Rząd stara się ocalić miliardy z budżetu na lata 2007–2013 i rozkręcenie inwestycji z obecnego. W UE zaczynają się przymiarki do perspektywy po 2020 r.
Do marca 2017 r. Polska musi rozliczyć z Komisją Europejską (KE) wszystkie pieniądze przeznaczone na projekty realizowane w ramach poprzedniej „siedmiolatki” (2007–2013). – Musimy jeszcze przedstawić faktury i certyfikować w Komisji projekty o łącznej wartości ok. 5 mld zł – zdradza wiceminister rozwoju Jerzy Kwieciński. Jak tłumaczy, to efekt przyjętego przez resort planu naprawczego, który ma zagwarantować pełne wykorzystanie dużej puli zagrożonych środków. Wygląda na to, że plan przynosi efekty. Jeszcze w połowie marca ryzykiem nierozliczenia na czas obarczone było 15 mld zł. W momencie zmiany rządu do rozliczenia z KE pozostawało jeszcze ok. 40 mld zł.
Program naprawczy to skomplikowana inżynieria finansowa, którą strona polska przedstawiła urzędnikom w Brukseli. Rząd zaproponował m.in. możliwość wliczania do wkładu krajowego także prywatnych środków (a nie tylko publicznych). W niektórych programach zmieni się intensywność wsparcia – możemy podnieść wsparcie powyżej 85 proc., by w całym programie średnio wyszło 85 proc. Trzeci element to nadkontraktacja na poziomie 101,4 proc. puli środków przyznanych nam na lata 2007–2013. Mówiąc inaczej – do dofinansowania przygotowanych mamy więcej projektów niż pieniędzy do wykorzystania. Jeśli któremuś z beneficjentów powinie się noga, w jego miejsce od razu wskoczy inny.
Równolegle trwa mozolne rozkręcanie unijnego programowania na lata 2014–2020. Szacuje się, że mamy w tym względzie opóźnienie 6–9 miesięcy. Wpłynęły na to nie tylko wybory samorządowe (2014 r.) i parlamentarne (2015 r.), ale także problemy z wypełnieniem kilku z 29 warunków wstępnych, jakie stawia nam Bruksela. Chodzi m.in. o zmiany w ustawie o zamówieniach publicznych. Prace nad nowelizacją wciąż trwają, a tymczasem unijne dyrektywy zaczęły obowiązywać 18 kwietnia. Z tego powodu Ministerstwo Rozwoju zarekomendowało stosowanie zaleceń Urzędu Zamówień Publicznych udostępnionych na stronie internetowej.
Wielomiesięczny poślizg pod dużym znakiem zapytania stawia kwestię wykorzystania ponad 82 mld euro, jakie Polska otrzymała na lata 2014–2020. To ostatni tak duży budżet dla naszego kraju, w dodatku z odmiennymi priorytetami niż w latach 2007–2013. Największe kwoty Polska zainwestuje w infrastrukturę transportową (drogową i kolejową), ale proporcjonalnie największy wzrost wydatków nastąpi w sferze innowacyjności i wsparcia przedsiębiorców. Dużą część środków (wzrost z 25 proc. w poprzednich latach do ok. 40 proc. alokacji) rozdystrybuują samorządy. Największe szanse na zdobycie unijnych pieniędzy mają ci przedsiębiorcy, którzy swoją działalnością wpisują się w tzw. inteligentne specjalizacje – wybrane przez regiony gałęzie gospodarki (w zależności od województwa, np. turystyka, biotechnologia czy żywność), które mają stać się ich specjalizacją w kolejnych latach.
Wkrótce sprawy skomplikują się jeszcze bardziej. Z inicjatywy państw Grupy Wyszehradzkiej zaczynają się rozmowy dotyczące unijnych funduszy po 2020 r. Jest wciąż wiele niewiadomych – trudno przewidzieć sytuację gospodarczą za kilka lat, poza tym dochodzi zagrożenie wyjściem Wielkiej Brytanii z UE (na czym straciłby cały unijny budżet, gdyż kraj ten jest jednym z płatników netto).
Na dziś pewne jest jedno – pieniędzy dla Polski będzie mniej. Unia, dzieląc dotacje, patrzy m.in. na poziom PKB na mieszkańca. Obszary w granicach 75–90 proc. średniego poziomu unijnego zaliczane są do regionów w okresie przejściowym (tzn. otrzymują większe wsparcie finansowe), a bardziej rozwinięte to te, których PKB na mieszkańca osiąga 90 proc. i więcej. Nasz poziom to niecałe 70 proc. średniego poziomu UE. Tylko woj. mazowieckie przekroczyło granicę 75 proc. i znalazło się w grupie regionów lepiej rozwiniętych. Jednak przedstawiciele Ministerstwa Rozwoju przewidują, że za kilka lat w podobnej sytuacji znajdą się Wielkopolska, Dolny Śląsk, Śląsk oraz Pomorze.
Temat funduszy UE 2014–2020 będzie jednym z wiodących tematów tegorocznego Europejskiego Kongresu Gospodarczego, który odbędzie się 18–20 maja w Katowicach. Zaproszeni goście będą dyskutować m.in. o najważniejszych zmianach w wykorzystaniu funduszy europejskich, związanych z tym ryzykach oraz możliwościach zaangażowania prywatnych inwestorów w unijne projekty.