgów przez prawie dwa lata testowała i porównywała czołgi K2 i Leopard 2A7 i zarekomendowała Ministerstwu Obrony wybór K2. Jednak rząd zdecydował się na leopardy, decyzja nie była podjęta tylko na podstawie jakości czołgów, lecz także aspektów politycznych.

Jest kilka powodów, dla których powinniście się zdecydować na wybór koreańskiego partnera. Bardzo istotnym czynnikiem jest w tym wypadku szybkość dostaw. Pierwsze czołgi dostarczyliśmy już w cztery miesiące po podpisaniu kontraktu – to pewnie rekord świata. W ciągu trzech lat dostarczymy 180 czołgów, żadne inne państwo nie jest teraz w stanie zrobić tego tak szybko.

Dlaczego Norwegowie uznali, że wasz produkt jest lepszy?

K2 jest ok. 10 t lżejszy niż leopardy czy abramsy, ale ma taki sam silnik, co oznacza lepsze osiągi, jeśli chodzi o manewrowanie w terenie. Poza tym nasz system stabilizacji ognia jest doskonały. K2 to jedyny czołg naprawdę cyfrowy. Będzie go można rozwijać i łatwiej integrować kolejne nowoczesne rodzaje uzbrojenia. Poza tym cena K2 jest znacznie niższa. Zarówno jeśli chodzi o zakup, jak i cykl życia produktu. No i K2 są niezawodne. Dostarczyliśmy rządowi Korei prawie 1,7 tys. czołgów. Niektóre z nich mają już ponad 30 lat, a ich dostępność jest na poziomie 80–90 proc., najpewniej jest najwyższa na świecie. To jest naprawdę świetny produkt.

A co jeśli chodzi o współpracę przemysłową? Czy w przypadku podpisania umowy Polska za 15 lat będzie mogła sama tworzyć czołg, czy będziemy zależni od przemysłu koreańskiego?

Korea jest w stanie przekazać Polsce wszystkie kluczowe technologie. To kwestia wyboru polskiego rządu. Jeśli chcecie 100 proc. zdolności, to potrzeba czasu i ma to swoją cenę. W Korei technologia zbrojeniowa należy do rządu, nie do koncernów przemysłowych. Transfer technologii leży więc w gestii rządu.

Bezpieczeństwo Polski jest w dużej mierze oparte na USA, m.in. dlatego zdecydowaliśmy się na zakup ponad 360 czołgów Abrams. Jak mają się K2 do abramsów?

Odpowiem, przypominając historię – po wojnie w 1953 r. Korea Południowa była jednym z biedniejszych krajów na świecie. W 1970 r. koreański rząd ustanowił agencję do spraw rozwoju uzbrojenia. Od lat 70. Huyndai Rotem, który wcześniej miał doświadczenia w ciężkim przemyśle, otrzymał od rządu zadanie budowy czołgu podstawowego. Na początku bazowaliśmy na amerykańskim czołgu M48, amerykański przemysł nas wspierał, kooperacja była bardzo dobra. Ale każdy transfer technologii ma swoje ograniczenia, dlatego później na bazie pozyskanych doświadczeń zbudowaliśmy własny czołg – K1. To było prawie 40 lat temu. Wówczas udział naszego przemysłu w produkcji komponentów nie był duży. Ale cały czas go rozwijaliśmy, później stworzyliśmy czołg K2, który jest prawie w całości koreański. Ten proces rozwoju przemysłowego zajął nam prawie 40 lat. ©℗

Rozmawiał Maciej Miłosz