Potanieje prąd w hurcie, ale będziemy mieć mniej pieniędzy na zieloną transformację.
Ceny uprawnień do emisji CO2 w ramach unijnego systemu EU ETS są najniższe od października 2021 r. Obecnie za wyemitowanie tony dwutlenku węgla trzeba zapłacić ok. 58 euro. W 2023 r. cena przekraczała nawet 100 euro. Da to wytchnienie producentom energii z paliw kopalnych, ale odbiorcy końcowi nieprędko odczują zmianę trendu w swoich portfelach.
Bernard Swoczyna, analityk Instrat, zauważa, że gospodarki wielu krajów Unii Europejskiej rosną znacznie wolniej, niż się spodziewano, w związku z tym spada zapotrzebowanie na prąd i na towary przemysłowe, których produkcja powoduje emisję dwutlenku węgla. – Widzimy to nie tylko po spadkach cen uprawnień, lecz także gazu ziemnego, a częściowo też ropy naftowej i innych surowców. Bardzo wysokie ceny uprawnień podczas kryzysu energetycznego wynikały również z zawirowań na rynku gazu – na kilka kwartałów ekonomiczną przewagę odzyskały elektrownie węglowe, które ze względu na wyższe emisje muszą zabezpieczyć więcej uprawnień w przeliczeniu na wyprodukowaną energię – mówi DGP. Dodaje, że ta anomalia skończyła się wraz z obniżkami cen gazu, prowadząc do mniejszego wykorzystania węgla, a co za tym idzie – spadku emisji gazów cieplarnianych i zapotrzebowania na uprawnienia.
Te ostatnie będą tanieć, dopóki koniunktura gospodarcza w Europie będzie słaba i pod warunkiem, że nie dojdzie do zawirowań geopolitycznych, które skutkowałyby np. wstrzymaniem dostaw gazu ziemnego, którego spalanie też powoduje emisję CO2, ale mniejszej ilości niż w przypadku węgla. – Jeżeli ceny uprawnień znacznie spadną ze względu na trwałą zmianę struktury europejskiego przemysłu lub szybszy rozwój technologii, UE może też uruchomić mechanizmy korygujące, tak by EU ETS skutecznie zachęcał do dalszej dekarbonizacji. Jednak to bardziej odległa perspektywa – ocenia Bernard Swoczyna.
Niższe ceny uprawnień utrzymujące się przez dłuższy czas mogłyby doprowadzić do spadku kosztów ponoszonych przez te elektrownie i w konsekwencji – do spadku hurtowych cen energii elektrycznej. Marcin Sołtys, ekspert Polskiego Komitetu Energii Elektrycznej, przypomina, że spółki energetyczne dokonują zakupów uprawnień z wyprzedzeniem, a rynek ten charakteryzuje się dużą zmiennością cen. – Nie należy się spodziewać, że ceny prądu dla gospodarstw domowych ulegną nagłym zmianom – mówi DGP.
Potwierdza to Maciej Gacki, analityk Instytutu Jagiellońskiego. – Najwięksi gracze, jak Polska Grupa Energetyczna, Enea czy Tauron, zawierają kontrakty terminowe na prąd. My, jako odbiorcy końcowi, płacimy cenę ustaloną w taryfach, które były ustalone w zeszłym roku na podstawie kontraktów na zakup energii zawieranych na rok obecny – przypomina rozmówca DGP.
– Nasz rachunek za energię składa się z szeregu składników, hurtowe ceny energii przekładają się na jego niewielką część. Dlatego nawet jeśli ceny emisji CO2 mocno spadną, to efekt będzie mniej odczuwalny dla odbiorcy końcowego – mówi ekspert.
Na sprzedaży uprawnień zarabia budżet państwa. Unijne prawo wymaga, by co najmniej połowę tych pieniędzy przeznaczać na transformację energetyczną. Robert Jeszke, prezes Centrum Analiz Klimatyczno-Energetycznych, mówi DGP, że w 2023 r. Polska sprzedała ponad 65 mln uprawnień na aukcji po średniej cenie ok. 83 euro, uzyskując ok. 5,4 mld euro. – Cena sprzedaży była bardzo atrakcyjna, gdy porównamy ją ze średnią ceną, która kształtuje się od początku 2024 r. Gdyby obecna cena się utrzymała, to przy podobnym wolumenie, jaki Polska planuje sprzedać w 2024 r., trudno będzie powtórzyć wynik z ubiegłego roku – mówi. ©℗